KADReA w 14-OSOBOWYCH PLACÓWKACH OPIEKUŃCZO-WYCHOWAWCZYCH - Placówki Opiekuńczo-Wychowawcze, Ośrodki Adopcyjno-Opiekuńcze

  
Strona 2 z 2    [ Posty: 16 ]

Napisano: 29 sie 2016, 16:19

Marcinie nie napinaj się, po prostu okazuje się że "reforma zatoczyła koło" i okazało się, że niezależnie czy będziesz zatrudniał sprzątaczki, kucharki, opiekunki i wychowawców czy terapeutów na kartę czy nie, to na "budynek" potrzebujesz podobnej liczby ludzi i etatów. czy w tym budynku będzie 14 czy 45 albo 60 dzieci, to określona praca musi być wykonana i ktoś to musi wykonać. Tyle, że łatwiej sprzątnąć jedna kuchnię niż trzy czy taniej zapewnić opiekę nocną w jednym niż w trzech.
Okazuje się, że przed reformą organizacja placówek była racjonalniejsza. Nie mnożono etatów, ale wykorzystywano kwalifikacje osób zatrudnianych na określonych stanowiskach. Dzięki temu było taniej i efektywniej. Jeśli każesz sprzątać wychowawcy, bo nie zatrudnisz sprzątaczki, to będziesz musiał zatrudnić psychologa i terapeutę do pracy z dziećmi. Ktoś gotuje, ktoś sprząta, ktoś w tym czasie zajmuje się dziećmi...
Najbardziej bawi mnie fakt, że kiedyś w budynku dla 45 dzieci był jeden wychowawca na nocy, a teraz do podobnej liczby dzieci potrzeba co najmniej trzech. Przeliczając na etaty oznacza to, że kiedyś do dyżurów nocnych było potrzebnych 2 nauczycieli (2 X 26 godz.) a teraz 4 etaty "kodeksowych" (4 x 40 godz.). To jest ta dobra zmiana, po której wychowawcy zamiast poświęcać więcej czasu dzieciom (co wpierano ciemnemu ludowi jako argument za likwidacją KN) śpią w pracy zamiast wypoczywać we własnych łóżkach ;) Gdyby od czasu pracy wychowawcy z KP odjąć czas, w którym pracuje on jako kierowca, intendent, sprzątaczka, praczka, kucharka, etc, to pewnie by się okazało, że na bezpośrednią pracę z dzieckiem poświęca znacznie mniej czasu niż dawniej "karciany", który miał te wszystkie osoby do pomocy.
Najgorsze jest to, że nadal "brakuje rąk do pracy" bo pracują sami "specjaliści" a cytując F. Kiepskiego "robić nie ma komu". Dlatego do wszystkich prac gospodarczych wykorzystuje się dzieci nawet kilkuletnie. To one przejmują obowiązki prowadzenia domu (sprzątają, robią posiłki, piorą, etc.). Parentyfikacja jak w patologicznej rodzinie. Nie wiem po co więc były zabierane z domu, skoro nadal same muszą się o siebie troszczyć i zadbać o swój byt. Nada nikt się nimi nie opiekuje.
Kiedyś było źle, bo dzieci wychodząc z placówek nie potrafiły niczego, bo wszystko za nich robili dorośli (chociaż 18 letnie dziecko z "normalnej" rodziny też niewiele potrafi). Teraz robią wszystko czego dorośli nie robią.
etatysta


Napisano: 29 sie 2016, 17:27

marcin75 pisze: Jak kolega ma 14 gdzie są małe dzieci to ma tam i pielęgniarkę, terapeutę i innych.
marcin75 pisze:. Nie przewiduję żadnych sprzątaczek lub opiekunek dziecięcych gdyż mamy starsze dzieciaki.
Hm , kadra i rodzaj specjalistów uzależniona od wieku dzieci ??? małe dzieci - starsze dzieciaki.
Abstrahując od tematu , tylko siąść i rzewnie łzę opuścić...
Ja dorzucę do tego cytat z innego tematu:
mmariusz pisze: A to już majstersztyk
ZASPOKAJANIE POTRZEB EMOCJONALNYCH
jak ? Zapewnienie najmłodszym dzieciom pomocy i opieki starszych wychowanków.
Elastyczność zatrudnienia w placówkach przybrała rozmiary o jakich nawet ci w ministerstwie nie śmieli marzyc.
mmariusz

