Masochości i sadyści - HYdE PaRK

  
Strona 1 z 4    [ Posty: 37 ]

Napisano: 13 maja 2011, 10:36

Co wam to przypomina?
\"...jakas sila wewnetrzna kaze im czuc sie kims gorszym i bez znaczenia. Uczucia te sa czyms wiecej anizeli uswiadomieniem sobie swoich faktycznych wad i slabosci (choc zwykle bywaja tak wlasnie przedstawiane); osobnicy tacy przejawiaja bowiem tendencje do ponizania i pomniejszania siebie oraz niezdolnosc do panowania nad czymkolwiek. Niemal zawsze wystepuje u tych ludzi znamienna zaleznosc od sil zewnetrznych, innych osob, instytucji, natury: Nieskorzy upierac sie przy wlasnych sprawach, nie robia tego, na co maja ochote, lecz poddaja sie faktycznym albo rzekomym nakazom owych zewnetrznych sil. Czesto sa zupelnie niezdolni doswiadczyc uczucia: ja chce albo ja jestem. Zycie odbieraja w calosci jako cos przygniatajacego i poteznego, co wymyka sie ich wladzy i kontroli\".
oraz
\"Znamy trzy rodzaje sklonnosci sadystycznych, mnniej lub bardziej ze soba splecionych. Pierwszy polega na uzaleznianiu innych od siebie, by miec nad nimi absolutna i nieograniczona wladze, by uczynic z nich tylko narzedzie i ugniatac ich jak gline w reku garncarza. Drugi wyplywa z wewnetrznego pragnienia, aby nie tylko rzadzic bezwzglednie innymi, lecz ich eksploatowac, wykorzystywac, okradac, patroszyc i - że sie tak wyraze - wysysac z nich wszystko, co jadalne. Pragnienie takie moze odnosic sie zarowno do rzeczy materialnych, jak i niematerialnych, na przyklad uczuc lub intelektu danej osoby. Trzeci rodzaj sklonnosci sadystycznych to chec zadawania innym bolu albo ogladania ich cierpien. Moga to byc cierpienia fizyczne, czesciej jednak sa duchowe. Idzie tu o krzywdzenie czynne, ponizanie, wprawianie drugich w zaklopotanie albo ogladanie ich w ponizajacej czy klopotliwej sytuacji.

Sadystyczne sklonnosci sa zazwyczaj, ze zrozumialych powodow, mniej uswiadamiane i bardziej racjonalizowane anizeli mniej szkodliwe spolecznie sklonnosci masochistyczne. Czesto sa zupelnie zamaskowane wystepujacym jako swoista reakcja nadmiarem dobroci lub zainteresowania dla innych. A oto niektore z najczesciej spotykanych racjonalizacji :

Panuje nad toba, poniewaz wiem, co jest dobre dla ciebie, a ty we wlasnym interesie powinienes sluchac mnie bez oporu\".
~Z.


Napisano: 13 maja 2011, 10:46

dzibar?
~?/?

Napisano: 13 maja 2011, 10:49

mnie nie :)
~Z.

Napisano: 13 maja 2011, 11:41

schizofrenia logowania?
bo z samostanowieniem to nie ma nic wspólnego:), a z asertywnością już w ogóle.
Z. masz coś wspólnego z premierem Tuskiem, on tez jest zdeterminowany i szuka, ale popełnia błędy swoja ignorancją w zakresie meritum ( tym sie wlasnie rożni teoria od praktyki)
i tak pozdrawiam

a obu powiem jedno, ze do miłości nie można zmusić po prostu trzeba sie modlić o postawę autoteliczna:)
Dzidka
dzibar
Specjalista
Posty: 22161
Od: 06 sie 2006, 18:41
Zajmuję się:
Strona WWW: http://vp.pl
Lokalizacja: Gliwice, Polska

Napisano: 13 maja 2011, 13:58

Dzidka,
przecież nie Ciebie miałem na myśli, jak wyżej. Miłości też nie.
Skoro tu jesteś, poczytaj na temat Wolności i demokracji (rozdz. 7.), Ucieczka od wolności, E. Fromm, polecam.

Fragment rozpoczynający ten wątek też pochodzi z tej książki.

7.1. Wolnosc i Demokracja.
--------------------------------------------------------------------------------
W poprzednich rozdzialach staralem sie wykazac, ze pewne czynniki w nowoczesnym systemie przemyslowym, a szczegolnie w jego fazie monopolistycznej, rozwijaja osobowosc w takim kierunku, ze jednostka czuje, sie bezsilna i samotna, wylekniona i niepewna. Omowilem tez specyficzne warunki w Niemczech, sprawiajace, ze czesc ludnosci staje sie podatnym gruntem dla ideologii i polityki, ktore apeluja do charakteru okreslonego przeze mnie jako autorytarny.
Lecz jak sie sprawa ma z nami? Czy naszej demokracji zagraza jedynie faszyzm zza Atlantyku lub piata kolumna we wlasnych szeregach? Gdyby tak bylo, sytuacja bylaby powazna, ale nie krytyczna. Ale jakkolwiek nie mozna lekcewazyc zewnetrznej i wewnetrznej grozby faszyzmu, nie ma wiekszego bledu i niebezpieczenstwa niz niedostrzeganie, ze w naszym wlasnym spoleczenstwie stoimy w obliczu tego samego zjawiska, ktore wszedzie jest urodzajna gleba dla powstania faszyzmu: bezsilnosci i znikomosci jednostki.

Powyzsze stwierdzenie jest wyzwaniem rzuconym konwencjonalnemu pogladowi, ze uwalniajac jednostke od wszelkich zewnetrznych ograniczen nowoczesna demokracja doprowadzila do prawdziwego indywidualizmu. Dumni jestesmy, ze nie ulegamy zadnemu zewnetrznemu autorytetowi, ze mamy swobode wyrazania swoich mysli i uczuc, i uwazamy za sprawe przesadzona, iz wolnosc ta niejako automatycznie gwarantuje nam nasza indywidualnosc. Tymczasem prawo do wyrazania mysli wylacznie wtedy cos znaczy, kiedy jestesmy zdolni miec mysli wlasne; wolnosc od zewnetrznego autorytetu tylko wtedy jest trwalym nabytkiem, kiedy wewnetrzne warunki psychiczne pozwalaja nam ukonstytuowac nasza wlasna indywidualnosc. Czy osiagnelismy ten cel, a przynajmniej czy zblizamy sie do niego? W ksiazce tej zajmujemy sie czynnikiem ludzkim; jej zadaniem jest wiec krytyczna analiza tej wlasnie sprawy. Czyniac tak, podejmujemy watki zaniechane w poczatkowych rozdzialach. Kiedy rozpatrywalismy dwa aspekty wolnosci czlowieka wspolczesnego, wskazalismy na warunki ekonomiczne, ktore prowadza do wzrastajacej izolacji i bezsilnosci jednostki w naszej dobie; omawiajac psychologiczne tego efekty wykazalisimy, ze bezsilnosc prowadzi albo do swojego rodzaju ucieczki, typowej dla charakteru autorytarnego, albo do przymusowego niejako konformizmu, w ktorym to procesie izolowana jednostka staje sie automatem, zatraca swoje \"ja\", jakkolwiek swiadomie uwaza sie za istote wolna i tylko samej sobie podlegla.

Jest rzecza wazna przyjrzec sie, na ile nasza kultura sprzyja tej konformistycznej tendencji, chociaz musimy sie tu ograniczyc do zaledwie kilku jaskrawych przykladow. Stlumienie spontanicznych uczuc, a tym samym rozwoju prawdziwej indywidualnosci, zaczyna sie bardzo wczesnie, wlasciwie od najwczesniejszego okresu wychowania dziecka1. Oczywiscie, jesli prawdziwym celem wychowania jest pobudzenie wewnetrznej niezaleznosci i indywidualnosci dziecka, jego rozwoju i integralnosci, to proces uczenia wcale nie musi nieuchronnie prowadzic do stlumienia spontanicznosci. Ograniczenia, ktore taki rodzaj wychowania narzuca rosnacemu dziecku, to jedynie przejsciowe srodki, ktore faktycznie wspomagaja procesy rozwoju i ekspansji. Lecz w naszej kulturze wychowanie zbyt czesto konczy sie na eliminowaniu spontanicznosci i na zastapieniu oryginalnych aktow psychicznych przez uczucia, mysli i pragnienia cudze. (Powtorzmy, ze przez oryginalny nie rozumiemy, iz ktos przedtem nie wpadl juz na te mysl, lecz ze zrodzila sie ona w danej jednostce jako rezultat jej wlasnej aktywnosci i w tym sensie jest to jej mysl.) Jedno z najwczesniej tlumionych uczuc - ze posluze sie dosc dowolnym przykladem - to wrogosc i niechec. Zacznijmy od tego, ze wrogosc i bunt wystepuja w pewnym stopniu u wiekszosci dzieci jako rezultat konfliktu z otaczajacym swiatem, ktory hamuje ekspansywnosc dziecka i ktoremu ono, bedac slabszym z przeciwnikow, musi zazwyczaj ulec. Jednym z zasadniczych zadan procesow wychowawczych jest wyeliminowanie tej antagonistycznej reakcji. Metody bywaja rozne : od grozb i kar, ktorych dziecko sie leka, do subtelniejszych metod przekupywania albo tlumaczenia, ktore maja dziecko zawstydzic i pomoc w wyzbyciu sie wrogosci. Zaczyna sie od tego, ze dziecko rezygnuje z wyrazania swoich uczuc, a konczy tym, ze rezygnuje z uczuc jako takich. Lacznie z tym uczy sie dziecko tlumic w sobie swiadomosc wrogosci i braku szczerosci u drugich; nie jest to czasami proste, poniewaz dzieci latwo dostrzegaja u drugich ujemne cechy i trudniej niz dorosli daja sie zwiesc slowom. Nadal nie lubia kogos bez zadnego istotnego powodu - poza jednym, bardzo istotnym, ze czuja emanujaca od tej osoby wrogosc albo nieszczerosc. Podobna reakcja traci jednak wkrotce na sile; niebawem dziecko osiaga dojrzalosc przecietnego doroslego czlowieka i zatraca zmysl rozrozniania miedzy osoba przyzwoita a lobuzem, poki ten nie popelni jakiegos skandalicznego czynu.

