BEZROZUMNE OSZOŁOMIENIE SALONU [Tomasz Samołyk]
Powstanie nowego rządu wywołało nową kategorię zachowań mediów, "autorytetów" i ich wiernych odbiorców. Można je porównać do stanu emocjonalnego paranoicznego i zaborczego kochanka, który po wielu latach związku, dostał spektakularnego kosza. Zakochany nie jest w stanie się z tym pogodzić. Jego wściekłość przeradza się w oszołomienie, przez co nie tylko tworzy alternatywną rzeczywistość, ale z desperacją każe w nią wszystkim uwierzyć.
Doskonale rozumiem ten stan otępienia. Trudno mu się dziwić, łatwo zdiagnozować, lecz absolutnie nie można się na niego godzić. Po wielu latach obserwowania dyskursu publicznego, wiemy doskonale, że wszystkie chwyty stały się dozwolone. Nie można oburzać się na to, że uczestnicy życia publicznego osadzeni są w centrum ścierających się środowisk politycznych, kulturowych i medialnych. Zawsze będziemy mieli do czynienia ze skrajnymi opiniami - zarówno po stronie rządowej jak i opozycyjnej. Nie oczekujmy jakiejś zbawczej utopii, która wywoła stan powszechnego obiektywizmu, jednej i właściwej prawdy oraz rzetelności wyzbytej jakichkolwiek emocji.
Jednak to, co dzieje się od czasów wyborów i zaprzysiężenia rządu Beaty Szydło jest zjawiskiem przełomowym. Jest przejawem choroby, która zniekształca, demoralizuje i intelektualnie nas upadla. Abstrahując od poglądów politycznych, wybryki "salonu" obrażają inteligencję przeciętnego Polaka, którego traktuje się jak element bezmyślnego motłochu. Uważa się, że można powiedzieć mu już wszystko i z pozycji ex cathedra oznajmiać zasady funkcjonowania świata: niezależnie od faktów, opinii i rzeczywistego przebiegu zdarzeń. Charakterystyczne odwoływanie się do terminów skrajnych, kwantyfikatorów, świadczy nie tylko o bezmyślności, ale przede wszystkim o jawnej pogardzie dla nas, "maluczkich".
Nie wiem jak Państwo czują się w Rzeczpospolitej totalitarnej, w której demokracja przestała istnieć, a zamach stanu stał się faktem już historycznym. Taka bowiem diagnoza wypływa z ust "autorytetów" moralnych oraz etatowych dziennikarzy, broniących minionego "stanu rzeczy". Hiperbola, pustosłowie i skandale rodem z tabloidu. Godząc się na taką progresję wydarzeń, za dwa tygodnie dowiemy się, że Prawo i Sprawiedliwość dokonało aktu terroru, gwałtu, a może nawet ludobójstwa.