Nie zgadzam się z Tobą, że dzieci są klientami w hotelu. Może tak być tylko wtedy gdy na to pozwolimy. Pracując z dziećmi w domu dziecka nie robimy niczego innego niż to co robimy w domu prywatnym. Od własnego dziecka też wymagam porządku, dbania o mieszkanie, robienia posiłków. No chyba, że się mylę. To od nas zależy jakie są relacje z dzieciakami, to my z nimi jesteśmy i odpowiadamy za ich przygotowanie do własnego życia.
Marcinie masz rację, ale ja odnoszę się tylko do prostych zależności funkcjonujących w placówkach op-wych. Wychowanek trafia do placówki najczęściej wbrew swej woli. Nie ponosi żadnych kosztów (bo on i rodzice najczęściej zwolnieni są z odpłatności za placówkę) ani konsekwencji łamania regulaminu (bo przecież nie można go skreślić z listy wychowanków). \"Z niewolnika nie ma robotnika\".
Na tym by było czysto zależy bardziej personelowi jak wychowankom (bo pracownik może zostać zwolniony, pozbawiony premii, dostać mandat od sanepidu etc. . Pracownik dostaje wynagrodzenie i ma po co się starać, a wychowanek? No i dlaczego wychowanek ma sprzątać skoro na etacie np jest sprzątaczka? I czy przypadkiem to nie współczesne \"niewolnictwo\" i wykorzystywanie dzieci do pracy, po to by można było wyrzucić z pracy sprzątaczki, kucharki, praczki, etc. I kto z Was w wieku 15-16 lat prał, sprzątał, gotował i robił Bóg wie co jeszcze? Pewnie większość \"specjalistów\" w tym wieku \"przypalała wodę\" a mamusie prały im gacie i nawet jeszcze na studiach jedzenie pakowała w słoiki do akademika
Marcin ma rację i Etatysta też - oczywiście, że to my w placówkach kształtujemy (lub usiłujemy) postawę tych dzieciaków (co trudne jest lub niemal niemożliwe w przypadku dzieci od 11-13 r.ż. wzwyż), ale kolejnym faktem jest to, że dzieci i ich rodziny traktują nasze placówki jak właśnie \"darmowe hotele\" - choć tu nie płacą to WYMAGAJĄ i uważają, że nic nie muszą; na pewno do takiego podejścia przyczyniają się różne instytucje i niektóre nieodpowiedzialne media, szukające sensacji, bez refleksji jakie będą negatywne skutki reportażu, publikacji, itp.
Prawdą jest też, że faktycznie nie jeden z nas w wieku 12 - 15 lat nie musiał w domu rodzinnym robić nic (gotowanie było abstrakcją), bo robili to rodzice, dziadkowie, itp.
Choć w licznych rodzinach bez podziału obowiązków m.in. na dzieci nie byłoby szans funkcjonować - a my ze swoimi 10 czy 14 osobowymi grupami funkcjonujemy jak taka liczna rodzina - co istotne NIEPEŁNA (1 wychowawca )
Pozdr..
w jaki sposób Marcin walczysz z ta roszczeniową postawą swoich wych-ków i ich rodziców (którzy na kazdym kroku wygaduja ,,jak zabraliście mi dzieci ,to teraz sami sobie radzcie...itp...itd)