oj zleca , zleca- spychologia. Pani Izo - zbyt piękne -żeby było prawdziwe- że asystent pracuje tylko w terenie...jak kierownictwo chce, tak trzeba robić ..przecież słyszała pani- Kamysz mówił...może asystent np. dzieci popilnować , ze żłobka przyprowadzić..czyż nie ...?
emilka może faktycznie źle się zrozumieliśmy ale jak słysze o wykonywaniu dodatkowych obowiązków wynikajacych z poleceń przełożonych (którzy często nie znają zakresu obowiązków itd) to aż mnie skręca.
Kinga moze faktycznie asystenci z dużym wynagrodzeniem nie zwracają uwagi na dodatkowe obowiązki, które musza wykonywać...za 3000zł też mógłbym pisac programy itp...
hmmm tak sobie czytam i czytam i rozumiem każdego po trochu... 1. pisałam gminny program wsparcia rodziny( polecenie służbowe) będąc zielona ale posiedziałam poczytałam i napisałam ( dzięki Bogu jesteśmy we dwie), 2. pisałam projekt za totalną darmoszkę ale sama chciałam się wykazać... nie wyszło... 3. co do zatrudnienia raz jestem na pół etatu a raz na cały w zależności kiedy gmina ma pieniądze... jak ktoś chce pracować to niestety (zwłaszcza w małych miejscowościach) musi robić pewne rzeczy z którymi do końca się nie zgadza... na szczęście PR mam ok
Mam takie pytanie, czy ktoś z Was pisał już do sądu opinie o rodzinie? Co powinna w szczególności zawierać taka opinia?
i drugie pytanie czy przy diagnozowaniu rodziny korzystacie z jakiś gotowych narzędzi, formularzy? czy tez piszecie swoje ogólne spostrzeżenia; będę wdzięczna za wszelkie uwagi.pozdrawiam asystentów.
witam,
kierowniczka naszego Ośrodka żąda od nas byśmy naszym Klientom robili naloty, czyli pojawiali się bez zapowiedzi. Nie pomagają wyjaśnienie, że rolą asystenta jest wspieranie a nie kontrolowanie i dlatego na spotkania umawiamy się z podopiecznymi. Kierowniczka życzy sobie przepisu, który mówi o tym, że asystent ma się na spotkanie umawiać w przeciwnym razie mamy chodzić do nich bez zapowiedzi. Co robić w tak absurdalnej sytuacji?
do gość.
To nie naciągaj się z kierownikiem . Nie ma takiego przepisu. Oprócz tego , który mówi , że z rodziną spotykamy się w miejscu jej zamieszkania lub w miejscu wskazanym przez nią-ale to też poniekąd ukierunkowuje w myśleniu.
Zwyczaj uprzedzania o wizycie asystenta w rodzinie wynika raczej - z funkcji asystenta - czyli towarzyszenia , bycia, podążania , wspierania. To nie kurator. Ale : nic na siłę i nic przeciwko szefowi - jak rozumiem... Takich przypadków jest wiele.
1. Wypracuj z rodziną - takie porozumienie - i powiedz , że nie wszystkie Twoje wizyty będą zaplanowane i nie zależy to od Ciebie. Wezmą to pod uwagę, będą wiedzieli o co chodzi,
2. Jeśli jesteś na takim etapie pracy z rodziną - czyli nie jest idealnie w tym co robią i jest jak jest - ale się starają - to nie powinno być żadnego problemu w związku z Twoim \" nalotem\" . Czyli druzgocących w skutkach efektów ubocznych- nazwijmy to.
Pytanie : co może się stać / co może wydarzyć się najgorszego - jeśli przyjdziesz bez uprzedzenia . ...? Nic. W końcu z nimi pracujesz - są \" na terapii \" i wszystko może się zdarzyć.
\"
2013-11-20 13:29
Re: Poradnik asystenta cz. II
wysłane przez ~gość dnia 2013-11-20 13:29:42
~gość
witam,
kierowniczka naszego Ośrodka żąda od nas byśmy naszym Klientom robili naloty, czyli pojawiali się bez zapowiedzi. Nie pomagają wyjaśnienie, że rolą asystenta jest wspieranie a nie kontrolowanie i dlatego na spotkania umawiamy się z podopiecznymi. Kierowniczka życzy sobie przepisu, który mówi o tym, że asystent ma się na spotkanie umawiać w przeciwnym razie mamy chodzić do nich bez zapowiedzi. Co robić w tak absurdalnej sytuacji? \"
Nic nie poradzisz na tępą pałę. Albo będziesz robić naloty wbrew zasadom, albo poszukasz innej pracy. Na pomocy społecznej świat się nie kończy.
Do gość
Z ustawy o wspieraniu rodziny wynika, iż praca asystenta rodziny jest formą wsparcia, dobrowolną (o ile sąd nie wskaże inaczej), przy jej aktywnym udziale (przy pisaniu planu pracy i jego realizacji), w miejscu jej zamieszkania lub miejscu przez nią wskazanym. To jest asystentura wspieranie a nie kontrolowanie, wymuszanie, napadanie, zastraszanie itd. Jak szef chce nalotów to za moment nie będzie asystentury w gminie w ogóle, bo klienci będą oporowali jawnie lub podstępnie (zamknięte drzwi i koniec współpracy) i nie skorzystają z tej formy wsparcia - pomocy, towarzyszenia. Owszem, może przyznać wtedy sądownie, zabrać zasiłki, ograniczyć prawa rodzicielskie, ale czy tworząc zawód asystenta rodziny naprawdę chodziło o przemoc w pomocy?