Wciąż zastanawiacie się i pracujecie nad skutkami, a nie nad przyczynami. To jest brak profesjonalizmu. Jako środowisko zgadzamy się na istnienie przyczyn, a udajemy, że walczymy(wspieramy, pomagamy - pytanie, komu?). Dobrze, że izoluje się sprawcę od ofiary. Tylko pytanie podstawowe dlaczgo on stał się sprawcą? Ktoś powie, że filozofuję. Pytanie zastępcze, wymienne - wobec pierszego - co jest przyczyną tego, że sprawca stał się sprawcą? Co urodził się taki? Bzdura. Jeśli ktoś traktuje cały problem powierzachownie - to zgadzam się - brak jest profesjonalizmu, a brak profesjonalizmu powoduje, ze mamy taką opinię jaką mamy. I to idzie od samej góry, albo od dołu - zależy jak spojrzeć

Pracowniku socjalny na pewno nie jesteś złym pracownikiem, ale czy socjalnym. Ci, którym pomagamy nie są w niczym gorsi od nas. postaw siebie na miejscu osoby, której z byle powodu (nawet bzdurnego - bo i takie się mogą zdarzyć) zabiorą dziecko. Juz widzę, jak ze zrozumieniem i pełną kulturą respektujesz egzekwowanie prawa przez administrację samorządu czy państwa. I jeszcze jedno - nikt nie mówi w doniesieniu do głównego problemu o maltretowaniu dzieci tylko o wychowywaniu. Ostatnio byłem na spotkaniu dot. przemocy. Był przedstawiciel policji, sądu, kurator, pracownicy socjalni itd. Pani z sądu (psycholog sądowy i jeszcze ktoś tam z wykształcenia) stwierdziła - o zgorozo - że w zasadzie każdy z nas spotyka się we własnym zyciu z przemocą psychiczną w różnych relacjach rodzinnych. Wobec tego - no przecież nie można inaczej wnioskować - winni nas wszystkich potraktować jak ofiary i jeszcze dla uzupełnienia - jako sprawców przemocy. Zamykajmy się wzajemnie dla przykładu, potem zwalniajmy i otaczajmy opieką specjalistów z zespołów interdyscypinarnych. A co do pieczy zastepczej - dlaczego jest ona potrzebna? Jeśli dziecko straciło rodzica z przyczyn naturalnych - rozumiem. Jeśli zaś rodzic \"stwierdził\", że jego dobre samopoczucie jest ważniejsze niż obowiązki rodzicielskie względem dzieci czy małżeńskie wobec drugiego rodzica (ew. konkubenta, czy konkubiny) i \"odszedł\" od rodziny to to już nie jest normalne. Jeśli nie jest normalne - to gdzieś tu należy szukać przyczyn patologii w rodzinie, opiece nad dziećmi i wychowaniu. Proste. Normalny człowiek stoi na nogach, a nie na głowie. To jego naturalna postawa człowieka. Jeśli czesto państwo samo kreuje powyginaną osobowość indywidualnych osób - to niech bierze za to odpowiedzialność, a nie kolejnymi i-diotyzmami próbuje zatuszować swoje karygodne błędy. A najlepiej zdrową rodzinę ubezwłasnowolnić w sprawowaniu jej podstawowych funkcji.