Napisano: 07 sty 2015, 11:48
Edukacja seksualna nie jest legalizacją przestępstwa, ani nauką technik mordowania. To oklepane, nadużywane i fałszywe argumenty. Wręcz przeciwnie-przez uświadomienie młodzieży ma na celu ograniczanie negatywnych zjawisk.
Tu jest raczej konflikt dwóch sił, między którymi należy złapać równowagę, bo przejście na którąkolwiek nie kończy się dobrze. Z jednej strony świat kapitalistycznego konsumpcjonizmu- Człowiek ma kupować telewizor, pralkę, samochód, wczasy, usługi potrzebne i nie potrzebne, ma pracować po 16 godzin dziennie. Ma być partner, partnerka, pies lub rybki i luksusowe mieszkanie na kredyt. Na dziecko w tym świecie nie ma miejsca. Stąd coraz bardziej zaawansowane techniki antykoncepcji i program chemicznego skrajnego rozpłodnienie społeczeństwa.
Z drugiej strony zapyziały konserwatywny model udawania, że nie istnieje ludzka seksualność. Wnioskowanie, że jak nie przekaże się wiedzy dzieciom na temat ich seksualności i sterowania nią to te dzieci będą żyły w czystości do ślubu - 30 lat? Sprytny system manipulacji. Człowiek ma żyć w poczuciu winy za wszystko co jest związane z jego seksualnością. Złamanie wstrzemięźliwości - grzech ciężki. Ale Kościołowi zależy na jak największej ilości tych "grzechów ciężkich". Do jak największego skutecznego ich popełniania służy zakaz antykoncepcji. Potem w małżeństwie też jest całkowity zakaz antykoncepcji. Wierny ma się mnożyć i nie dyskutować. Nie chodzi o to, że był numerek - to jest szybko darowane w konfesjonale. Chodzi o to że nic nie może stać na przeszkodzie, aby z numerku były konsekwencje -małżeństwo i dziecko.
Zarówno całkowite przyjęcie pierwszego jak i drugiego modelu nie prowadzi do niczego dobrego.
A kto jest zupełnie bez winy przy stosowaniu drugiego modelu niech pierwszy rzuci kamieniem.