Napisano: 26 maja 2015, 10:49
Przegrana Komorowskiego, to przegrana przede wszystkim polityków dawnej Unii Wolności i środowiska Gazety Wyborczej. Przyznali to właśnie politycy PO, którzy wczoraj odżegnali się od tej porażki. Prezydentem Polski nie może być ktoś, kto jedynie mówi o łączeniu i byciu prezydentem wszystkich Polaków a tak naprawdę znaczną część społeczeństwa ma w pogardzie. Polacy są inteligentni i fałsz zauważyli. Podczas kampanii wyborczej zwróciłem uwagę, że jeśli tylko sztab nie upilnował Komorowskiego i pozwolił mu na mówienie tego co naprawdę myśli, to byliśmy świadkami pełnych pogardy i agresji ataków na połowę Polaków. Człowiek, który myśli samodzielnie i słuchał wielu wystąpień Komorowskiego, na pewno zastanawiał się dlaczego posługuje się on w swoich przemówieniach zbitką zaledwie kilku wyświechtanych sloganów. Dla mnie w pewnym momencie stało się jasne, że Komorowski nie mówi tego co naprawdę myśli, tylko to co mu przygotowano, czego go wyuczono. Zwłaszcza, że pamiętałem jego agresywne wystąpienia, gdy jeszcze był Marszałkiem Sejmu. Jego przekaz miał na celu wprowadzanie Polaków w błąd. Niekontrolowana kampania wyborcza zdemaskowała jednak Komorowskiego całkowicie. Zafałszowane sondaże, których celem było przede wszystkim stworzenie w społeczeństwie wrażenia, że nie warto głosować na kogoś innego, bo to Komorowski wygra z dużą przewagą, wprowadziły jednak w błąd głównie Komorowskiego i jego sztab. Tak bardzo uwierzyli, że prezydenturę mają w kieszeni, że „spuścili ze smyczy” Komorowskiego. Dzięki temu dał on kilka występów agresji, które bardzo dużo dały Polakom do myślenia. Jak to, taki grzeczny i miły pan a tak wrzeszczy na ludzi? Tak im grozi i tak ich straszy? No i się porobiło. Okazało się, że w akcie desperacji, z powodu małej ilości czasu na naukę, przydzielono Komorowskiemu osobistą suflerkę. To pokazało, że Komorowski jest jedynie figurantem, niezdolnym do samodzielnego funkcjonowania. Dobrze, że ten pan żegna się z urzędem, którego absolutnie nie był godny a kwintesencją tego był jego występ w Japonii. Jestem przekonany, że nawet średnio rozgarnięty obywatel nie pozwolił by sobie na wchodzenie w butach na krzesło w parlamencie państwa, którego był gościem.