witam
zwracam się do osób pełnych zrozumienia o pomoc.
jestem osobą młodą,prawie 3miesiace czasu byłam bezdomna mieszkałam w opuszczonym baraku,było to dla mnie trudne zwłaszcza że jest to zima,nie wspomne nic o jedzeniu,marzeniem dla mnie było zjedzenie dla mnie choćby suchej bułki,nie miałam gdzie pójść,nigdy o nic nie prosiłam,wstydziłam się ale wiem do czego głod i zimno oraz chęć wyspania się moze skłonic człowieka,zaczełam wierzyć że świat kocha ludzi nieszcześliwych,że powstał tylko po to aby zadawać ludziom ból,
pewnego dnia gdy się obudziłam w starej ruinie stał nademną jakiś chłopak,który zaczął mi pomogać,po pewnym czasie zaproponował mi że wynajmie mi pokoj w zamian za sprzątanie u niego i uprzątanie mieszkania.
zgodziłam się -od 3 miesiecy czasu normalnie się wyspałam,zobaczyłam swoje ciało całe sine,jakby popękane,chociaż tego nie czułam,nie czułam wogóle już bólu,
te piękne chwile trwały bardzo krótko ponieważ mój nowy kolego wyjechał a jego mama kazała mi opuścić mieszkanie,nie protestowałam,byłam obca nie lubie się narzucać,zabrałam tylko to co miałam na sobie -czyli nowe ubrania od tego chłopaka,chociaż dobrze że chociaż troszkę cieplejsze a nie podarte spodnie,cienka kurka i dziurawe buty.
znowu czułam się jak na warcie i służbie własnego życia,może poprostu przypadkowo się urodziłam i prypadkowo zyje?
zaczynam sie już bać,chociażmój strach bywa już lżejszy od tego zmęczenia,odwieczną pogonią za normalnym życiem,
za jakiś czas spotkałam na mieście moją dawną koleżanke,dziwiłam się że do mnie podeszła,bo ci wszyscy co mnie znali to albo się porozjeżdzali za granice albo mieli swoje zajęcia i nie interesował ich mój los,mieli swoje sprawy,ale wracając do tej mojej koleżanki,wstydziłam się bardzo swoim wyglądem,ona nic nie wiedziała że nie mam mieszkania ,że jestem głodna,ale spytała się czy pojdę z nią do niej,poszłam,nie mogłam wytrzymać opowiedziałm jej wszystko,co mi się przydarzyło,kazała mi zostać u siebie na noc,zgodziłam się bo na dworze wtedy było z minus 25 także nie wiem czy bym rano była w stanie wstać,jestem już u niej tydzień,ale nie mogę przecież siedzieć tak komuś na głowie tym bardziej że mieszka ze swoją rodziną i też liczą się z każdym groszem,dlatego też bardzo proszę wszystkich życzliwych o pomoc dla mnie,chce pójść na jakąś tanią stancję i zacząć nową pracę i życie.
moja prośba kochani jest teraz najgłośniejszym krzykiem,a raczej wołaniem o pomoc ,ale czy to wołanie złagodzi moją temparaturę tęsknoty za normalnym bytem?????????????
dla tych co chcieliby mi pomóc symboliczną kwotą podaje numer konta
62-11402004-0000350262568593