Tymczasem w MPiPS - Świadczenia rodzinne

  
Strona 4 z 8    [ Posty: 80 ]

Napisano: 22 maja 2015, 11:15

West - błagam! Skończ to po prostu. :shock: :?
Walka z wiatrakami since 1998.
Iks
Awatar użytkownika
VIP
Posty: 5941
Od: 27 lut 2014, 20:32
Zajmuję się:
Lokalizacja: Polska C


Napisano: 22 maja 2015, 11:17

Wiesz jaki jest morał z Twojego przykładu? Taki, że osób niepełnosprawnych nie można wrzucać do jednego worka i przyklejać im łatek, jak to robi szanowny JKM.

Swoją drogą, w podanym przez Ciebie przykładzie widać jak na dłoni, że dzieci niewiele wyniosą z lekcji dlatego, że mają nieudolnego pedagoga a nie kolegę z autyzmem. Jestem ciekawa, co powiedziałby terapeuta, którego wysiłki są niwelowane przez łamanie zasad przez nauczyciela, jakim jest przekupstwo cukierkami.
kawa i ciasto

Napisano: 22 maja 2015, 11:23

Jeszcze dodam, że dziecko autystyczne w tym przykładzie jest OSTATNIM ogniwem odpowiedzialnym za taki stan rzeczy.
West, czy Ty masz dzieci? Jeśli tak, czy umknęło Ci, że to nie są tłumoki z racji wieku, nawet 5-latek jest w stanie ogarnąć, że nie wszyscy są zdrowi i piękni. 5-latek szybciej przyswoi fakt, że ktoś np. jeździ na wózku, dziwnie chodzi, dziwnie mówi - bo taki jest, bo nie ma na to wpływu. Ogarnie szybciej, niż ograniczeni dorośli, którzy z kolei nie uczą swoich dzieci tej prostej prawdy i one z biegiem czasu stają się tak samo ograniczone jak ich starzy.
Ja byłabym bardzo zadowolona, gdyby moje dzieci nie wyniosły z lekcji przyrody łacińskiej nazwy pantofelka ale za to wyszły z klasy z wiedzą, że ludzie mają różne problemy i trzeba im pomagać, bo fortuna kołem się toczy i nigdy nie wiadomo, czy tym debilem na wózku jutro przypadkiem nie będziesz Ty. Pamiętaj, zdrowie nie jest dane raz na zawsze ale mądrości życiowej można się nauczyć w każdej chwili i niekoniecznie na własnych błędach.
kawa i ciasto

Napisano: 22 maja 2015, 11:50

Różnie w życiu bywa i z różnymi problemami idzie się zmierzyć. Nie mam nic przeciwko niepełnosprawnym i ich opiekunom. To może dotknąć każdego i znam masę ludzi, których ten problem dotyka.
west
Starszy referent
Posty: 832
Od: 11 gru 2014, 9:25
Zajmuję się:

Napisano: 22 maja 2015, 11:56

Jest też pewna zależność. Osoby niepełnosprawne i ich opiekunowie mają podobne profile osobowościowe, co wierzycielki alimentacyjne. Są bardzo wyczulone na każde słowo. Jak się z nimi rozmawia, to tylko ogólnikowo i tak bezpłciowo, bez emocji, tylko suchymi faktami i regułkami. Wyczuwa się wręcz żal. Normalna rozmowa międzyludzka z przekazem emocjonalnym jest niebezpieczna, bo nawet najszczersze dobre intencje w pewnym momencie potrafią odczytać jako jakiś atak, lub dyskryminację. Życie, środowisko i doświadczenia czynią nas takimi jacy jesteśmy.
west
Starszy referent
Posty: 832
Od: 11 gru 2014, 9:25
Zajmuję się:

Napisano: 22 maja 2015, 12:42

Niekoniecznie. Rodzicami dzieci niepełnosprawnych bywają też pracownicy pomocy społecznej czy świadczeń rodzinnych - jak to jest w moim przypadku - nie mający gloryfikującego nastawienia do życia czy hobby w postaci samobiczowania się. Nie każdy z niepełnosprawności i problemów z niej wynikających robi sztandar i niesie go przed sobą nawet idąc do sklepu po przysłowiowe mleko. Rodzicami bywają też normalni, uczciwie pracujący ludzie, którzy nie robią ze swoich problemów szopki i nie gwałcą nimi każdego napotkanego człowieka.
Niepełnosprawność dziecka można przyjąć z godnością i mimo trudności mieć na twarzy uśmiech a nie cierpienie, które zarezerwowane jest na "mniej oficjalne" okazje.
Ja takich pogodnych ludzi spotykam nie tylko na turnusach rehabilitacyjnych ale też w pracy, czyli tych po drugiej strony lady, z którymi mogę przybić piątkę. Jest jak jest.
To, o czym mówisz, to szufladkowanie ludzi z pozycji lichego obserwatora, który mało wie. Ewentualnie widzi jedną stronę medalu (te wierzycielki) i głosi tezy, które w praktyce nie mają żadnego zastosowania. Wiesz, takim myśleniem krzywdzisz tylko siebie. Matka, która boryka się z poważnymi problemami ma na pewno w nosie to, co o niej czy jej dziecku myślisz. Po prostu nie ma na to czasu. Jest jeszcze jedna istotna kwestia - przechodząc przez pewne etapy w życiu człowiek wie, co jest istotne a czym nie warto się przejmować. Także nie licz na to, że Twoje słowa w kogoś uderzą.
Mimo wszystko życzę więcej wrażliwości i świadomości, że też możesz być kiedyś "wierzycielką/wierzycielem" a nie facetką/facetem zza lady, któremu się wydaje, że na podstawie kilkudziesięciu osób jest w stanie bezbłędnie stworzyć rys rodzica osoby niepełnosprawnej, matki dziecka, którego ojciec uchyla się od utrzymania swojego pierworodnego. Obyś nigdy nie musiał/a tego doświadczyć.
kawa i ciasto

Napisano: 22 maja 2015, 12:46

No to ja może jako matka dziecka niepełnosprawnego, uczącego się.
Jestem za integracją i nie tylko poprzez łączenie klas dzieci zdrowych z niepełnosprawnymi, ale także jestem za tworzeniem przy szkołach oddziałów klasowych dla dzieci niepełnosprawnych, które ze względu na utrudnione wspólne przebywanie z dziećmi zdrowymi w klasie mogły się uczyć osobno, ale jednocześnie uczestniczyć w życiu społeczności szkolnej. Jestem przeciwna izolowaniu dzieci niepełnosprawnych poprzez umieszczanie ich w specjalnych ośrodkach, czy też w szkołach specjalnych w ten sposób odbiera im się szansę na współuczestniczenie w świecie ludzi zdrowych. Sama byłam świadkiem jak grupa młodzieży niepełnosprawnych była prowadzona z ośrodka i jak reagowali na ich widok rówieśnicy zdrowi z gimnazjum - nie ma tolerancji na odmienność, ale jak ci zdrowi mają nauczyć się tej tolerancji, skoro dla tych niepełnosprawnych nie ma wśród nich a rodzice tym zdrowym dzieciom już od najmłodszych lat wpajają, że najważniejsze to mieć ładniejsza sukienkę od koleżanki.
wwo

Napisano: 22 maja 2015, 12:56

kawa i ciasto pisze:Niekoniecznie. Rodzicami dzieci niepełnosprawnych bywają też pracownicy pomocy społecznej czy świadczeń rodzinnych - jak to jest w moim przypadku - nie mający gloryfikującego nastawienia do życia czy hobby w postaci samobiczowania się. Nie każdy z niepełnosprawności i problemów z niej wynikających robi sztandar i niesie go przed sobą nawet idąc do sklepu po przysłowiowe mleko. Rodzicami bywają też normalni, uczciwie pracujący ludzie, którzy nie robią ze swoich problemów szopki i nie gwałcą nimi każdego napotkanego człowieka.
Niepełnosprawność dziecka można przyjąć z godnością i mimo trudności mieć na twarzy uśmiech a nie cierpienie, które zarezerwowane jest na "mniej oficjalne" okazje.
Ja takich pogodnych ludzi spotykam nie tylko na turnusach rehabilitacyjnych ale też w pracy, czyli tych po drugiej strony lady, z którymi mogę przybić piątkę. Jest jak jest.
To, o czym mówisz, to szufladkowanie ludzi z pozycji lichego obserwatora, który mało wie. Ewentualnie widzi jedną stronę medalu (te wierzycielki) i głosi tezy, które w praktyce nie mają żadnego zastosowania. Wiesz, takim myśleniem krzywdzisz tylko siebie. Matka, która boryka się z poważnymi problemami ma na pewno w nosie to, co o niej czy jej dziecku myślisz. Po prostu nie ma na to czasu. Jest jeszcze jedna istotna kwestia - przechodząc przez pewne etapy w życiu człowiek wie, co jest istotne a czym nie warto się przejmować. Także nie licz na to, że Twoje słowa w kogoś uderzą.
Mimo wszystko życzę więcej wrażliwości i świadomości, że też możesz być kiedyś "wierzycielką/wierzycielem" a nie facetką/facetem zza lady, któremu się wydaje, że na podstawie kilkudziesięciu osób jest w stanie bezbłędnie stworzyć rys rodzica osoby niepełnosprawnej, matki dziecka, którego ojciec uchyla się od utrzymania swojego pierworodnego. Obyś nigdy nie musiał/a tego doświadczyć.