Z drugiej strony, naucza sie dziecko - juz od zarania jego edukacji - uczuc, nie bedacych bynajmniej jego uczuciami; szczegolnie uczy sie je lubic ludzi, odnosic sie do nich z bezkrytyczna przyjaznia, usmiechac sie do nich. Czego wychowanie nie dopelnilo, tego dokonuje zazwyczaj w pozniejszych latach presja spoleczna. Jezeli sie nie usmiechasz, powiedza, ze jestes niesympatyczny, a sympatia jest ci nieodzowna, jezeli pragniesz sprzedawac swoje uslugi jako kelnerka, kupiec czy lekarz. Tylko stojacy na dole piramidy spolecznej, ktorzy nie maja niczego na sprzedaz oprocz swej sily fizycznej), a takze ci u samej gory nie musza byc specjalnie mili. Uprzejmosc, pogodne usposobienie i wszystko, co usmiech ma wyrazac, staje sie rodzajem automatycznej reakcji, ktora mozna wlaczac i wylaczac jak zarowke2.

Co prawda, w wielu wypadkach czlowiek jest swiadom tego, ze wykonuje tylko gesty; najczesciej jednak zatraca te swiadomosc, a tym samym traci zdolnosc rozrozniania miedzy uczuciem pozornym a uprzejmoscia spontaniczna.

Nie tylko wrogosc jest bezposrednio tlumiona, a uprzejmosc niweczona narzucaniem jej falszywej maski. Spontaniczne emocje sa w szerokim zakresie tlumione i zastepowane przez pseudouczucia. Freud zajal sie jednym z tych tlumien, a mianowicie tlumieniem instynktu seksualnego. Jakkolwiek wydaje mi sie, ze zniechecanie do przyjemnosci plciowych nie jest jedyna wazna represja reakcji spontanicznych, lecz tylko jedna z wielu, nie sadze, by nalezalo lekcewazyc jej znaczenie. Skutki sa oczywiste w wypadkach zahamowan seksualnych, a takze tam, gdzie poped plciowy nabiera charakteru przymusu i doznanie seksualne traktowane jest jak alkohol lub narkotyk pozbawiony specjalnego smaku, ale dajacy zapomnienie. Niezaleznie od tego tlumienie spontanicznosci w sferze zycia plciowego, wskutek intensywnosci pragnien seksualnych, nie tylko oddzialywa ujemnie na te sfere, lecz oslabia takze odwage spontanicznej ekspresji czlowieka we wszelkich pozostalych dziedzinach zycia.

W naszym spoleczenstwie na ogol nie pochwala sie uczuc. Chociaz niewatpliwie tworcze myslenie - podobnie jak kazda inna tworcza dzialalnosc - wiaze sie niepodzielnie z uczuciem, idealem stalo sie myslec i zyc bez wzruszen. Uczuciowosc stala sie synonimem niezrownowazenia albo choroby. Akceptujac ten wzor, jednostka stracila ogromnie na sile; jej myslenie zostalo zubozone i splycone. Z drugiej strony, skoro nie mozna calkowicie unicestwic uczuc, musza one istniec zupelnie niezaleznie od intelektualnej strony osobowosci; efektem jest tani, zaklamany sentymentalizm, ktory dzieki filmowi i popularnym przebojom stanowi pokarm milionow spragnionych wzruszen konsumentow.

Istnieje jeszcze jedno zabronione uczucie, na ktore chce specjalnie zwrocic uwage, jako ze tlumienie go siega gleboko, do korzeni osobowosci: jest nim poczucie tragedii. Jak wiemy z poprzednich rozdzialow, swiadomosc smierci i tragicznych aspektow zycia - obojetne, mglista czy wyrazna - jest jednym z podstawowych rysow czlowieka. Kazda kultura na swoj wlasny sposob radzi sobie z problemem smierci. Dla spoleczenstw, w ktorych proces indywiduacji zaledwie sie zaczal, kres indywidualnego istnienia nie stanowi zadnego problemu, poniewaz poczucie indywidualnej egzystencji nie jest wyrazne, a smierci nie uwaza sie jeszcze za cos zasadniczo odmiennego od zycia. Kultury, w ktorych indywiduacja osiagnela wyzszy stopien rozwoju, odnosily sie do smierci zgodnie ze swoja spoleczna i psychologiczna struktura. Grecy przykladali wage wylacznie do zycia i wyobrazali sobie, ze smierc nie jest niczym innym jak mroczna i posepna jego kontynuacja. Egipcjanom dawala nadzieje wiara w niezniszczalnosc ciala ludzkiego, przynajmniej ciala tych, ktorych wladza byla niezniszczalna za zycia. Zydzi ujmowali fakt smierci realistycznie i byli zdolni pogodzic sie z idea zaglady indywidualnego istnienia dzieki wizji szczescia i sprawiedliwosci, ktore ludzkosc ma w koncu osiagnac na tym swiecie. Chrzescijanstwo odebralo smierci jej realnosc i usilowalo pocieszyc nieszczesliwego czlowieka obietnica zycia po smierci. Nasza epoka smierc po prostu ignoruje, odrzucajac tym samym jeden z fundamentalnych aspektow zycia. Zamiast pozwolic swiadomosci smierci i cierpienia stac sie jednym z najsilniejszych bodzcow zyciowych, podstawa ludzkiej solidarnosci, doswiadczeniem, bez ktorego radosc i entuzjazm pozbawione sa intensywnosci i glebi - jednostka zmuszona jest ja tlumic. Jak to jednak zawsze bywa z tlumieniem, elementy tlumione, przez samo usuniecie ich z pola widzenia, nie zostaja bynajmniej zlikwidowane. Tak wiec lek przed smiercia wiedzie wsrod nas swoj nielegalny zywot. Istnieje w dalszym ciagu, mimo ze usilujemy go odrzucic; tyle ze tlumiony, staje sie lekiem bezplodnym. Oto jedno ze zrodel plytkosci innych doswiadczen i niepokoju przenikajacego swiat; to takze, smiem twierdzic, tlumaczy ogromne sumy wydawane przez Amerykanow na pogrzeby.

W procesie tlumienia uczuc nowoczesna psychiatria odgrywa dwuznaczna role. Z jednej strony Freud, jej najwybitniejszy przedstawiciel, zdruzgotal fikcyjny obraz racjonalnego, celowego charakteru ludzkiego umyslu i odkryl sciezke, ktora wiedzie w glab ludzkich namietnosci. Z drugiej strony psychiatria, wzbogacona tymi osiagnieciami Freuda, byla powszechnie wykorzystywana jako narzedzie do manipulowania osobowoscia ludzka. Wielu psychiatrow, nie wylaczajac psychoanalitykow, kreslilo obraz normalnej osobowosci, ktora nigdy nie jest nadmiernie smutna, nazbyt gniewna ani zbyt podniecona. Uzywano takich slow jak infantylny albo neurotyczny na okreslenie typow albo rysow osobowosci, ktore nie pokrywaly sie z konwencjonalnym wzorem normalnego osobnika. Ten rodzaj wplywu bywa bardziej niebezpieczny od dawnych szczerych sposobow nazywania rzeczy po imieniu. Wtedy czlowiek wiedzial przynajmniej, ze istnieje okreslona osoba czy doktryna, ktora go krytykuje, mogl wiec odparowac cios. Kto jednak moze odparowywac ciosy nauki ?

To samo znieksztalcenie, jakie zachodzi w dziedzinie uczuc i wzruszen, dotyczy samodzielnego myslenia. Juz w poczatkach wychowania zniecheca sie ludzi do samodzielnego myslenia i wtlacza im do glowy gotowe mysli. Nietrudno zaobserwowac, jak sie to praktykuje z malymi dziecmi. Plona z ciekawosci do swiata, chca go lapczywie zagarniac zarowno fizycznie, jak i umyslowo. Chca poznac prawde, skoro jest to najpewniejszy sposob zorientowania sie w dziwnym i wielkim swiecie. Tymczasem nie bierze sie ich powaznie, i wychodzi na jedno, czy ta postawa przybiera jawna forme lekcewazenia, czy tez owej lekkiej protekcjonalnosci, z jaka odnosimy sie zazwyczaj do ludzi slabych i pozbawionych wladzy (takich wlasnie jak dzieci, starcy albo chorzy). Chociaz ten sposob traktowania juz sam przez sie odstrecza od samodzielnego myslenia, pojawia sie tu jeszcze inne, gorsze obciazenie: nieszczerosc - czesto nie zamierzona, ale typowa dla zachowania sie przecietnych ludzi doroslych w stosunku do dziecka. Czesciowo polega ona na fikcyjnym obrazie swiata, jaki sie dziecku przekazuje, obrazie rownie uzytecznym, jak uzyteczne bylyby instrukcje co do zycia na Arktyce dla kogos, kto pyta, jak przygotowac sie do wyprawy na Sahare. Obok tego ogolnie blednego obrazu swiata prezentuje sie jeszcze wiele klamstw szczegolnych, majacych na celu ukrycie faktow, ktore dorosli z tych czy innych przyczyn chca zataic przed dziecmi. Przyjmuje sie, ze o roznych sprawach - poczawszy od zlego humoru, racjonalizowanego jako sluszne niezadowolenie z powodu zachowania dziccka, a na wspolzyciu plciowym rodzicow i ich sporach skonczywszy - dziecko nie powinno wiedziec, i szorstko lub grzecznie ucina jego dociekania w tym wzgledzie.

Tak przysposobione dziecko idzie do szkoly podstawowej albo i sredniej. Pragne wspomniec pokrotce o kilku stosowanych dzis metodach wychowawczych, ktorych rezultatem jest poglebiajaca sie niechec do samodzielnego myslenia. Jedna z nich - to nacisk, jaki sie kladzie na znajomosc faktow, a raczej - powiedzialbym - na informacje. Dominuje tu patetyczny zabobon, ze poznawanie coraz wiekszej ilosci faktow prowadzi do poznania rzeczywistosci. Glowy uczniow wypelnia sie setkami luznych i nie powiazanych informacji; przyswajanie sobie coraz to nowych faktow zabiera im czas i energie i w efekcie pozostawia niewiele czasu na myslenie. Co prawda, myslenie bez znajomosci faktow staje sie jalowa fikcja, lecz same informacje bywaja nieraz rownie wielka przeszkoda w mysleniu jak ich brak.

