Ja pracuję 15 miesiąc i już przestałam się tak przejmować. To, o czym my mówimy to są rzeczy z kosmosu. To są rodziny, które z pokolenia na pokolenie są nauczone, że pewne rzeczy im się należą i zadowala ich minimum. W większości rodziny są zmuszone do podjęcia współpracy np. tym, że zabierze im się zasiłek. Jak widzę czasem ich miny, kiedy wchodzę do mieszkania (zazwyczaj wywracają oczami) to flaki mi się przewracają. Bardzo niewdzięczna robota. Małe rzeczy cieszą najbardziej. Po 3 miesiącach pracy z rodziną zazwyczaj coś się udaje zrobić, bynajmniej u mnie tak to wyglądało.Asystentkkka pisze:Ja dopiero zaczynam swoją pracę jako asystent. wcześniej myślałam, że te rodziny, które jednak godzą się na naszą obecność w swoich domach będą bardziej skore do współpracy ale niestety najczęściej napotykam na opór, niechęć albo w ogóle traktują mnie tak jakbym im dzieci miała wychować w jeden dzień a oni sami nic nie musieli robić. czasem wracam do domu i ciężko mi z tym jest bo czegoś nie zrobiłam, bo coś się nie udało, jakieś totalne dno.
Asystentkkka pisze:Wiem właśnie, że robota jest dość niewdzięczna. Zależy mi na efektach pracy bo jestem dość ambitna tylko widzę, że ta moja ambicja to może mnie zeżreć. nie wiem np. jak spojrzy na to mój kierownik GOPS, że nie mam pewnych dokumentów, tj. planu pracy z rodziną, notatki tez takie sobie, niekiedy to po prostu nie mam co napisć