Zdaję sobie sprawę z tego, że w PRL za swoje wątpliwości mógłbym zostać zamknięty nawet w szpitalu psychiatrycznym. Dzisiaj jednak inaczej walczy się z oponentami. Przykleja się im etykietę chorych psychicznie, nienormalnych, chorych z nienawiści, spiskowców, zacofanych, ciemnogrodzian, nie-europejczyków itd.. Dzisiaj ośmiesza się człowieka, a jeśli człowiek zostaje ośmieszony jego poglądy i opinie niewiele znaczą. Możemy zgadzać się z czyjąś opinią lub nie zgadzać ale walcząc kontrargumentami. Jeśli jednak ktoś posługuje się socjotechnikami by zwalczyć oponenta a nie wykazać, że oponent myli się mamy do czynienia z terrorem medialnym.
Wiktor Suworow, były agent sowieckiego wojskowego wywiadu GRU powiedział m.in.: „…Reżim premiera Władimira Putina jest zbrodniczym reżimem. Nie znam co prawda zbyt wielu szczegółów dotyczących tragedii, do której doszło w ubiegłą sobotę w Smoleńsku, ale czas, kiedy Putin był u władzy, obfitował w polityczny terror. Mówię tutaj między innymi o zamordowaniu w Londynie mojego przyjaciela Aleksandra Litwinienki. Jednak to nie było tylko zwykłe morderstwo, ponieważ to było morderstwo przy wykorzystaniu radioaktywnego polonu. Był to więc pierwszy w historii akt terroryzmu z wykorzystaniem radioaktywnych substancji. W czasach rządów Putina zabito także dziennikarkę Annę Politkowską, nastąpiły morderstwa Czeczenów itp. Bezpośrednio była w to zamieszana rosyjska dyplomacja. Tak więc widzimy, że dla Putina to nie jest problem. Kiedy on doszedł do władzy w roku 1999, kiedy umocniła się jego władza, rozszerzył się w Rosji terroryzm. Kiedy doszło do wysadzeń domów w Moskwie, wszyscy mówili wówczas: \"Potrzebujemy władzy silnej ręki!\". Tymczasem ja mówiłem: \"Dajcie spokój. Po pierwsze potrzebujemy mądrego przywódcy. Dopiero w drugiej kolejności potrzebujemy silnej ręki\". Ludzie jednak wierzyli w to, że aby zatrzymać terroryzm, potrzebujemy silnego przywódcy z KGB. W rzeczywistości jednak to rosyjskie służby stoją za organizacją aktów terroryzmu. Liczba zbrodni politycznych jest niespotykana. Chodzi w tym momencie głównie o dziennikarzy, których Putin traktował jako swoich wrogów. Podkreślam, że w tym momencie nie mówię o tragedii w Smoleńsku, ale o tym jedynie, iż Putin nie ma żadnych zahamowań, że może być zdolny do wszystkiego. … … Tak, widziałem. Jest mi bardzo trudno oceniać ten film, ponieważ najpierw musimy się dowiedzieć, czy jest on prawdziwy, czy też może spreparowany. To zaś muszą ocenić eksperci. Ja nie lubię też osądzać, wolę przedstawiać fakty. Ale bardzo - podkreślam - bardzo dużo dziwnych rzeczy pojawia się wokół smoleńskiej tragedii. Przytoczę tutaj chociażby informację, którą usłyszałem od jednego z polskich dziennikarzy będących na miejscu katastrofy, że rosyjskie służby natychmiast po wejściu na teren tragedii zabrały czarne skrzynki. Natychmiast wówczas powiedziałem, że oni próbowali coś ukryć - to po pierwsze. Lub też wykazali się totalną głupotą.
Wyobraźmy to sobie. Nie ufamy sobie nawzajem. I jest jakaś część dowodów, których nie mogę dotknąć. Powinienem wówczas powiedzieć polskiemu rządowi: \"Proszę, ja nie ufam tobie i ty nie ufasz mi. Zapytajmy więc w tej sprawie niezależnych międzynarodowych sędziów. Natychmiast zwołajmy ich tutaj!\". Razem - my i wy, wraz z niezależnymi ekspertami - możemy otworzyć te czarne skrzynki, by dopiero wtedy zobaczyć, co one zawierają. Ale jeśli my, Rosjanie, zabieramy te skrzynki na kilka godzin (słyszałem nawet, że przez 15 godzin one były w posiadaniu rosyjskich służb!) i nic o tym nie mówimy, to ja w tym widzę coś dziwnego. Jest to więc - jak już powiedziałem - albo naruszenie wszelkich przepisów, albo też maksymalna głupota. …”.