Dziękuję as.rodz.

ja to rozumiem. pracuję już 2 miesiące z rodzinami, i teraz przychodzi powoli taki moment że rodzice chcą bym z dziećmi porozmawiała, z resztą ja też chcę zaobserwować jakie są relacje w rodzinie; bo przecież nie zmieni się rodziny pracując tylko z rodzicami, albo tylko z matką. No i następuje problem, każą mi pracować w godzinach pracy, tj. od 7 do 15. anie podoba się to że wyjeżdżam do rodziny o 14. bardzo się o to bulwersują pracownicy socjalni. może myślą, że jadę do domu...-nie wiem. chore!
i mam np taki przypadek, że dzieci te starsze, gimnazjum/liceum, w domu są o 14.40, i jak ja mam się z nimi spotkać? spoko poszli na współpracę i mają zadanie do zrobienia? w 15 minut mam się wszystkiego dowiedzieć? by za 5 trzecia być w ośrodku?
w ogóle pracownicy socjalni położyli LACHĘ na rodziny, które mnie przekazali...
i tylko straszą, że jak coś się stanie to ja będę odpowiadać. a oni wraz z kuratorami pytają się/dzwonią, by dowiedzieć co u rodziny słychać. i na tej podstawie sporządzają wywiady/notatki...
a jak nie chcę zdradzać szczegółów z rozmów to na skargę na mnie, że nie współpracuję... ale w drugą stronę - jeżeli ja chcę dowiedzieć się coś o nowej rodzinie, to otrzymuję informację \"radź se\"; o wglądzie w akta nie ma mowy, jest strasznie ciężko. wszystkiego dowiaduję się od rodziny, bo od pracownika socjalnego nie uzyskam informacji.
poza tym wg nich za często jeżdżę do rodzin ....
złości mnie to, że człowiek stara się nawiązać z ludźmi współpracę, otwierają się, zaczynają słuchać, opowiadać o swoim życiu, mówić co chcą zmienić... powoli coś się zaczyna dziać.... a tu masz skrzydła na każdym kroku podcinane

bo tyle mi nie można, ale oczekiwania wobec mnie są mega wielkie i w sumie dobrze było by jak bym jeszcze te zasiłki przydzielała i wywiady za nie w terenie robiła, bo jak już jadę... a ja skutecznie odmawiam, i wiecznie żyjemy na stopie wojennej...
macie tak samo, czy to tylko ja mam taki \"wyjątkowy\" zespół??