Ja bym powiedział tak: sąsiadów nie możesz wypytywać, ale nikt Ci nie zabroni ich słuchać.
W wielu wypadkach aktywnie słuchając sąsiada, który sam Cię zaczepi spowoduje, że uzyskasz informacje nawet nie zadając pytań.
Oczywiście, że nikt z sasiadów nie ma prawa wiedzieć, ze jego sasiad korzysta z Pomocy! Więc oficjalnie nie wolno nam zapukać i wypytywać. A nieoficjalnie też bym nie radziła, bo sasiedzi na ogół takie rzeczy sobie mówią. U nas całkiem niedawno była mała aferka, bo przyszła na skargę sąsiadka, którą koleżanka wypytywała się o klienta, a sam klient straszy sądem, bo będzie naznaczony przez 20 lat. Fakt, że będzie.
A my wypytywaliśmy sąsiadów po zgłoszeniu o libacjach w rodzinie gdzie były małoletnie dzieci w tym niemowlę. Pytaliśmy tez pedagoga szkolnego, przychodnię, rodzinę mieszkająca osobno.
Potwierdziło się.
Dzieci zostały zabezpieczone po zgłoszeniu sąsiada który został przez nas poproszony by nie byl bierny...
Teraz możecie sobie warczeć do woli i stosy przepisów cytować.
Niezbyt to udane chwalić się nadużyciem, albo wręcz łamaniem prawa. Rozsądnie to brzmi w sytuacjach ewidentnych, ale już niekoniecznie w granicznych, których mamy większość. Takie podejście może wnieść wiele złego, np. rozniecenie konfliktów rodzinnych, lokalnych, sąsiedzkich. I dobrze pamiętać, że osoby postronne niekoniecznie musza opowiadać rzeczy zgodne z prawdą. I warto dodać, że przesuwa to nasza pracę w kierunku interwencjonizmu, oddala od pomocniczości.
Pozdrawiam
do Kolo - w takich sytuacjach, to jeszcze zrozumiałe. Ale w innych nie. Moja koleżanka wypytywała jednych klientów o drugich klientów w zupełnie śmiesznych sprawach, np. czy klientka ma jakiegoś chłopa itd. Klienci się zgadali ze sobą i były jaja. Po co to robić? Mnie by było wstyd.