Oj ci super urzędnicy. Na wszystkim się znają. Znają się na lampkach, żywieniu dzieci, wychowywaniu, leczeniu, pracy psychologa, pedagoga, pracownika socjalnego...
To tylko dzięki wnikliwym kontrolom urzędników w tych strasznych domach dziecka dzieci nie śpią na słomie, nie są głodzone i nie muszą chodzić na szczaw z nasypu, nie wychowują ich okrutni sadyści, którzy tylko czyhają by skrzywdzić biedne sierotki. Dzięki ich wnikliwej kontroli ktoś w ogóle zajmuje się dziećmi. Gdyby nie ich ciężka praca to nikt by tak skrupulatnie nie prowadził rozbuchanej dokumentacji. Dzięki ich wizytom regularnie pojawiają się kolejne genialne propozycje rozwiązania żywotnych problemów domów dziecka, np. \"W jaki sposób potwierdzić wypłatę kieszonkowego rocznemu dziecku?\" Bez merytorycznego wsparcia i wnikliwej kontroli urzędników na pewno nikt by sobie nie poradził z tym problemem i stała by się tragedia.
a czy roczne dziecko otrzymuje kieszonkowe? oj etatysto, Ty chyba ludzi nie lubisz. krytyka wszystkich i wszystkiego. a można ze sobą współdziałać, w obrębie tego co jest - tych czasem dziwnych przepisów, znam takie przypadki
No właśnie, przecież to jawna niesprawiedliwość. Dlaczego roczne dziecko nie dostaje kieszonkowego tylko dopiero pięciolatek? Ech znowu te nierówności w placówkach... Znowu młodsi maja gorzej... Powinno się zrównać wszystkie dzieci w dostępie do kieszonkowego tak jak zrównuje się pracowników czyli tych starszych zrównać z młodszymi. Walczmy o likwidację kieszonkowego jako źródła nierówności w placówkach!
No właśnie! Atmosfera się psuje. Młodsi nienawidzą starszych, dochodzi do bójek. U nas ostatnio czterolatek skopał szesnastolatka i zabrał mu kieszonkowe. Po czym poszedł do sklepu i wszystkie pieniądze wydał na żelki o smaku coli. To przerażające, że rząd nic z tym nie robi.