Inna pokrewna metoda zniechecania do samodzielnego myslenia jest traktowanie wszelkiej prawdy jako wzglednej3. Prawde przedstawia sie jako pojecie metafizyczne i jesli ktos wspomni, ze chce odkryc prawde, to w oczach postepowych myslicieli naszego wieku uchodzic bedzie za czlowieka zacofanego. Glosza oni, ze prawda to sprawa zupelnie subiektywna, nieomal rzecz gustu. Postepowanie naukowe musi byc wolne od czynnikow subiektywnych i dazyc do bezinteresownego i beznamietnego ukazania swiata. Naukowiec powinien podchodzic do faktow tak, jak chirurg podchodzi do pacjenta, z wysterylizowanymi rekami. Rezultatem tego relatywizmu, ktory czesto wystepuje pod nazwa empiryzmu lub pozytywizmu albo rekomenduje sie jako zainteresowany poprawnym uzyciem slow, jest to, ze myslenie zatraca swoj zasadniczy bodziec - pragnienia i zainteresowania osoby, ktora mysli, a nabiera cech maszyny do rejestrowania faktow. Jak bowiem myslenie rozwinelo sie glownie z potrzeby opanowania zycia materialnego, tak szukanie prawdy tkwi korzeniami w zainteresowaniach i potrzebach jednostek i grup spolecznych. Bez tych zainteresowan brakloby bodzca do szukania prawdy. Zawsze istnieja grupy, ktorych interesom prawda sprzyja; przedstawiciele tych grup byli pionierami mysli ludzkiej. Istnieja tez grupy, ktorych interes lezy w ukrywaniu prawdy; tylko w tym wypadku dbalosc o wlasna korzysc moze byc szkodliwa dla sprawy prawdy. Problem nie polega wiec na tym, ze w gre wchodzi czyjs interes, lecz na tym, jakiego rodzaj u interes wchodzi w gre. Mozna rzec, ze jesli kazdy czlowiek teskni za prawda, to teskni dlatego, ze kazdy jej potrzebuje.

Dotyczy to przede wszystkim orientacji czlowieka w swiecie zewnetrznym, szczegolnie zas odnosi sie do dziecka. Jako dziecko kazdy czlowiek przechodzi przez okres bezsilnosci, a prawda jest jedna z najskuteczniejszych broni tych, ktorzy sa pozbawieni sily. Lecz prawda lezy w interesie czlowieka nie tylko z uwagi na jego orientacje w swiecie zewnetrznym; jego sila zalezy w duzej mierze od znajomosci prawdy o sobie samym. Zludzenia w odniesieniu do siebie samego moga byc jak kule, uzyteczne dla tych, ktorzy nie sa zdolni chodzic o wlasnych silach; poteguja one jednak ludzka slabosc. Najwieksza sile osiaga jednostka dzieki maksymalnej integracji swojej osobowosci, a to oznacza rowniez maksymalna znajomosc samego siebie. Poznaj siebie samego - oto jedno z fundamentalnych zalecen prowadzacych do sily i szczescia czlowieka.

Poza wymienionymi juz czynnikami sa jeszcze inne, wnoszace dodatkowy zamet w to, co pozostalo jeszcze ze zdolnosci samodzielnego myslenia u przecietnego doroslego czlowieka. W zakresie wszelkich podstawowych zagadnien jednostkowego i spolecznego bytu, w zakresie problemow psychologicznych, ekonomicznych, politycznych i moralnych ogromna czesc naszej kultury pelni dokladnie jedna funkcje - zaciemniania sprawy. Jedna z takich zaslon dymnych jest twierdzenie, ze jakies kwestie sa zbyt skomplikowane, aby przecietna jednostka mogla je zrozumiec. Tymczasem mogloby sie wydawac, ze wiele podstawowych problemow indywidualnego i spolecznego zycia jest nad wyraz prostych, w istocie tak prostych, ze od kazdego nalezaloby oczekiwac ich zrozumienia. Przedstawianie ich jako rzekomo ogromnie zawilych, tak iz tylko specjalista moze je pojac, i to wylacznie w zakresie swojej waskiej specjalnosci, prowadzi w rzeczywistosci - a czesto i w zamierzeniu, do pozbawienia ludzi wiary w ich zdolnosc myslenia o problemach prawdziwie istotnych. Jednostka czuje sie bezradna i zagubiona w chaotycznej powodzi danych i ze wzruszajaca cierpliwoscia czeka, az specjalisci orzekna, co robic i dokad dazyc.

Rezultat jest dwojaki: z jednej strony - sceptycyzm i cynizm wobec wvszystkiego, co zostalo powiedziane albo wydrukowane, z drugiej - dziecinna wiara we wszystko, co orzekly autorytety. Ta kombinacja cynizmu i naiwnosci jest nad wyraz typowa dla nowoczesnego czlowieka. Jej glownym skutkiem jest niechec do samodzielnego myslenia i decydowania.

Inny sposob paralizowania krytycznego myslenia polega na niszczeniu wszelkich ustrukturalizowanych obrazow swiata. Fakty zatracaja jakosc, ktora moga posiadac tylko jako czesci ustrukturalizowanej calosci, a zachowuja jedynie znaczenie abstrakcyjne, ilosciowe; kazdy fakt - to po prostu jeszcze jeden fakt, a liczy sie tylko to, czy wiemy wiecej, czy tez mniej. Radio, filmy i gazety sieja pod tym wzgledem spustoszenie. W srodku komunikatu o zbombardowaniu miasta i smierci setek ludzi - albo tuz po nim - pojawia sie reklama mydla czy wina. Ten sam spiker tym samym sugestywnym, przymilnym i autorytatywnym glosem, ktorym przekonywal sluchaczy o powadze sytuacji politycznej, poleca im szczegolny gatunek mydla produkowanego przez fabryke oplacajaca utrzymanie radiostacji. Kroniki filmowe pokazuja sceny torpedowania okretow, a zaraz po nich pokazy mody. Dzienniki przytaczaja wyswiechtane mysli jakiejs wschodzacej gwiazdki albo opisuja jej sniadania, poswiecajac temu tylez miejsca i uwagi co relacjom o wybitnych wydarzeniach naukowych czy artystycznych.

Wszystko to sprawia, ze na docierajace do nas wiadomosci przestajemy reagowac w sposob normalny. Przestajemy sie entuzjazmowac, tracimy zdolnosc wzruszania sie i zmysl krytyczny, wskutek czego nasz stosunek do wydarzen na swiecie staje sie powierzchowny i przybiera charakter zobojetnienia. W imie wolnosci odbiera sie zyciu wszelka spojna strukture. Rozpada sie ono na wiele drobnych oddzielnych czesci, pozbawionych jako calosc wszelkiego sensu. Jednostka pozostawiona jest sama sobie z tymi czastkami, jak dziecko ze swymi klockami; roznica polega na tym, ze dziecko wie, co to jest dom, moze zatem w klockach, ktorymi sie bawi, rozpoznac czesci skladowe domu; tymczasem dorosly nie dostrzega znaczenia calosci, ktorej czesci dostaja mu sie w rece. Oszolomiony i zalekniony, nie przestaje wpatrywac sie w te male, nic nie znaczace kawalki.

To, co powiedzielismy o braku oryginalnosci w odczuwaniu i mysleniu, odnosi sie rowniez do aktow woli. Uchwycic to jest rzecza szczegolnie trudna; wydaje sie, ze czlowiek wspolczesny pragnie az nazbyt wielu rzeczy i jedyny jego problem zdaje sie polegac na tym, ze chociaz wie, czego chce, nie moze tego miec. Cala nasza energie zuzywamy na zdobywanie tego, co chcemy miec, i wiekszosc ludzi nigdy nie kwestionuje podstawowej przeslanki tej aktywnosci, tego mianowicie, ze wie, czego naprawde chce. Ludzie nie zastanawiaja sie, czy cele, ku ktorym zmierzaja, sa tym, czego sami pragna. W szkole chca miec dobre stopnie; jako dorosli chca odnosic sukcesy, zarabiac coraz wiecej pieniedzy, zdobyc wiecej prestizu, kupic lepszy woz, bawic sie itp. Kiedy jednak posrod calej tej oblakanczej aktywnosci zastanowia sie przez chwile nad tym wszystkim, ogarnia ich watpliwosc:

A jesli dostane te nowa posade, jezeli kupie lepszy woz lub uda mi sie odbyc te podroz - co wtedy? Jaki z tego pozytek? Czy rzeczywiscie pragne tego wszystkiego? Czy nie gonie za jakims celem, ktory ma mnie rzekomo uszczesliwic, a wymyka mi sie z chwila, gdy go osiagne?
Kiedy czlowieka opadna podobne watpliwosci, budzi sie w nim przerazenie; wstrzasaja one bowiem sama podstawa calej jego aktywnosci, jego pewnoscia, ze wie, czego chce. Totez ludzie usiluja mozliwie szybko pozbyc sie tych klopotliwych mysli. Sadza, ze naszly ich one dlatego, ze byli zmeczeni albo przygnebieni - i w dalszym ciagu gonia za celami, ktore uwazaja za wlasne.
Wszystko to swiadczy jednak o mglistym uswiadamianiu sobie tej prawdy, ze czlowiek wspolczesny zyje w zludzeniu, iz wie, czego chce, gdy w istocie chce jedynie tego, czego sie oden wymaga. Aby zaakceptowac te prawde, trzeba sobie uprzytomnic, ze wiedziec, czego sie istotnie chce, nie jest - jak mysli wiekszosc ludzi - rzecza latwa, lecz jednym z najtrudniejszych zadan stojacych przed kazda istota ludzka. Jest to problem, ktory goraczkowo usilujemy ominac, przyjmujac gotowe cele - za wlasne. Czlowiek wspolczesny gotow jest poniesc najwieksze ryzyko, by osiagnac cele, bedace rzekomo jego celami; lecz bezgranicznie boi sie ryzyka i odpowwiedzialnosci, jaka musialby poniesc wyznaczajac sobie wlasne cele. Czesto bierze sie mylnie intensywna dzialalnosc za dowod dobrowolnego dzialania, chociaz wiadomo, ze moze to byc dzialanie nie bardziej spontaniczne niz u aktora albo osoby zahipnotyzowanej. Kazdy z aktorow po zapoznaniu sie z glownym watkiem sztuki moze z werwa grac przydzielona sobie role, a nawet samemu uzupelnic swoj tekst i pewne szczegoly akcji. A przeciez gra on tylko role wyznaczona.

