Ja (jako Terenia) podałem tylko jeden model działania i to taki który jest dość często spotykany.
Młodzi nie mogą się dostać do pracy w pomocy społecznej z dwóch powodów:
1. Nie mają znajomości.
2. Nie ma wolnych etatów bo blokują je emerytki i rencistki.
To była by dla mnie przegrana sprawa wszak najgłośniej kwiczą najgrubsze świnie. Innymi słowy najbardziej burzą się ci którzy mają coś na sumieniu.
Ręka rękę myje.
Trudno jest udowodnić nepotyzm. Tym bardziej że te wszystkie ciotki i pociotki mają ukończone (zaocznie weekendowo) odpowiednie studia. Trzeba by się nieraz wgłębiać w konkursy na poszczególne stanowiska, weryfikować kompetencje kandydatów, porównywać.
Tylko w moim mopsie pracuje 4 członków rodziny pani dyrektor.
Nie miałbym nic przeciwko gdyby ci \"szczęściarze\" mieli odpowiednie papiery i kompetencje.
Od całej reszty chętnych wymaga się kosmicznych nieraz umiejętności, kilkuletniego stażu i znajomości (na pamięć) co najmniej 4 ustaw. Zaprasza się ich na testy, zadaje durne pytania (bazujące na hipotezach wyjętych z du.py nigdy nie mających miejsca w realu).
Pociotki to wszystko przeskakują. Grunt że się w papierach zgadza. BIP nie jest pusty.
Może będziesz ty udowadniał swoje racje?
w końcu napisałeś -
\"Tak wygląda praca w małych OPS-ach:) \"
będziesz długo mówił, przecież będą to historie o wszystkich małych ośrodkach.