Właśnie o tym pisałem: "Są bardzo wyczulone na każde słowo. Jak się z nimi rozmawia, to tylko ogólnikowo i tak bezpłciowo, bez emocji, tylko suchymi faktami i regułkami. Wyczuwa się wręcz żal. Normalna rozmowa międzyludzka z przekazem emocjonalnym jest niebezpieczna, bo nawet najszczersze dobre intencje w pewnym momencie potrafią odczytać jako jakiś atak, lub dyskryminację".
west
Starszy referent
Posty: 832
Od: 11 gru 2014, 9:25
Zajmuję się:

Napisano: 22 maja 2015, 13:03

wwo pisze:No to ja może jako matka dziecka niepełnosprawnego, uczącego się.
Jestem za integracją i nie tylko poprzez łączenie klas dzieci zdrowych z niepełnosprawnymi, ale także jestem za tworzeniem przy szkołach oddziałów klasowych dla dzieci niepełnosprawnych, które ze względu na utrudnione wspólne przebywanie z dziećmi zdrowymi w klasie mogły się uczyć osobno, ale jednocześnie uczestniczyć w życiu społeczności szkolnej. Jestem przeciwna izolowaniu dzieci niepełnosprawnych poprzez umieszczanie ich w specjalnych ośrodkach, czy też w szkołach specjalnych w ten sposób odbiera im się szansę na współuczestniczenie w świecie ludzi zdrowych. Sama byłam świadkiem jak grupa młodzieży niepełnosprawnych była prowadzona z ośrodka i jak reagowali na ich widok rówieśnicy zdrowi z gimnazjum - nie ma tolerancji na odmienność, ale jak ci zdrowi mają nauczyć się tej tolerancji, skoro dla tych niepełnosprawnych nie ma wśród nich a rodzice tym zdrowym dzieciom już od najmłodszych lat wpajają, że najważniejsze to mieć ładniejsza sukienkę od koleżanki.
Jeżeli intelektualnie zbytnio nie odstają to jak najbardziej łączyć. Ruchowa niepełnosprawność nie dyskwalifikuje przecież z funkcjonowania w życiu. Nawet wprowadzić obowiązkowe zajęcia do programu nauczania polegające na wizytach w specjalnych ośrodkach, czy pracy i wolontariacie.

Nawet wśród dzieci zdrowych powinno się prowadzić selekcję i dopasowywać program, bo często 1/4 klasy się nudzi, a reszta ledwo może nadążyć.
west
Starszy referent
Posty: 832
Od: 11 gru 2014, 9:25
Zajmuję się:

Napisano: 22 maja 2015, 13:05

west, nie ogarniasz.
Rozumiem, że cytowaniem mojej wypowiedzi chcesz zwrócić uwagę na fakt, że jako matka dzieci niepełnosprawnych czepiłam się słowa, bo jestem przewrażliwiona, zła i co tam jeszcze.
Problem w tym, że przedstawiając się nie mówię komuś jestem pani XY matka niepełnosprawnych, bo to zagadnienie zazwyczaj pomijam. Wlazłam na forum i widzę, jak czepiasz się dziecka autystycznego, jak głosisz tezy, że ludzie niepełnosprawni "zarażają" tych "normalnych". Z tym nie zgadzam się jako człowiek, po prostu. Człowiek, dopiero później pracownik, matka, żona itd.
Wbrew pozorom rozumiejąc pewne kwestie nie musimy ich rozkiminiać z perspektywy osoby doświadczonej, fundamentalne kwestie można ogarniać zaledwie i aż rozumem. Niektórzy tego nie potrafią, dlatego jeżą się i ciskają krzywdzącymi ocenami, zamiast zejść z pierdestału tego najmądrzejszego i po prostu uznać, że ktoś ma prawo być inny, ma prawo mieć deficyty a nam nic do tego. Nie zawsze musisz przejść przez barykadę, żeby zrozumieć ludzi, którzy stoją po drugiej stronie.
kawa i ciasto



  
Strona 4 z 8    [ Posty: 80 ]
NIE PRZEGAP WAŻNYCH INFORMACJI! POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU
[ ZAMKNIJ ]
Usuń ciasteczka witryny
 
x

 

x