Szczegolna trudnosc w rozeznaniu, do jakiego stopnia nasze pragnienia - podobnie jak mysli i uczucia - sa nam w rzeczywistosci narzucone z zewnatrz, wiaze sie scisle z problemem wladzy i wolnosci. W dziejach nowozytnych autorytet Kosciola przejelo panstwo, autorytet panstwa zastapilo sumienie, a w naszej epoce role te objela z kolei bezimienna wladza zdrowego rozsadku i opinii publicznej jako narzedzi konformizacji. A ze wyzwolilismy sie spod dawnych jawnych autorytetow wladzy, nie dostrzegamy, ze stalismny sie ofiara nowych autorytetow. Stalismy sie automatami zyjacymi w zludzeniu, ze sa istotami rozporzadzajacymi wlasna wola. Dzieki temu zludzeniu jednostka nie uswiadamia sobie niebezpieczenstwa; ale na tym konczy sie cala pomoc, jaka daje zludzenie. W istocie rzeczy \"ja\" jednostki ulega oslabieniu, na skutek czego czuje sie ona bezsilna i nad wyraz niepewna. Zyje w swiecie, z ktorym stracila prawdziwa lacznosc, gdzie kazdy i wszystko zostalo zinstrumentalizowane, gdzie jednostka stala sie czescia zbudowanej wlasnymi rekami maszyny. Czlowiek mysli, czuje i chce tak, jak mu sie wydaje, ze powinien myslec, czuc i chciec; w toku tego procesu zatraca swoje \"ja\", bez ktorego nie ma prawdziwego bezpieczenstwa wolnej jednostki.

Utrata wlasnego \"ja\" wzmogla potrzebe dostosowania sie do obowiazujacych wzorow, rezultatem jej bowiem bylo glebokie zwatpienie we wlasna tozsamosc. Jesli jestem tylko tym, czym w moim przekonaniu powinienem byc - to kim jestem? Widzielismy, ze watpliwosci co do wlasnego \"ja\" zaczely sie wraz z upadkiem sredniowiecznego porzadku, w ktorym jednostka zajmowala swe bezsporne miejsce w ustalonym ladzie. Tozsamosc jednostki stanowila juz od czasow Kartezjusza najwiekszy problem nowozytnej filozofii. Dzisiaj przyjmujemy za pewnik, ze my to my. Niemniej watpliwosci co do nas samych istnieja w dalszym ciagu, a moze nawet wzrosly. Tym uczuciom wspolczesnego czlowieka dal wyraz Pirandello w swoich sztukach. Zaczyna on od pytania:

Kim jestem?
Jaki mam dowod swojej tozsamosci poza kontynuacja mojego fizycznego \"ja\"?
Odpowiedz jego nie jest - jak u Kartezjusza - afirmacja indywidualnego \"ja\", lecz jego negacja; nie posiadam tozsamosci, nie mam zadnego \"ja\" poza tym, ktore jest odbiciem tego, co inni chca we mnie widziec. Jestem takim, jakim mnie pragniesz....
Utrata tozsamosci sprawia wiec, ze dostosowanie sie do obowiazujacych wzorow staje sie sprawa jeszcze bardziej naglaca; znaczy to, ze czlowiek moze byc siebie pewnym tylko wtedy, gdy zyje tak, jak tego inni od niego oczekuja. Jezeli nie bedziemy zyli zgodnie z tym obrazem, nie tylko narazimy sie na krytyke i jeszcze wieksza izolacje, ale ryzykujemy utrate tozsamosci naszej osobowosci, co jest rownoznaczne z grozba utraty zdrowych zmyslow.

Spelniajac oczekiwania innych, nie wyrozniajac sie, czlowiek tlumi watpliwosci co do swej tozsamosci i osiaga pewien stopien bezpieczenstwa. Ale drogo to okupuje. Rezygnacja ze spontanicznosci i indywidualnosci prowadzi do zablokowania zycia. Choc zywy biologicznie, czlowiek staje sie emocjonalnie i umyslowo martwym automatem. Wykonuje czynnosci zyciowe - ale zycie przesypuje mu sie przez palce niczym piasek. Za fasada optymizmu i zadowolenia wspolczesny czlowiek jest gleboko nieszczesliwy; w istocie znajduje sie na granicy rozpaczy. Desperacko lgnie do idei indywidualizmu; chce byc inny i nie ma dla niego lepszej rekomendacji niz ta, ze cos jest inne. Kupujac bilet kolejowy, dowiadujemy sie, jak sie nazywa kasjer, ktory nas obsluguje; torebki reczne, karty do gry i przenosne radia maja charakter osobisty dzieki umieszczeniu na nich inicjalow wlasciciela. Wszystko to wskazuje na glod odmiennosci, sa to jednak juz tylko szczatki indywidualizmu. Czlowiek nowoczesny jest zadny zycia. Nie mogac jednak jako automat doswiadczac zycia rozumianego jako spontaniczna aktywnosc, chwyta sie zastepczo kazdego rodzaju podniety i dreszczyku; emocji picia, sportow, przezywania zastepczo wzruszen fikcyjnych postaci na ekranie.

Jakie zatem jest znaczenie wolnosci dla czlowieka wspolczesnego?

Uwolnil sie od zewnetrznych wiezow, ktore moglyby go krepowac w dzialaniu i mysleniu wedlug wlasnych upodoban. Mialby swobode postepowania wedle wlasnej woli, gdyby wiedzial, czego chce, co mysli i co czuje. Lecz on nie wie. Nagina sie do bezimiennych autorytetow i przyswaja sobie jakies \"ja\", ktore nie jest jego. Im usilniej to czyni, tym bardziej czuje sie bezsilny i tym bardziej musi sie naginac do oczekiwan innych. Mimo pozorow optymizmu i inicjatywy, czlowiek wspolczesny przepojony jest glebokim uczuciem niemocy, ktora sprawia, ze martwym wzrokiem wpatruje sie w zblizajaca sie katastrofe, jak gdyby byl tkniety paralizem.

Przygladajac sie ludziom powierzchownie, odnosimy wrazenie, ze tak w zyciu ekonomicznym, jak i spolecznym funkcjonuja nie najgorzej; byloby jednak rzecza niebezpieczna przeoczyc kryjace sie za ta blyszczaca powloka glebokie poczucie braku szczescia. Kiedy zycie przestaje cos znaczyc, bo jest nie spelnione, czlowiek popada w rozpacz. Ludzie nie umieraja spokojnie z glodu fizycznego; nie umieraja tez spokojnie z glodu psychicznego. Jezeli w wypadku osoby normalnej interesujemy sie jedynie jej potrzebami ekonomicznymi, jesli nie dostrzegamy nieswiadomego cierpienia typowego dla osoby zautomatyzowanej, oznacza to, ze jestesmy slepi na niebezpieczenstwo zagrazajace naszej kulturze u jej podstaw psychologicznych: gotowosc zgody na kazda ideologie i kazdego wodza, ktory przyrzeka rozrywke i proponuje strukture polityczna i symbolike majaca rzekomo wniesc lad i znaczenie w zycie jednostki. Rozpacz ludzkiego automatu to podatny grunt dla politycznych celow faszyzmu.

~Z.

Napisano: 13 maja 2011, 14:01

7.2. Wolnosc i spontanicznosc.
--------------------------------------------------------------------------------
Ksiazka niniejsza zajmowala sie dotad jednym aspektem wolnosci: bezsilnoscia i poczuciem zagrozenia izolowanej jednostki w nowoczesnym spoleczenstwie; jednostki, ktora wyzwolila sie z wszelkich wiezow, nadajacych niegdys zyciu sens i poczucie bezpieczenstwa. Przekonalismny sie, ze czlowiek nie moze zniesc izolacji; izolowany, staje calkowicie bezradny w obliczu swiata zewnetrznego, ktory napawa go glebokim lekiem; izolacja unicestwila tez dla niego jednosc swiata, przez co stracil wszelki punkt orientacji. Zwatpil zatem w siebie samego, w sens zycia, a w koncu i w istnienie jakiejkolwiek zasady, wedlug ktorej moglby postepowac. Zarowno bezradnosc, jak zwatpienie paralizuja zycie, i zeby zyc, czlowiek stara sie uciec od wolnosci - wolnosci negatywnej. Dostaje sie w nowe wiezy. Wiezy te roznia sie od pierwotnych, z ktorych nie wyrwal sie calkowicie, mimo ze ulegl autorytetom wladzy czy tez grupy spolecznej. Ucieczka nie przywraca mu utraconego poczucia bezpieczenstwa, lecz pomaga jedynie zapomniec o swoim \"ja\" jako wyodrebnionym jestestwie. Czlowiek zyskuje nowe, kruche bezpieczenstwo kosztem utraty integralnosci swego indywidualnego \"ja\". Woli stracic swoje \"ja\", niz znosic samotnosc. Tak wiec wolnosc - jako wolnosc od - prowadzi do ponownego uwiezienia.
Czyzby analiza nasza sklaniala nas do wniosku, ze znalezlismy sie w blednym kole, ktore toczy sie od wolnosci do nowej zaleznosci? Czyz wolnosc od wszystkich pierwotnych wiezow czyni czlowieka tak samotnym i izolowanym, ze musi on niechybnie uciekac w nowe wiezy? Czyz niezaleznosc i wolnosc sa identyczne z izolacja i strachem? A moze istnieje jakis stan wolnosci pozytywrnej, w ktorym jednostka zyje jako niezalezne \"ja\" i nie tylko nie jest izolowana, lecz przeciwnie - jest zjednoczona ze swiatem, z innymi ludzmi, z przyroda?

Chcemy wierzyc, ze odpowiedz bedzie pozytywna, ze proces wzrastajacej wolnosci nie stanowi blednego kola i ze czlowiek moze byc wolny, a jednak nie samotny, krytyczny, a jednak nie przepojony watpliwosciami, niezalezny, a jednak stanowiacy integralna czesc ludzkosci. Wolnosc te czlowiek moze osiagnac przez realizacje swojego \"ja\", przez bycie samymn soba. Czym jest zatem realizacja swego \"ja\"? Idealistyczni filozofowie wierzyli, ze samourzeczywistnienie osiagalne jest jedymie przez intelektualny wglad w samego siebie. Nalegali, aby osobowosc ludzka rozszczepic na dwoje, tak izby natura ludzka zostala stlumiona i by strzec jej mial ludzki rozum. Jednak w wyniku tego rozszczepienia nie tylko uczuciowe zycie czlowieka, lecz rowniez jego zdolnosci intelektualne doznaly okaleczenia. Rozum stawszy sie straznikiem majacym pilnowac swego wieznia - nature, sam stal sie wiezniem, i tak obie strony ludzkiej osobowosci, rozum i uczucie, ulegly okaleczeniu. Wydaje nam sie, ze urzeczywistnienie wlasnego \"ja\" dokonuje sie nie tylko w akcie myslenia, ale takze przez realizacje calej osobowosci, w czynnym wyrazaniu emocjonalnych i intelektualnych potencji czlowieka. Potencje te tkwia w kazdym, a realizuja sie tylko w takim stopniu, w jakim zostaly wyrazone. Innymi slowy wolnosc pozytywna polega na spontanicznej aktywnosci calej zintegrowanej osobowosci.

