Napisano: 12 kwie 2015, 17:17
Wygląda OK. Kompleksowo.
Wydaje mi się że im mniej urzędników w środowisku przemocowym tym lepiej. Gdyby mnie obił mąż i potrzebował(a)bym pomocy cenił(a)bym prywatność i spokój. Wkurzył(a)bym się gdyby wpadł do mnie najpierw socjalny, potem asystent, potem kurator, dzielnicowy a po tym wszystkim musiał(a)bym iśc jeszcze do psychologa. Trzeba się spróbować postawić w sytuacji bitej, poniżonej ofiary.
Oddzielenie ofiary od sprawcy (wymagany pośpiech), pomoc w załatwieniu spraw urzędowych a potem wsparcie finansowe jeśli jest konieczne i psychologiczne.
Inaczej będzie się pracowało z małymi dziećmi a inaczej z kumatymi nastolatkami.
Ta szkółka dla młodych gniewnych to fajny pomysł pod warunkiem że będzie się do nich mówiło ludzkim głosem. Na taką młodzież dobrze wpływają spotkania z nawróconymi więźniami albo ćpunami. Więcej zdziałają niż sztywny urzędas mający wbitą do łba nudną teorię.
Ludzie się zmieniają na lepsze wtedy kiedy spotykają kogoś podobnie doświadczonego i przy tym charyzmatycznego. W kimś takim odnajdują autorytet. Trzeba im też wyjaśnić (używając mocnych słów) co stracą jeśli się nie zmienią. Każdemu na czymś przecież zależy. Warto też Emilko pomyśleć o zajęciach sportowych. Wysiłek fizyczny zabija agresję. Pozwala rozładować stres.
Nie wiem czy pomogłem.
Ogólnie interesujące cię usługi nie powinny być "papierowe" (testy, formularze, przepytywanie itp). Wszystko powinno czerpać z życia. Ofiary przemocy potrzebują ciepła, empatii, zrozumienia, prywatności, kumpla, prostych wskazówek, dowartościowania. Biurokrację ogranicz do minimum.