To pozornie brzmi logicznie - ale jednak nieuchronnie prowadzi do sytuacji, w której wystarczy odmówić wywiadu, aby wszystko zostało zapłacone przez innych. Jeszcze raz możemy rozważyć przykład: Kwota np. 3000 do płacenia, osoby zobowiązane A,B,C, wszystkie dobrze sytuowane. Osoby A,B udzielają wywiadu - i im się wylicza po 1500 (bo są zamożne). Osoba C (też zamożna) nie udziela wywiadu. Jej się przypisuje to, co zostało do płacenia. Tylko że to jest 0 (zero).
Oczywiście, można powiedzieć, że to nic nie szkodzi, bo w budżecie jest 3000, nieważne od kogo. Ale to urąga elementarnej sprawiedliwości.
Jeśli osoby A,B,C są w takiej samej sytuacji, to powinny płacić po 1000. Fakt, że się nie udzieliło wywiadu nie ma być przecież sankcją karną za obrazę majestatu urzędu. Ale też byłoby idiotyzmem, aby było to dobre narzędzie do przerzucania swoich opłat na pozostałe osoby, które współpracują.