Poruszamy tu jeden z najtrudniejszych problemow psychologii: problem spontanicznosci. Proba adekwatnego rozpatrzenia tego problemu wymagalaby oddzielnej ksiazki. Ale juz na podstawie tego, co zostalo dotad powiedziane, bedziemy mogli droga kontrastu zrozumiec istote dzialalnosci spontanicznej. Nie jest ona aktywnoscia przymusowa, w ktora jednostka zostaje wpedzona przez swoja izolacje i bezsilnosc; nie jest tez aktywnoscia automatu, polegajaca na bezkrytycznym przyswajaniu sobie wzoru poddawanego z zewnatrz. Aktywnosc spontaniczna jest to wolna aktywnosc wlasnego \"ja\" i z psychologicznego punktu widzenia zawiera w sobie to, co lacinski zrodloslow slowa - sponte - znaczy doslownie: z wlasnej wolnej woli. Pod slowem aktywnosc nie rozumiemy tu robienia czegos, lecz szczegolna wlasciwosc tworczego dzialania, ktore moze dotyczyc zarowno sfery uczuciowych, intelektualnych i zmyslowych doznan czlowieka, jak i sfery woli. Jedna z przeslanek tej spontanicznosci jest akceptacja calej osobowosci i wyeliminowanie rozlamu miedzy rozumem a natura, bo tylko wtedy, kiedy czlowiek nie tlumi istotnych czesci swojego \"ja\", kiedy staje sie sam dla siebie przejrzysty i rozne dziedziny jego zycia osiagaja w nim integracje u samych podstaw, aktywnosc spontaniczna staje sie mozliwa.

Chociaz spontanicznosc jest w naszej kulturze zjawiskiem wzglednie rzadkim, nie jestesmy jej pozbawieni calkowicie. Aby wyjasnic, o co mi idzie, sprobuje przypomniec czytelnikom pewne przyklady spontanicznosci dostrzegalne dla wszystkich.

Zacznijmy od tego, ze znamy jednostki, ktore sa - albo byly - spontaniczne, ktorych myslenie, czucie i dzialanie stanowily ekspresje ich samych, nie zas czlowieka-automatu. Jednostki te przewaznie znamy jako artystow. I rzeczywiscie, artyste mozemy okreslic jako jednostke, ktora umie sie wypowiedziec spontanicznie. Gdyby taka miala byc definicja artysty - tak wlasnie okreslil go Balzak - wtedy pewnych filozofow i naukowcow nalezaloby takie nazywac artystami, podczas gdy inni byliby od nich tak rozni, jak staroswiecki fotograf od tw¢rczego malarza. Bywaja tei jednostki, ktore, jakkolwiek pozbawione zdolnosci - a moze tylko wprawy - w wypowiadaniu samych siebie obiektywnymi srodkami, jak to czynia artysci, rowniez odznaczaja sie spontanicznoscia. Co prawda, pozycja artysty jest nader chwiejna, respektuje sie bowiem indywidualnosc i spontanicznosc tylko tego artysty, ktory zdobyl uznanie; jesli natomiast nie potrafi on sprzedawac swojej sztuki, bedzie u wspolczesnych uchodzil za dziwaka, za neurotyka. Pod tym wzgledem artysta znajduje sie w sytuacji podobnej do sytuacji rewolucjonisty na przestrzeni wiekow. Rewolucjonista, ktory odniosl sukces, jest mezem stanu; rewolucjonista, ktoremu sie nie powiodlo, jest przestepca.

Inny przyklad spontanicznosci spotykamy u dzieci. Maja one zdolnosc prawdziwie wlasnego odczuwania i myslenia; ich spontanicznosc objawia sie w tym, co mowia i co mysla, a takze w uczuciach, ktore wyrazaja ich twarze. Gdyby zadac sobie pytanie, na czym dla wiekszosci ludzi polega urok malych dzieci, sadze, ze poza wzgledami konwencjonalnymi i sentymentalnymi odpowiedz brzmialaby: na spontanicznosci. Porusza ona kazdego, kto jest jeszcze na tyle zywotny, ze nie zatracil zdolnosci jej dostrzegania. Faktem jest, ze nic na swiecie bardziej nie pociaga i nie przekonuje niz spontanicznosc; niezaleznie, czy jest to spontanicznosc dziecka, czy artysty, czy wreszcie innych osob, ktore nie dadza sie zaliczyc do okreslonej grupy wieku czy zawodu.

Wiekszosc z nas moze zaobserwowac u siebie przynajmniej momenty spontanicznosci, ktore sa jednoczesnie chwilami prawdziwego szczescia. Czy to bedzie swieze i spontaniczne wrazenie odniesione przy ogladaniu krajobrazu, czy narodziny jakiejs prawdy bedacej rezultatem naszego myslenia, czy zmyslowa rozkosz nie wpadajaca w stereotyp, czy wzbierajaca milosc do drugiej osoby - w takich momentach wszyscy odczuwamy, czym jest akt spontaniczny, i mozemy sobie wyobrazic, czym mogloby byc zycie, gdyby doznania te nie byly tak rzadkie i tak malo kultywowane.

Dlaczego dzialalnosc spontaniczna stanowi odpowiedz na problem wolnosci? Powiedzielismy, ze sama wolnosc negatywna czyni z jednostki istote izolowana, ktorej zwiazek ze swiatem jest luzny, a stosunek do niego nieufny, i ktorej \"ja\" jest slabe i stale zagrozone. Spontaniczna aktywnosc jest jedynym sposobem przezwyciezenia leku przed terrorem samotnosci bez poswiecania integralnosci wlasnego \"ja\"; w spontanicznej bowiem realizacji swojego \"ja\" czlowiek na nowo jednoczy sie ze swiatem - z ludzmi, z natura i z samym soba. Glowny komponent takiej spontanicznosci stanowi milosc, ale nie milosc w sensie roztopienia wlasnego \"ja\" w drugiej osobie, nie milosc jako posiadanie tej osoby, lecz milosc jako spontaniczna afirmacja innych, jako zjednoczenie jednostki z innymi, oparte na zachowaniu wlasnego \"ja\". Dynamiczny charakter milosci polega wlasnie na tym przeciwstawieniu; na tym, ze wyplywa ona z potrzeby przezwyciezenia odosobnienia, ze prowadzi do jedni - a zarazem nie eliminuje indywidualnosci. Drugim komponentem jest praca; i znow praca nie w sensie dzialalnosci przymusowej, ktorej celem jest ucieczka od samotnosci, ani nie jako taki stosunek do przyrody, ktory po czesci jest dominacja czlowieka nad przyroda, po czesci zas prowadzi go do niewoli i ukorzenia sie przed wytworami wlasnych rak - ale praca pojeta jako tworczosc, w ktorej czlowiek jednoczy sie z przyroda w tworczym akcie. To, co mowimy o milosci i pracy, odnosi sie takze do kazdego spontanicznego dzialania, czy to bedzie chodzilo o realizacje przyjemnosci zmyslowych, czy tez o uczestnictwo w zyciu politycznym spoleczenstwa. Indywidualne \"ja\" afirmuje sie w tym dzialaniu, jednoczac sie zarazem z ludzmi i przyroda. Podstawowa dychotomia ludzkiej wolnosci - narodziny indywidualnosci i bol samotnosci - zostaje zniesiona na wyzszym etapie dzieki spontanicznemu dzialaniu czlowieka.

W kazdej spontanicznej aktywnosci jednostka ogarnia caly swiat. Jej indywidualne \"ja\" nie tylko pozostaje nienaruszone ale staje sie silniejsze i mocniej skonsolidowane. Bowiem

\"ja\" jest na tyle silne, na ile jest aktywne.
Prawdziwa sila nie polega na samym posiadaniu ani wlasnosci materialnej, ani wlasciwosci duchowych, takich jak uczucia czy mysli. Nie polega tez na uzywaniu i manipulowaniu przedmiotami; to czego uzywamy, nie jest nasze tylko dlatego, ze tego uzywamy. Nasze jest tylko to, z czym jestesmy autentycznie powiazani przez nasza tworcza aktywnosc - obojetne, czy bedzie to osoba, czy przedmiot nieozywiony. Jedynie wartosci zrodzone z naszej aktywnosci spontanicznej przydaja sil naszemu \"ja\" i tym samym tworza podstawe jego integralnosci. Niezdolnosc dzialania spontanicznego, wyrazania tego, co sie naprawde czuje i mysli, i wynikajaca stad koniecznosc ukazywania innym i sobie swego falszywego \"ja\" - oto zrodlo poczucia nizszosci i slabosci. Czy jestesmy tego swiadomi, czy nie, niczego sie bardziej nie wstydzimy anizeli tego, ze nie jestesmy soba; nic natomiast nie daje nam wiekszego szczescia i wiekszego powodu do dumy niz myslec, czuc i mowic to, co od nas samych pochodzi.
Wynika stad, ze wazna jest aktywnosc jako taka, sam proces, a nie rezultat. W naszej kulturze postepujemy, jakby bylo odwrotnie. Produkujemy nie dla konkretnego zaspokojenia, lecz dla abstrakcyjnego celu sprzedazy naszego towaru; sadzimy, ze kazda rzecz, obojetne: materialna czy niematerialna, mozemy uzyskac droga kupna, ze w ten sposob rzeczy staja sie nasze, niezaleznie od tworczego wysilku, jaki im poswiecimy. Podobnie traktujemy nasze cechy osobiste oraz rezultaty naszych wysilkow: jako towar dajacy sie sprzedac za pieniadze, prestiz i wladze. Tak wiec akcent przesuwa sie z satysfakcji towarzyszacej aktywnosci tworczej na wartosc gotowego produktu. Tym samym czlowiek traci jedyne zrodlo prawdziwego szczescia - aktyvwne przezywanie chwili biezacej - i goni za mara, ktora rozwiewa jego zludzenia w momencie, kiedy mysli, ze ja osiagnal - za zwodniczym szczesciem zwanym powodzeniem.

