Wiele wskazuje na to, że w Warszawie nieruchomości o wartości co najmniej kilkuset milionów zł. zostały przejęte na podstawie sfałszowanych testamentów, wyłudzonych roszczeń oraz tworzenia spółek zombie na podstawie kolekcjonerskich certyfikatów przedwojennych akcji.
Oznacza to, że termin "dzika reprywatyzacja" to eufemizm.
To jest zwykła: KRADZIEŻ MIENIA WIELKIEJ WARTOŚCI.
Pod takim zarzutem powinni być postawieni handlarze roszczeniami, skorumpowani urzędnicy warszawskiego ratusza oraz umoczeni po uszy przedstawiciele władzy sądowniczej.