Napisano: 21 lis 2010, 19:32
Z
to bardzo ciekawe co piszesz, bo daje do myślenia. Nie chcę Cię bynajmniej dyskredytować, ale wjaśnij w jaki sposób uczysz na dwóch uczelniach pracując równocześnie w pomocy? I myślę tu zarówno o kwestii organizacji i o jakości pracy (jednej bądź drugiej).
Pewnie, że nie można wrzucać wszystkich do jednego worka, ale potem ci Wszyscy idą do różnych zakładów pracy i inni pracownicy cierpią z powodu bądź ich niekompetencji (w rózny sposób, np. przez nadrabianie za nich pewnych czynności, bądź też przyjmyjąc na własne twarze wstyd za prozaiczne, banalne wręcz błędy. Często ci \"wykształceni\" są lizołkami szefow, bądź szefów szefów, i pozostały personel dostaje w cztery litery, bo zrobione być musi, a nie jest choć powinien to zrobić akurat lizołek, który pomimo, że nie zrobił, jest zadowolony z siebie, bo wspiera go fakt znajomości szefa, bądź szefa szefa. Itd., itp. Znacie to dobrze ze swoich podwórek.
Paniętam, jak pewien stażysta wypisujac delegację w treści dokumentu napisał wyraz remąt, choć chodziło oczywiście o remont (akurat to pojęcie było w treści tekstu delegacji). Zwróciłem na to uwagę zastępcy głównego szefa, zupełnie niezłośliwie, a on mi na to, że dziś wiele osób ma dysleksję. I już, nie ma się czym przejmować. Dopiero wtedy wewnątrz szlag mnie trafił. Bo o ile w wykształceniu stażysty mogło być zaniedbanie w zakresie poprawnej pisowni tego wyrazu, to już w odpowiedzi z-cy szefa uzewnętrzniła się zwyczajnie jego głupota, bo na tym stanowisku, powinna być osoba świadoma. Przygłaskał fakt, że pracownik (nie ma znaczenia że stażysta) nie potrafi prawidłowo wysławiać się po polsku (w tym przypadku akurat w zakresie pisowni), przełknął to i poszedł dalej.
Ale znam też przypadek wieloletniego pracownika socjalnego (takiego \"wyjadacza\"), który przekazując informację na karteczce dla innego pracownika nieobecnego w tym dniu w pracy, napisał: \"zawieś te dokumenty do urzędu wojewódzkego\". Trudno powiedzieć jak ten pracownik się zachował. Bo jeśli zawiesił te dokumenty...
A ilu znacie takich pracowników \"wyjadaczy\", którzy mając problemy z obsługą komputera wykorzystują innych (najczęściej młodszych wiekowo i stażowo) do wykonania roboty za nich... bo im się należy. \"Wyjadaczom\" jednym. A ilu znacie takich starych stażowo pracowników administracji, którzy mają problem z podstawami Kpa? A ile sie przy okazji nagadają ile to oni wycierpieli przez te 20 czy 30 lat w pracy? Tak jakby szli do pracy z założeniem, że będą tam leżać, grać w karty i jeszcze co miesiąc nagrody odbierać.
Tragedia.
No tak, ale głównym tematem była kwestia porażki demograficznej i tego, że tacy właśnie \"wykształceni\" przejżeli na oczy w tym zakresie. Fakt, że dostrzegli to teraz, tak szybko (bo problem istnieje i pogłębia się przynajmniej od jakichś 10 lat), wg mnie wskazuje m.in. na wysoki poziom inteligencji, jeszcze wyższy - wykształcenia, i najwyższy rozsądku i życiowej mądrości.