Czlowiek, ktory dzieki spontanicznej aktywnosci urzeczywistnia swoje \"ja\" i w ten sposob wiaze sie ze swiatem, przestaje byc izolowanym atomem; on i swiat staja sie czesciami strukturalnej calosci; jednostka zajmuje nalezne jej miejsce i to uwalnia ja od wiatpliwosci co do niej samej i sensu zycia. Owe watpliwosci wywodzily sie z odosobnienia i zablokowania zycia; jesli czlowiek nie musi zyc ani pod przymusem, ani jak automat, lecz spontanicznie, watpliwosci znikaja. Ma swiadomosc siebie jako jednostki aktywnej i tworczej; zaczyna pojmowac, ze zycie ma tylko jeden sens: sam akt zycia jako taki.

Jesli jednostka przezwyciezy podstawowe watpliwosci dotyczace jej samej i jej miejsca w zyciu, jezeli zwiaze sie ze swiatem w akcie zycia spontanicznego, zyska na sile jako jednostka i zapewni sobie bezpieczenstwo. Bezpieczenstwo to rozni sie jednak od tego, ktore charakteryzuje stan przedindywidualistyczny w tym samym stopniu, w jakim nowy zwiazek ze swiatem rozni sie od wiezi pierwotnej. Zrodlem nowego bezpieczenstwa nie jest ochrona jednostki przez wyzsza wladze zewnetrzna; bezpieczenstwo to nie eliminuje tez tragizmu zycia. Nowe bezpieczenstwo jest dynamiczne; nie zapewnia go cudza ochrona, lecz wlasna spontaniczna aktywnosc czlowieka. Jest to bezpieczenstwo, ktore mozna przez te aktywnosc w kazdej chwili osiagnac. Jest to bezpieczenstwo, ktore daje tylko wolnosc; i nie karmi sie ono zludzeniami, wyeliminowalo bowiem warunki, ktore do zludzen zmuszaly.

Wolnosc pozytywna jako realizacja wlasnego \"ja\" wymaga pelnej afirmacji jedynosci czlowieka. Ludzie rodza sie rowni, lecz zarazem rozni. Podstawowa roznice stanowi dziedzictwo fizjologiczne i umyslowe, z ktorym sie wchodzi w zycie, na to zas naklada sie szczegolny splot napotkanych okolicznosei i zdobytych doswiadczen. Taka indywidualna baza osobowosci jest rownie niepowtarzalna, jak niepowwtarzalny jest pod wzgledem fizycznym kazdy organizm. Autentyczny rozwoj czlowieka jest zawsze oparty na tej szczegolnej bazie; jest to wzrost organiczny, rozwijanie sie zalazka wlasciwego jednej i tylko jednej osobie. Natomiast nie jest wzrostem organicznym rozwoj czlowieka-automatu. Tu rozwoj podstaw wlasnego \"ja\" jest zahamowany i naklada sie na nie \"ja\" pozorne, bedace w zasadzie - jak to widzielismy - wcieleniem obcych wzorow myslenia i odczuwania. Wzrost organiczny jest mozliwy tylko pod warunkiem maksymalnego respektowania swoistosci \"ja\" zarowno u innych osob, jak i w nas samych. Ten szacunek dla jedynosci \"ja\" i jego kultywacja jest najcenniejszym osiagnieciem kultury - i wlasnie to osiagniecie znajduje sie dzis w niebezpieczenstwie.

Jedynosc \"ja\" w zadnym wypadku nie zaprzecza zasadzie rownosci. Teza, ze ludzie rodza sie rowni, implikuje, ze wszyscy dziela te same fundamentalne ludzkie wlasciwosci, ten sam podstawowy los ludzkich istot, ze wszyscy maja to samo przyrodzone prawo do wolnosci i szczescia. Dalej oznacza, ze ich wzajemne stosunki polegac maja na solidarnosci, a nie na relacji dominacja - uleglosc. Koncepcja rownosci nie znaczy natomiast, ze wszyscy ludzie sa jednakowi. Taka koncepcja rownosci wywodzi sie z roli, jaka czlowiek odgrywa dzis w sferze ekonomicznej. W stosunku miedzy kupujacym a sprzedajacym wyeliminowane zostaly konkretne roznice osobowosci. W sytuacji tej liczy sie tylko jedno: ze jeden ma cos do sprzedania, a drugi ma pieniadze, by to kupic. W zyciu ekonomicznym czlowiek nie rozni sie od drugiego czlowieka; natomiast jako rzeczywiste osoby ludzie roznia sie od siebie i istota ich jednostkowego bytu jest kultywowanie wlasnej niepowtarzalnosci.

Wolnosc pozytywna implikuje rowniez zasade, ze nie ma wyzszej wladzy nad to niepowtarzalne indywidualne \"ja\"; ze czlowiek jest srodkiem i celem swego zycia; ze wzrost i realizacja ludzkiej indywidualnosci jest zadaniem, ktorego nigdy nie wolno podporzadkowac innym, rzekomo godniejszym celom. Interpretacja ta moze wzbudzic powazne obiekcje. Czyz nie postuluje nieokielznanego egotyzmu? Czyz nie jest negacja idei poswiecenia sie dla jakiegos idealu? Czy jej akceptacja nie doprowadzilaby do anarchii? Na pytania te odpowiedzielismy juz - posrednio i bezposrednio - w naszych poprzednich rozwazaniach. Sa one jednak zbyt dla nas wazne, abysmy nie mieli podjac raz jeszcze proby wyjasnienia problemu i unikniecia nieporozumien.

Twierdzenie, ze czlowiek nie powinien podlegac niczemu, co jest ponad nim, nie podwaza godnosci idealow. Przeciwnie, jest ich najsilniejsza afirmacja. Zmusza nas to jednak do podjecia krytycznej analizy pojecia idealu. Uwaza sie dzis powszechnie, ze idealem jest wszelki zamiar, ktorego realizacja nie pociaga za soba korzysci materialnych; cos, czemu czlowiek sklonny jest poswiecic swe egotystyczne cele. Jest to czysto psychologiczna - i z tej racji relatywistyczna - koncepcja idealu. Z tego subiektywistycznego punktu widzenia faszysta powodowany pragnieniem podporzadkowania sie wyzszej wladzy, a jednoczesnie zawladniecia innymi, jest w rownym stopniu idealista, co czlowiek walczacy o rownosc ludzka. Wychodzac z tych zalozen, nigdy nie rozstrzygniemy problemu idealow.

Musimy rozwazyc roznice miedzy idealem prawdziwym a fikcyjnym, roznice rownie fundamentalna, jak roznica miedzy prawda a falszem. Wszystkie prawdziwe idealy maja jedna ceche wspolna: wyrazaja pragnienie czegos, co nie zostalo jeszcze dokonane, ale co jest pozadane ze wzgledu na szczescie jednostki4. Nie zawsze wiemy, co posluzy temu celowi, mozemy tez nie zgadzac sie co do funkcji, jaka ten czy inny ideal pelni w procesie ludzkiego rozwoju, nie jest to jednak powod, aby akceptowac relatywizm, ktory glosi, ze nie mozemy wiedziec, co swiat posuwa naprzod, a co go hamuje. Nie zawsze wiemy, ktore pozywienie jest zdrowe, a ktore nie, nie wyciagamy jednak z tego wniosku, ze nie ma zadnego sposobu rozpoznania trucizny. Podobnie, jesli chcemy, mozemy sie dowiedziec, co jest trucizna dla zycia duchowego. Wiemy, ze ubostwo, zastraszenie, izolacja sa przeciwne zyciu; ze wszystko, co sluzy wolnosci i przydaje czlowiekowi odwagi i sily, aby byl soba, jest za zyciem. Co dla czlowieka jest dobre, a co zle, nie jest pytaniem metafizycznym, lecz empirycznym, na ktore mozna znalezc odpowiedz na podstawie analizy natury ludzkiej i wplywu, jaki okreslone warunki wywieraja na czlowieka.

Ale co poczac z idealami typu faszystowskiego, niechybnie skierowanymi przeciw zyciu? Jak pojac fakt, ze ludzie wyznaja te falszywe idealy rownie zarliwie, jak inni idealy prawdziwe? Odpowiedzia sa pewne wzgledy psychologiczne. Zjawisko masochizmu wskazuje, ze ludzie moga chciec cierpiec czy ulegac innym. Niewatpliwie cierpienie, uleglosc albo samobojstwo to antytezy pozytywnych celow zyciowych. Moga one jednak byc subiektywnie przezywane jako przyjemne i pociagajace. Atrakcyjnosc tego, co jest zyciowo zgubne, jest zjawiskiem zaslugujacym - bardziej niz jakiekolwiek inne na miano patologicznej perwersji. Wielu psychologow jest zdania, ze doswiadczanie przyjemnosci i unikanie cierpienia jest jedyna prawomocna zasada kierujaca ludzkim postepowaniem, lecz psychologia dynamiczna moze poswiadczyc, ze subiektywne doznawanie przyjemnosci nie jest dostatecznym kryterium wartosci danego zachowania w kategoriach ludzkiego szczescia. Analiza masochistycznych objawow jest tego najlepszym przykladem. Dowodzi ona, ze doznawanie przyjemnosci moze byc skutkiem patologicznej perwersji i swiadczy rownie malo o obiektywnym sensie tego doswiadczenia, jak slodki smak trucizny o jej dzialaniu na organizm5. Tak wiec dochodzimy do okreslenia prawdziwrego idealu: jest nim kazde dazenie wspierajace rozwoj, wolnosc i szczescie czlowieka; natomiast idealy falszywe okreslamy jako dazenia irracjonalne i powziete pod wwewnetrznym przymusem, ktore choc subiektywnie sa doznaniami atrakcyjnymi (np. poped do uleglosci), faktycznie przynosza zyciu szkode. Z chwila gdy przyjmiemy te definicje, zobaczymy, ze prawdziwy ideal nie jest jakas zawoalowana sila, nadrzedna wobec jednostki, ale ze jest jasno sformulowanym wyrazem najwyzszej afirmacji wlasnego \"ja\". Tym samym wszelki ideal przeciwny tej afirmacji nie jest idealem, lecz dazeniem patologicznym.

Tu dochodzimy do innej kwestii - sprawy poswiecenia. Czyzby nasza definicja wolnosci, jako niepodporzadkowania sie jakiejkolwiek wyzszej mocy, wykluczala poswiecenie, nie wylaczajac poswiecenia wlasnego zycia?

