\"Helołin\" podoba mi się bardziej niż nasze pełne sztucznego patosu, kiczu, pokazówki, smutku i martyrologii wszystkich świętych. Dziwię się tym naszym postawom. Katolik nie powinien ani bać się śmierci ani ubolewać nad startą bliskiego. W końcu śmierć to początek czegoś lepszego zaś zmarły po tamtej stornie zaznaje prawdziwej arkadii. Bez wojen, cierpienia, bólu.
Amerykanie się cieszą. Luz i spontan. Warto by tu podyskutować o tym iż 80% naszych świąt, rocznic i uroczystości polega na zadumie, opłakiwaniu i właśnie martyrologii. Świętujemy przede wszystkim narodowe porażki. Tak się również kreujemy na świecie. Najbardziej męczeński naród na niebieskiej planecie. Przez to europejczyk jedynie Jana Pawła II oraz Lecha Wałęsę kojarzy z czymś dobrym co nas - Polaków spotkało. I taka opinia nam nie przeszkadza. Do takich wniosków doszli też badacze którzy przewertowali kilkadziesiąt podręczników z historii. Same klęski, upadki, rozbiory i zdrady. Za mało się pisze o UE i dobrych rzeczach które miały miejsce po 1989r (wcześniej zresztą też). Dziwna sprawa.
Wracając do tematu - wolę cukierka i psikusa aniżeli znicz. Pewnie to dlatego że do Boga od wielu lat mi bardzo daleko. Co nie znaczy że nie myślę o swoich zmarłych bliskich. Myślę. Pamiętajcie że poza 1 listopada też można ich powspominać i jechać na cmentarz.