Rozlicza się wyłącznie winnych. Pani Kopacz najwyraźniej kłamstwo ma na końcu języka. Przypominam to o przekopaniu Smoleńska na metr w głąb i o udziale polskich patomorfologów w sekcjach. A to że, macie taką taktykę żeby straszyć zwykłych obywateli to może ocalicie stołki i wpływy, to nikogo mądrego nie dziwi. Wszak złodziej, który nie chce aby go złapano odwraca od siebie uwagę wrzeszcząc "łapać złodzieja". Tacy, jak Ares liczą na to, że spoełeczeństwo zastraszą, ale nic z tego. To już nie działa. W rządzeniu nie chodzi o rozliczanie lecz o rządzenie. Obecna ekipa zamiast rządzić zajmuje się niemal wyłącznie kręceniem lodów i sekowaniem opozycji.
Każdy mądry człowiek widzi, że jeśli opozycja coś zarzuca władzy to odnosi się do konkretów. Tak jak ta powyższa sytuacja z kłmstwem Kopacz. Tymczasem opozycję opluwa się ogólnikami, gdybaniem i straszeniem w rodzaju "jak przyjdzie bobo to cię zje". Kochani pamiętajcie o tym porzekadle: "Strach zapukał do drzwi. Otworzyła mu Odwaga, a tam nikogo nie było.".
Ewa Kopacz pojechała do Gdańska pociągiem. Poleciał za nią rządowy Embraer SP. Wróciła również pociągiem, wrócił i samolot. „Na pusto”. Za bilety kolejowe zapłacili podatnicy, za przeloty samolotu też – 100 tys. zł. Dodatkowo okazało się, że dla pani premier i jej załogi na pokładzie Embraera przygotowanych było 46 posiłków. Wszystko trafiło do kosza.
Informację tę podał dziennikowi „Fakt” pracownik LOT. Powiedział, że o godz. 15 Biuro Ochrony Rządu stwierdziło, iż „samolot nie będzie potrzebny, ponieważ szefowa rządu skorzysta z kolei”.
- Dla wszystkich był gotowy catering, bo powrót miał się odbywać w porze obiadowej. Jedzenie wylądowało w koszu – ujawnił pracownik LOT.
Za organizację kampanijnych wyjazdów premier Kopacz odpowiada Marcin Kierwiński. Nie odbierał telefonu. „Trzeci dzień czekamy na komentarz Jacka Cichockiego, który odpowiada za loty vip-ów w KPRM” – pisze „Fakt”.
- Nie mam wszystkich informacji, o jakie pan dopytywał. Będziemy odpowiadać, kiedy uzyskamy pełny obraz sytuacji - usłyszał reporter w rozmowie z Centrum Informacyjnym Rządu.
Nowi kandydaci do władzy też bardzo lubią samolotami latać. Jeden jeszcze stoi nieużywany, wyremontowany. Nówka sztuka nie śmigany. Tylko zatankować i latać.
Rzecz w tym tumanie, że ona nie podróżuje samolotem a my musimy i tak za te loty płacić. Te 100 tyś z całą pewnością rozwiązałoby wiele problemów rodzin z niepełnosprawnymi dziećmi. Jeśli Pitera i prorządowe mendia nakręcili aferę z powodu dorsza to dlaczego milczą w kwestii tak ogromnej niegospodarności.
Jak mówił Piłsudski, taki jest mój program: "gonić złodziei i k...." .