Strach mną trochę targa, bo u potencjalnych przyszłych chlebodawców będę miał papiery zbabrane budżetówką. Nadal dla ludzi urzędal to nierób, leser i człowiek nieprzydatny, z innego świata. Być może przyjdzie mi zaczynać wszystko od początku z bardzo niskiego szczebla, przy pracy fizycznej ale może za zbliżone pieniądze i 20 km dalej. Ale może nie.
Też zastanawiam się nad odejściem, do jakiegoś większego miasta, do powiatówki albo wojewódzkiego. Wiecie jakie są tam zarobki? Na poziomie gminy szału nie ma...
Wcale się Chłopaku nie dziwię.. przy takim kołowrotku i wariacji na temat zmian przepisów, wyliczania i ustalania dochodów i innych fajnych niuansów to zła atmosfera w pracy jest dobiciem do dna.. rozumiem Cie i gratuluje męskiej decyzji......
Jestem w tym "świadczeniowym" bajzlu od początku - od 2004 r., jestem też kierownikiem małego GOPSu - Od 2004 r. było setki zmian przepisów, setki niejasnych sytuacji, setki różnych interpretacji, tysiące ponaciąganych przypadków, setki awantur, wiele drobnych i mniej drobnych pomyłek, wpadek, przeoczeń... Miliony wydanych złotych, kilka stresujących kontroli, prokuratura, telewizja, dyscyplina budżetowa, groźby karalne, groźby pozwu. Świadczenia rodzinne, zaliczka, fundusz , alimenciarze, pomoc społeczna, DPS-y, kadry, ochrona danych, budżety, przemoc, sesje rady, zebrania wiejskie itd itp - ..."po drodze" rak jelita...
Pcham (pchamy) ten wózek dalej, nawet jeśli skrzypią kółka - robię to dla kasy, bo mam blisko i dobrą atmosferę w GOPS-ie (o którą staramy się dbać).
Pozdrawiam...