Jest to pytanie szczegolnie wazne dzisiaj, kiedy faszyzm glosi, ze samoposwiecenie jest najwyzsza cnota i przez swoj idealistyczny charakter wywiera na wielu ludziach glebokie wrazenie. Odpowiedz na to pytanie wynika logicznie z tego, co powiedzielismy dotychczas. Istnieja dwa zupelnie odmienne rodzaje poswiecenia. Jednym z tragicznych zjawisk zycia jest fakt, ze potrzeby naszego fizycznego \"ja\" moga sie klocic z celami naszego \"ja\" umyslowego; ze nieraz musimy poswiecic nasze \"ja\" fizyczne, aby zapewnic sobie integralnosc \"ja\" duchowego. Takie poswiecenie ma zawsze charakter tragiczny. Smierc nie jest nigdy slodka, nawet smierc poniesiona w imie najwyzszych idealow. Jest zawsze niewymownie gorzka, a przeciez moze byc rownoczesnie najszczytniejszym potwierdzeniem naszej indywidualnosci. Takie poswiecenie rozni sie zasadniczo od poswiecenia, ktore propaguje faszyzm. Tam poswiecenie nie jest najwyzsza cena, jaka czlowiek musi czasem zaplacic, aby potwierdzic samego siebie, ale jest celem samym w sobie. Owo masochistyczne poswiecenie widzi spelnienie zycia wlasnie w jego negacji, w unicestwieniu indywidualnego \"ja\". Jest ono tylko najwyzszym wyrazem tego, do czego faszyzm dazy we wszystkich swych odgalezieniach - unicestwienia indywidualnego \"ja\" i calkowitego podporzadkowania go wyzszej potedze. Jest to perwersja prawdziwego poswiecemia w takim samym stopniu, jak samobojstwo jest najwieksza perwersja zycia. Prawdziwe poswiecenie zaklada bezkompromisowe pragnienie duchowej integralnosci. Poswiecenie tych, ktorzy ja utracili, maskuje tylko ich moralne bankructwo.

Jeszcze jedno zastrzezenie, na ktore musimy odpowiedziec: jezeli wolno jednostkom dzialac swobodnie w duchu spontanicznosci, jesli nie beda one uznawaly nad soba zadnego autorytetu, czyz nieuchronnym tego rezultatem nie bedzie anarchia? Jesli slowo anarchia ma byc synoniniem bezwzglednego egoizmu i destruktywnosci, odpowiedz zalezec bedzie od naszego rozumienia natury ludzkiej. Moge jedynie powolac sie na to, co zostalo podkreslone w rozdziale o mechanizmach ucieczki: ze czlowiek nie jest ani dobry, ani zly; ze w zyciu tkwi naturalna tendencja do wzrostu, ekspansji i ekspresji ludzkich mozliwosci; ze jesli zycie zostalo zablokowane, jesli jednostka jest izolowana, jesli ogarnie ja zwatpienie lub uczucie osamotnienia i bezsilnosci, wowczas rodzi sie w niej destruktywnosc i zadza wladzy albo potrzeba uleglosci. Jesli wolnosc ludzka utrwali sie jako wolnosc do, jesli czlowiek bedzie mogl zrealizowac swoje \"ja\" calkowicie i bezkompromisowo, wowczas zniknie fundamentalna przyczyna jego aspolecznych popedow, i tylko jednostka chora i nienormalna bedzie niebezpieczna. Taka wolnosc nie zostala dotad w dziejach ludzkosci zrealizowana, byla jednak i jest idealem, ktoremu ludzkosc zawsze byla wierna, nawet jesli czesto wyrazala ten ideal w formach zawilych i irracjonalnych. Nie ma powodu dziwic sie, dlaczego historia zanotowala tak wiele okrucienstw i pasji niszczycielskiej. Jesli jest tu cos zaskakujacego - i napawajacego otucha - to fakt, iz gatunek ludzki, pomimo wszystkiego, czego ludzie doswiadczyli, nie tylko zachowal, ale i rozwinal tyle godnosci, odwagi, prawosci i zyczliwosci, na co dowodow dostarczaja cale nasze dzieje i niezliczeni wspolczesni.

Jesli przez anarchie rozumiemy to, ze jednostka nie uznaje autorytetu zadnego rodzaju, odpowiedz znajdziemy w scharakteryzowanej uprzednio roznicy miedzy autorytetem racjonalnym a irracjonalnym. Racjonalny autorytet - podobnie jak prawdziwy ideal - reprezentuje dazenie jednostki do wzrostu i ekspansji. Dlatego z zasady nie popada nigdy w konflikt z jednostka i jej rzeczywistymi, niepatologicznymi celami.

Teza niniejszej ksiazki jest, ze wolnosc ma dla wspolczesnego czlowieka dwojakie znaczenie: wprawdzie uwolnil sie od tradycyjnych autorytetow i stal sie jednostka, ale jednoczesnie poczul sie izolowany i bezsilny; stal sie przy tym narzedziem sluzacym celom zewnetrznym, obcym jemu i innym jednostkom; dalej, ze ten stan podkopuje jego \"ja\", oslabia go i napawa lekiem, wtracajac w nowa niewole. Natomiast wolnosc pozytywna identyczna jest z pelna realizacja mozliwosci czlowieka i jego zdolnosci do zycia aktywnego i spontanicznego. Wolnosc osiagnela punkt krytyczny, punkt, w ktorym powodowana logika wlasnego dynamizmu, moze zmienic sie we wlasne przeciwienstwo. Przyszlosc demokracji zalezy od urzeczywistnienia indywidualizmu, ktory byl ideologicznym celem mysli nowozytnej od czasow odrodzenia. Kulturalny i polityczny kryzys naszej doby nalezy przypisac nie nadmiernemu indywidualizmowi, lecz temu, ze to, co uchodzi w naszym mniemaniu za indywidualizm, stalo sie pusta skorupa. Zwyciestwo wolnosci mozliwe jest tylko w wypadku przeobrazenia demokracji w spoleczenstwo, w ktorym jednostka, jej rozwoj i szczescie beda glownym dazeniem i celem kultury; w ktorym zycie nie bedzie potrzebowalo usprawiedliwienia w postaci sukcesu ani w zadnej innej postaci i w ktorym jednostka nie bedzie niczemu podporzadkowana ani nie bedzie przedmiotem manipulacji zadnej sily zewnetrznej, czy bedzie nia panstwo, czy aparat ekonomiczny; powinno to byc spoleczenstwo, w ktorym sumienie i idealy czlowieka nie beda uwewnetrznieniem zewnetrznych naciskow, lecz beda naprawde jego idealami, wyrazajacymi dazenia zrodzone ze specyfiki jego \"ja\". Dazenia te nie mogly byc w pelni zrealizowane w zadnym poprzednim okresie dziejow nowozytnych; musialy w duzej mierze pozostac celami ideologicznymi, poniewaz braklo materialnej bazy dla rozwoju prawdziwego indywidualizmu. Kapitalizm te przeslanke stworzyl. Problem produkcji przynajmniej w zasadzie - zostal rozwiazany i w perspektywie czasu mozemy przewidywac przyszlosc, w ktorej nie zabraknie dobr materialnych i zniknie juz potrzeba walki o ekonomiczne przywileje, do jakiej zmuszal ekonomiczny niedostatek. Problem, ktory pozostaje dzis do rozwiazania, to taka organizacja sil spolecznych i ekonomicznych, aby czlowiek - jako czlonek zorganizowanego spoleczenstwa - mogl stac sie panem owych sil, a przestal byc ich niewolnikiem.

Polozylem nacisk na psychologiczna strone wolnosci, ale staralem sie takze wykazac, ze zagadnien psychologicznych nie da sie oddzielic od materialnej bazy ludzkiej egzystencji, od ekonomicznej, spolecznej i politycznej struktury spoleczenstwa. Z przeslanki tej wynika, ze urzeczywistnienie wolnosci pozytywnej i indywidualizmu wiaze sie takze ze zmianami ekonomicznymi i spolecznymi, ktore pozwalaja jednostce stac sie wolna, w sensie realizacji wlasnego \"ja\". Nie jest zadaniem tej ksiazki rozstrzasanie ekonomicznych problemow wynikajacych z tej przeslanki ani kreslenie planow ekonomicznych, wybiegajacych w przyszlosc. Nie chcialbym jednak zostawic najmniejszych watpliwosci co do kierunku, w ktorym - jak mniemam - lezy rozwiazanie.

Przede wszystkim nalezy stwierdzic, iz nie mozemy sobie pozwolic na to, bysmy mieli utracic fundamentalne osiagniecia nowoczesnej demokracji - zarowno zasadnicze, jak reprezentatywny rzad obrany przez narod i przed narodem odpowiedzialny, jak i ktorekolwiek z praw zagwarantowanych kazdemu obywatelowi przez Bill of Rights. Nie wolno nam tez narazic na szwank nowszej zasady demokratycznej, gloszacej, ze nie mozna dopuscic, by ktokolwiek glodowal, ze spoleczenstwo odpowiada za wszystkich swoich czlonkow, ze nikogo nie wolno zmuszac do uleglosci ani utraty ludzkiej godnosci obawa przed bezrobociem i glodem. Te podstawowe osiagniecia musza byc nie tylko zachowane, lecz nalezy je umacniac i rozszerzac.

Realizacja tych demokratycznych postulatow - co prawda, daleka dotad od doskonalosci - to jednak nie wszystko. Postepy demokracji zaleza od poszerzenia obecnej wolnosci, inicjatywy i spontanicznosci czlowieka, i to nie tylko w kregu jego spraw osobistych i duchowych, ale nade wszystko w sferze aktywnosci bedacej podstawa egzystencji kazdego czlowieka w jego pracy.

Jakich wymaga to glownie warunkow? Irracjonalny i bezplanowy charakter spoleczenstwa nalezy zastapic gospodarka planowa, reprezentujaca planowy i zgodny wysilek calego spoleczenstwa. Spoleczenstwo musi owladnac problematyka spoleczna rownie racjonalnie, jak owladnelo przyroda. Jednym z warunkow po temu jest wyeliminowanie utajonych rzadow nielicznych przeciez osob, ktore wladaja wielka ekonomiczna potega, nie ponoszac zadnej odpowiedzialnosci wobec ludzi, ktorych los zalezy od ich decyzji. Nowy ten porzadek mozemy nazwac socjalizmem demokratycznym, ale sama nazwa nie ma znaczenia; wazne jest, zeby ustanowic racjonalny system ekonomiczny, majacy sluzyc ludowi. Ogromna wiekszosc ludzi nie tylko nie sprawuje dzis kontroli nad caloscia ekonomicznej machiny, lecz nawet w swojej pracy ma niewielkie szanse rozwijania prawdziwej inicjatywy i spontanicznosci. Sa zatrudnieni i nie oczekuje sie od nich niczego wiecej ponad to, co sie kaze im robic. Jedynie w gospodarce planowej, w ktorej caly narod racjonalnie kieruje ekonomika i silami spolecznymi, jednostka moze ponosic czesc odpowiedzialnosci i tworczo wykorzystywac w pracy swoja inteligencje. Idzie wiec o to, aby przywrocic czlowiekowi prawdziwa aktywnosc; aby zamierzenia spoleczenstwa utozsamialy sie z zamierzeniami samej jednostki, i to nie tylko w sferze ideologicznej, ale w rzeczywistosci; aby czlowiek poslugiwal sie aktywnie swoja sila i rozumem w pracy, za ktora czulby sie odpowiedzialny, bo mialaby ona znaczenie i sens w skali jego ludzkich zamiarow. Musimy manipulowanie ludzmi zastapic aktywna i inteligentna wspolpraca i zasade kierowania ludzmi przez ludzi i dla ludzi stosowana w sferze czysto politycznej rozszerzyc na sfere ekonomiczna.

