moja kuzynka ma 23 lata i 4 letniego synka. przed porodem i po porodzie mieszkała u moich rodziców bo jej rodzice wyrzucili ją z domu.a facet z którym ma dziecko to szkoda słów - sądownie został pozbawiny praw rodzicielskich. mieszkała u nas prawie 3 lata . moja mama pilnowała małego a ona jeżdziłą do pracy, na początku ok ale później pojawiły się kłopoty bo Z. do niczego się nie garnęła nie zmywała, nie sprzątała, nie pomogła nic od siebie jak moja mama jej kazała to owszem zrobiła ale nic poza tym. małym się niezbyt zajmowała ciągle przychodziła z nim do mojego domu i siedziała przed tv a ja się z małym bawiłam, kolorowałam układałam klocki itp. mój synek bardzo się z nim zżył traktował jak brata. traktowała małego jak przedmiot ani go nie przytuliła no zero takich czułości jakie matka powinna okazywać swojemu małemu dziecku

W końcu jednak moja mama nie wytrzymała i musiała się od nas wyprowadzić. mieszkała krótko u swoich rodziców ale oni na 2 pokoikach z czego jeden to pokój z małym aneksem kuchennym to za mało jak dla 6 osób. po roku od rozstania z J poznała M. zamieszkała u niego i było rożnie raz mieli kasę raz nie ... ona starała sie dorabiać ale nie zawsze jej wychodziło . i czasami nie mieli prądu wtedy ciotka płaciła za nich rachunki. jednak i tu nie zagrzała miejsca zbyt długo. Więc wprowadziła się do moich dziadków, i tu się dopiero zaczęło. a jeszcze przed wprowadzeniem się do dziadków Z. zaliczyła nieudaną próbę samobójczą i krótki pobyt w kościanie. zamieszkała u dziadków mały poszedł do przedszkola a ona do pracy legalnej z umową na cały etat. Komornik ściąga jej z wypłat pewną część długu nie wiem ile to jest. jednak problemem nie są jej długi tylko to co ona wyprawia. codziennie urządza moim dziadkom awantury, zachowuje się agresywnie w stosunku do nich i swojego synka. ostatnio wykrzyczała dziadkowi : obyś zdechł !ty kur...! nie wpierdalaj mi się w nic. Płacę na życie więc mogę robić co chcę. słowa typu ku.. chuu.. są na porządku dziennym. kłamie, ze idzie do pracy a ma dzień wolny i pół dnia nie wiem gdzie się włóczy . bez niczyjej zgody przepisała małego z 9 godzin w przedszkolu na 4 bo mówi, ze 250 zł kosztuje ją przedszkole publiczne i że pracując na pełęn etat mając 1900 zł na rękę !! i dodatkowo 400 zł alimentów ją nie stać na przedszkole!!!. i moi dziadkowie zostali zmuszeni do pilnowania małego. co dla kogoś po 3 zawałach z rozrusznikiem serca jest mega wyzwaniem. nie robi nic w domu w niczym nie pomożę . Palcem nie kiwnie a tylko żąda i krzyczy na dziadków i swojego synka. moi dziadkowie są na skraju wytrzymania nie wiedzą co mogą zrobić w tej sytuacji jak się jej pozbyć z mieszkania ? co z małym. tak bardzo mi go żal razem z mężem kupuje mu rzeczy i oddaję mu wszystko to co mój synek ma za małe. K. zaczął się jąkać i widać że bardzo do niej lgnie a ona go odpycha.kiedy przyjedziemy do dziadków mały mnie nie opuszcza na krok. serce mi pęka kiedy wyjeżdżamy a on tak płacze że chce żebym go zabrała bo on się boi swojej mamy.ona go nie przytuli ,nie pobawi się z nim tylko całymi dniami jak nie jest w pracy siedzi przed laptopem lub telefonem. szlaja się po nocach z jakimiś typami. zaraz nie daj Boże znowu zaciąży i co wtedy ? 2 tygodnie temu byłam u nich i opierd....m ją i wiecie co mi powiedziała, że jak mi tak zależy to mogę sobie małego zabrać bo ona go nie chce
