\"...Nigdy nie za wiele przypominani a postaci Amerykanki Jane Roe, której \"przypadek\" doprowadził w 1973 roku do legalizacji zabijania nienarodzonych w jej ojczyźnie. Po latach przyznała się, że nie było żadnego gwałtu, był romans. Dziś Jane Roe jest znaną obrończynią życia. Sumienie nie zostawiło jej w spokoju. (Podobnie wyglądał \"przypadek\" czternastoletniej Irlandki, która związała się z przyjacielem własnego ojca). Dlaczego więc pani Roe zeznawała w sądzie, wbrew prawdzie, że jest ofiarą gwałtu? W wywiadzie przeprowadzonym po kilkunastu latach w radiu przyznała, iż celem mistyfikacji było uczynienie wyłomu w amerykańskim prawodawstwie....\".
Tak więc jasne jest, że jesteśmy ofiarami oszukańczych mistyfikacji. Zwolennicy cywilizacji śmierci w Polsce zwyczajnie powielają metody swoich kolegów z Zachodu. Przecież tam były skuteczne to dlaczego u nas kłamstwo nie może być podstawą zalegalizowania cywilizacji śmierci? Chyba, że Polacy okażą się bardziej roztropni od społeczeństw Zachodu. Mam taką nadzieję!