Na pytanie, czy dany system ekonomiczny i polityczny sprzyja sprawie wolnosci ludzkiej, nie da sie odpowiedziec w samych kategoriach politycznych i ekonomicznych. Jedynym kryterium urzeczywistnienia wolnosci jest to, czy czlowiek uczestniczy czynnie w determinowaniu swojego zycia i zycia spoleczenstwa; i nie chodzi tu tylko o formalny akt glosowania, lecz o codzienna aktywnosc w pracy i w stosunkach z innymi ludzmi. Nowoczesna demokracja polityczna, jezeli ograniczy sie do dziedziny czysto politycznej, nie zdola przeciwdzialac skutecznie rezultatom ekonomicznej znikomosci przecietnego czlowieka. Ale nie wystarcza rowniez same czysto ekonomiczne koncepcje [...]

Nigdy jeszcze bardziej niz dzis nie naduzywano slow dla ukrycia prawdy. Zdrade sprzymierzencow nazywa sie pacyfikacja, wojskowej agresji nadaje sie pozor obrony przed atakiem, podboj malych narodow odbywa sie pod mianem paktu przyjazni, a brutalny ucisk calego narodu dokonuje sie pod firma narodowego socjalizmu. Przedmiotem naduzycia staja sie rowniez takie slowa jak demokracja, wolnosc i indywidualizm. Istnieje jednak tylko jeden sposob zdefiniowania rzeczywistego sensu roznicy miedzy demokracja a faszyzmem. Demokracja to system, ktory stwarza ekonomiczne, polityczne i kulturalne warunki dla pelnego rozwoju jednostki. Faszyzm to system, ktory, obojetne, pod jaka nazwa, zmusza jednostke do podporzadkowania sie obcym celom i oslabia rozwoj prawdziwej indywidualnosci.

Nie ulega watpliwosci, ze jedna z najwiekszych trudnosci w stworzeniu warunkow dla zrealizowania demokracji stanowi sprzecznosc miedzy gospodarka planowa a aktywna wspolpraca kazdego czlowieka. W kazdym wielkim systemie przemyslowym gospodarka planowa wymaga duzej centralizacji, a w konsekwencji - biurokracji dla zarzadzania tym scentralizowanym aparatem. Z drugiej strony, aktywna kontrola i wspolpraca kazdego indywidualnego czlowieka i najmniejszej jednostki calego systemu wymaga decentralizacji na wieksza skale. Jesli planowanie odgorne nie sprzegnie sie z czynnym uczestnictwem od dolu, jesli nurt zycia spolecznego nie bedzie bezustannie plynal od dolu w gore, wowczas gospodarka planowa doprowadzi z powrotem do manipulowania ludzmi. Problem polaczenia centralizacji z decentralizacja jest jednym z naczelnych zadan spoleczenstwa. Problem ten da sie jednak rozwiazac podobnie jak problemy techniczne, z ktorymi sie juz uporalismy, opanowujac niemal calkowicie przyrode. Da sie on jednak rozwiazac pod warunkiemn, ze wyraznie uznamy to za konieczne i uwierzymy ludziom, ze sami potrafia zadbac o swoje zywotne ludzkie sprawy.

Jest to poniekad znowu problem jednostkowej inicjatywy, ktory musimy rozwiazac. Jednostkowa inicjatywa byla w liberalnym kapitalizmie jednym z poteznych bodzcow zarowno rozwoju gospodarczego, jak i osobistego, z tym jednak zastrzezeniem, ze rozwijala ona jedynie wybrane cechy czlowieka, jego wole i umysl, podporzadkowujac go poza tym celom ekonomicznym. Zasada ta funkcjonowala najsprawniej w wysoko zindywidualizowanej, wolno konkurencyjnej fazie kapitalizmu, w ktorej bylo miejsce dla niezliczonych niezaleznych jednostek gospodarczych. W obecnej dobie przestrzen ta zmalala. Tylko nieliczni moga dzialac z wlasnej inicjatywy. Jesli dzisiaj chcemy zrealizowac te zasade i tak ja rozszerzyc, zeby uwolnic cala osobowosc czlowieka, bedzie to mozliwe tylko dzieki racjonalnemu i zgodnemi wysilkowi spoleczenstwa jako calosci oraz pewnej decentralizacji, ktora moze gwarantowac realna, autentyczna wspolprace i kontrole ze strony najmniejszych jednostek tego systemu.

Tylko dzieki opanowaniu sil spolecznych i podporzadkowaniu gospodarczej machiny jednemu celowi - ludzkiemu szczesciu, tylko dzieki czynnemu uczestniczeniu w spolecznym procesie czlowiek zdola przezwyciezyc to, co teraz przywodzi go do rozpaczy - swoja samotnosc i poczucie bezsilnosci. Czlowiek nie tyle cierpi dzis przez ubostwo, ile z tego powodu, iz stal sie trybem w ogromnej maszynie, automatem, i jego zycie jest puste i bezsensowne. Zwyciestwo nad autorytarnymi systemami wszelkiego autoramentu okaze sie mozliwe jedynie w wypadku, kiedy demokracja nie cofnie sie, lecz podejmie ofensywe i przystapi do urzeczywistnienia tego, co bylo celem ludzi walczacych o wolnosc w ciagu ostatnich wiekow. Demokracja zatryumfuje nad silami nihilizmu tylko wtedy, kiedy potrafi tchnac w ludzi wiare stanowiaca najpotezniejsza sile, do jakiej umysl ludzki jest zdolny - wiare w zycie, prawde i wolnosc jako aktywna i spontaniczna realizacje indywidualnego \"ja\".

~Z.

Napisano: 14 maja 2011, 9:03

Z. jak chcesz trafić do człowieka to mów jasno i krótko - lektura ciekawa, ale kto ją czyta? - ja jestem osoba z krwi i kości
i nie daję się machinie - jednak koszta są ogromne

oprócz dostarczania informacji trzeba ludzi uczyć jak w cywilizowany sposób walczyć ze stresem oraz emocjami - i tu widzę role pracowników socjalnych w zespołach interdyscyplinarnych ( ale najpierw muszą zacząc od siebie, aby ich ten stres niezniszczył - a przede wszystkim ich wspaniałych empatycznych osopbowości i bardzo często postaw autotelicznych bo to jest po prostu nie do przecenienia w pomocy społecznej - moim zdaniem to jest własnie skarb narodowy, ktory powinien byc pielęgnowany przez rząd, a nie doprowadzany do destrukcji)
Dzidka
dzibar
Specjalista
Posty: 22161
Od: 06 sie 2006, 18:41
Zajmuję się:
Strona WWW: http://vp.pl
Lokalizacja: Gliwice, Polska

Napisano: 14 maja 2011, 9:19

jak syty glodnego nie zrozumie tak i nasza rozmowa jest wlasnie na takim sugerowanym przez Ciebie Z. poziomie
https://biznes.onet.pl/gus-podal-dane-o- ... news-detal
każdy sadzi wg siebie, a punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - ja jako praktyk wiem jedno, aby rzeczywiscie można było mówic o demokracji to każdy musi zaplacić swoja cenę, a to znaczy, ze dla jednych standard musi sie podnieśz ( zabezpieczenie podstawowych potrzeb), a dla innych obniżyć ( rezygnacja z luksusów) tolko, ze rzad nic nie robi w tym kierunku aby tak było - a wrecz przeciwnie - i to powyzej to dowod na to iż rząd świadomie łamie prawo dajac przyzwolenie na powolne ludobojstwo - bo czymże jest ignorowanie biedy w XXI wieku, a wrecz jeszcze utrwalanie - w demokratycznym państwie?
Dzidka
dzibar
Specjalista
Posty: 22161
Od: 06 sie 2006, 18:41
Zajmuję się:
Strona WWW: http://vp.pl
Lokalizacja: Gliwice, Polska

Napisano: 14 maja 2011, 9:27

no i na ostatem powiem tak: moim zdaniem oprocz rzadu mamy też innych rządzących: sa to uprzywilejowane grupy zawodowe, ktore maja swoje prawa nabyte i nie chcą z nich zrezygnować, a wręcz przeciwnie - majac zabezpieczone podstawowe potrzeby maja siłe i środki na to aby egzekwować swoje prawa i to jest podstawowa przyczyna braku zmian w Polsce moim zdanie - naciski uprzywilejowanych : egoistyczne jeczcze, jeszcze, jeszcze
no i raz w roku wielka orkiestra światecznej pomocy na ktorej mozna oczyścić wlasne sumienie pokazując przylepione czerwone serce potwierdzające miłosierdzie
Dzidka
dzibar
Specjalista
Posty: 22161
Od: 06 sie 2006, 18:41
Zajmuję się:
Strona WWW: http://vp.pl
Lokalizacja: Gliwice, Polska

Napisano: 14 maja 2011, 9:42

https://wiadomosci.onet.pl/kiosk/religia ... omosc.html
przeczytaj jeszcze to Z. - widzisz mówi się, że wielcy zawsze są samotnikami - ale jest też faktem, ze dlatego są wielcy, że placa tak wysoką cenę.

Powiesz co ma piernik do wiatraka - ma bo wszystko ma swoja cene i demokracja też, pytanie kto chce zapłacić?
Dzidka
dzibar
Specjalista
Posty: 22161
Od: 06 sie 2006, 18:41
Zajmuję się:
Strona WWW: http://vp.pl
Lokalizacja: Gliwice, Polska



  
Strona 1 z 4    [ Posty: 37 ]
NIE PRZEGAP WAŻNYCH INFORMACJI! POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU
[ ZAMKNIJ ]
Usuń ciasteczka witryny
 
x

 

x