No to faktycznie jakaś dziwna sytuacja. Placówka która nie potrzebuje pomocy rodzin zaprzyjaźnionych, wolontariuszy itd.?
Według mnie ta cała procedura powinna wyglądać tak: przyjeżdżasz, spotykasz się z dziećmi, rozmawiasz, poznajesz, po jakimś czasie pada propozycja stania się rodziną dla konkretnego dziecka. Albo żadne, wtedy inny dom dziecka itd...
Ale jak chcesz do siebie zniechęcić kadrę i dyrekcję to przyjedź do placówki i powiedz \"jestem rodziną zastępczą i chcę jakieś dziecko - koniecznie małe.\" Pracownicy placówek też mają uczucia i na \"rozdawnictwo\" dzieci reagują awersyjnie.