Kara jako środek wychowawczy jest nieskuteczna co wynika chociażby bezpośrednio z behawioryzmu. Przeważnie nie jesteś w stanie spełnić przesłanek niezbędnych do zastosowania kary jako skutecznego narzędzia zmiany niepożądanego zachowania (natychmiastowość, adekwatność, zastosowanie kary po każdym niewłaściwym zachowaniu itp.), chyba, że dysponujesz warunkami laboratoryjnymi i permanentnie inwigilujesz wychowanków. Przeciętny student pedagogiki tą oczywistą prawdę poznaje już na pierwszym roku np. na dydaktyce ogólnej, psychologii ogólnej czy rozwojowej. Źle zastosowana kara częściej przyniesie efekt odwrotny: bunt i wyuczenie zachowań, które będą sprzyjały unikaniu kary, a nie zmieniały zachowanie na właściwe (kłamstwa, zrzucanie winy na innych itd...). To, że jest nieskutecznym środkiem wychowawczym nie oznacza, że karę można i powinno się wyeliminować z procesu wychowania, ale ważny jest kontekst jej stosowania (adekwatność, cel, osoba wymierzająca karę itd...)
Co ma kara do reintegracji rodziny? Dlaczego dzieci mają ponosić karę za złe zachowania w placówce skoro rodziców nie każde się za ewidentnie karygodne zaniedbania? Dlaczego dzieci chcesz karać a rodziców wspomagać? Czyżby przypadkiem nie powinno być odwrotnie? Dlaczego wobec winy dzieci jesteś stanowczy, konsekwentny i karzący a wobec winy dorosłych jesteś pomocny, wspierający i wyrozumiały? Czy to nie hipokryzja? Czy przypadkiem ta niekonsekwencja i podwójne standardy wobec złego zachowania dorosłych i dzieci nie wyrabiają złych nawyków. Czy przypadkiem nie wyrabia się w dziecku postawy \"jeśli coś mam i zrobię coś złego to mi to zabiorą, ale jeśli przepiję wszystko to nie będą mieli co mi zabrać i będą musieli mi dołożyć\"?
PS. Płacę mandaty i nie dyskutuję - to kwestia honoru.