Napisano: 30 sie 2016, 12:00

Witam. Moim zdaniem elastyczność jest właściwą drogą. Oczywiście musi być ona połączona zdrowym i racjonalnym sposobem myślenia. Niestety my lubujemy się w komplikowaniu sobie życia poprzez stwierdzenie - tego a tego nie ma zapisanego w ustawie lub rozporządzeniu więc nie wiem jak to zrobić. Największą bolączką tej naszej ustawy jest zbyt duża legalizacja procesu opieki i wychowania. Rozmawiając z znawcami prawa rodzinnego słychać pogląd, iż ustawa powinna być krótsza i to bardzo i określać ramy pieczy zastępczej na szczeblu gminy, powiatu i województwa. Każdy samorząd powinien realizować swoje potrzeby w tym zakresie tak jak uważa za właściwe. Ja też przychylam się temu poglądowi. Jak mam w grupie w tej chwili np. 2 upośledzonych dzieciaków w stopniu głębokim plus kilku innych trudnych to daję tam dwóch wychowawców plus specjalistyczne wsparcie. Jak grupa się zmienia i np. odchodzą bardzo trudne przypadki to wsparcie specjalistyczne idzie w innym kierunku. No tak tylko, że do tego potrzeba kasy a niestety nie zawsze samorządy to rozumieją. I wracamy do punktu wyjścia. Liczy się dziecko czy to ile będzie ono nas jako samorząd kosztować.
marcin75

Napisano: 30 sie 2016, 21:32

To co piszesz oczywiście ma sens. Problem [polega właśnie na tym, że to wielkość placówki wpływa na jej elastyczność. Im większa placówka, tym większe przesunięcia możesz dokonać. Pracując w placówce, gdzie w budynku przebywało 45 dzieci nigdy nie było problemu z zastępstwami, planami wakacyjnymi i urlopami. Bywały sytuacje gdy wychowanka lub wychowawcę można i trzeba było przesunąć np. do innej grupy i to robiono "z automatu". Niezależne placówki to problem kadrowy (wychowawców nie przesuniesz tak po prostu, bo każdy z nich jest zatrudniony w innej placówce). to samo wychowankowie. Sytuacja dyżurów świątecznych czy wakacyjnych to już w ogóle kpina, bo zostaje np. 3 lub 4 wychowanków w każdej 14 i w każdej placówce musisz im zapewnić osobno opiekę. Na tak nieefektywną i rozrzutną politykę kadrową stać chyba tylko państwowe/samorządowe placówki bo robią to za nie swoje pieniądze. Pisałeś o 7 wychowawcach psychologu, pedagogu, terapeucie itd. To daje pewien komfort, ale jednocześnie koszt tego to ok. 5000 zł. Pokazałem drugą stronę medalu, że można to samo zorganizować za 2x mniejsze pieniądze i przy mniejszej ilości etatów. Oba rozwiązania są złe bo Twoja propozycja to dramatyczna rozrzutność pieniędzy podatników. Moja propozycja z 4 wychowawcami to "dozór osób i mienia" a nie wychowanie i opieka. Oczywiście 4 wychowawców na 14 dzieci w placówce mogącej pomieścić np 45 wychowanków to pełen komfort w zapewnieniu im pełnej opieki i wychowania i przy racjonalnym budżecie.
Utrzymywanie drogich małych domków nie ma sensu (i pewnie stanie się to głównym argumentem za likwidacją placówek), a im drożej tym szybciej ktoś się za to weźmie na serio. Tworzenie tanich małych domków to igranie z ogniem i proszenie się o tragedię, która wcześniej czy później się wydarzy (co będzie argumentem za likwidacją placówek).
PS. Ustawa od początku była zła i napisana koszmarnym i nieprecyzyjnym językiem. "Dopchnięta kolanem" przed wyborami , by ciemny lud zobaczył kolejny sukces władzy i nową reformę. Nieformalny ale nachalny lobbing ze strony różnych organizacji pozarządowych i ich aktywny udział w tworzeniu ustawy nadawałby się na ciekawy artykuł o sposobach tworzenia prawa w tym kraju. Przy okazji okłamywano i manipulowano wszystkimi z placówek udając dialog lub składając obietnice bez pokrycia. Naprawa tego przez danie większej swobody, to gaszenie pożaru benzyną. O możliwościach i elastyczność świadczy przykład kadry do 14 gdzie Marcinie piszesz o 7 wychowawcach, a ja przewrotnie mówię, że 4 wystarczy. W obu przypadkach wszystko zgodnie z prawem ;) Sądzę, że już teraz skala patologii jest tak duża (patrz np. afera z jedzeniem w Gdańsku), że pozwolenie na jeszcze większa swobodę pewnie skończyłoby się zgonami dzieci.
etatysta

Napisano: 02 wrz 2016, 9:48

U nas mieliśmy samodzielne dyżury po dwanaście godzin w dzień na wakacjach w czternastce..myślałem,że flaki wypruję..teraz też niewiadomo co będzie.Placówka samorządowa.
jedynka

Napisano: 06 gru 2016, 12:02

"...Zastępuje się dziećmi sprzątaczki i opiekunki..."
A u nas tak własnie jest. A tak naprawdę wiadomo, że wszystko spada na wychowawcę (pracującego pojedynczo, nie w parze). Bo jak posprząta dziecko, zwłaszcza ten zbuntowany nastolatek? Wszystkiego trzeba dopatrzeć, poprawić, niejednokrotnie zrobić samemu. A gdzie praca z dzieckiem? Nie ma czasu na toaletę...
Zuzzana



  
Strona 2 z 2    [ Posty: 16 ]
NIE PRZEGAP WAŻNYCH INFORMACJI! POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU
[ ZAMKNIJ ]
Usuń ciasteczka witryny
 
x

 

x