ludzie, to po co studia kończyć, żeby to wszystko robić!!!!!chyba, że za 3 razy więcej pieniędzy!!!jeszcze tylko kible myć, bo sprzątaczki mają urlop!!!opanujmy się i nie gódźmy się na takie nas traktowanie.
dobre pytanie po co studia kończyć?czasu sie jednak nie da cofnąc,u nas dyzury robia wychowankowie!co do gotowania to są tez przymiarki na wakacje by panie poszly na urlop ale na moich dyzurach dzieci beda chodzic głodne bo ja nie umiem gotować:)nie wiem co zadecyduje dyr...
moi drodzy, dzieciom to się nie chce nawet pościelić łóżek rano, nie mówiąc o gotowaniu. Przecież na wakacje zostają \"najlepsze egzemplarze\", jak to mówią im się należy sprzątaczka i kucharka...do obsługi, do zmywarki talerz wstawić jest problem! A co jak zostają małe dzieci? To po co kucharki w ogóle, oszczędności można zrobić zwalniając je. Paranoja to wszystko....niech w końcu zlikwidują te domy dziecka...tylko nie wiem co zrobią z dzieciaczkami ...na wakacje nie maja gdzie jechać, w zasadzie na siłę ich się wciska kochanym rodzicom, bo inaczej pies z kulawą nogą nie zainteresowałby się nimi. Z 60 dzieciaków aż 35 zostaje całe wakacje w placówce!!!!!!!!!!
jest, ale przecież na 2 miesiące nie pojadą...2 turnusy mają i jeszcze jakieś indywidualne kolonie...na więcej pieniędzy brak. A tak na marginesie niektórych to trzeba z tych wyjazdów po 3 dniach przywozić....
a jak jest u Was z organizacją wypoczynku letniego??
to nie wiem co to za dzieci tam macie?:)u mnie tez sa tylko 2 turnusy ale reszta do domu na przepustki a 4która zostaje bo sa male biore i jade nad jezioro!:)na kilkanascie dni i wtedy pojdą na urlop kucharki i pielegniarka i sprzataczka.trzeba organizowac wypoczynek wszystkim-nawet tym którzy zostaja a ci co wróca to ich strata!
jak to jedziesz na kilkanaście dni nad jezioro??niby sama i jak jesteś rozliczana z godzin??u mnie nie do pomyślenia, wychowawcom nie chce się na dwór do piaskownicy z dziećmi iść i cokolwiek zorganizować bez polecenia dyrektora...
u mnie jedne kolonie 15 dzieci, które nie wstyd wysłać, a reszta w placówce - sodoma i gomora- bo nie ma pieniędzy, na nic nie ma ciągle...i problem z obsadą, bo trzeba wysłać na urlop ludzi, pracuje kto może- koszmar. po takich wakacjach, trudno dojść do ładu
mam liczone 8godz dziennie pracy i jade z drugim wychowawcą bo urlop ma dopiero od 30 lipca.a i tak 2wychowawców jeszcze bedzie dyżurowalo w placówce.to juz wiem skad dzieci biora wzorce skoro wychowawcom sie nie chce!!!!!:(oj ludzie ,ludzie.tez ciagle wysłuchujemy ze trzeba oszczedzac ale teraz wiemy na co oszczedzalismy.najgorsze są grupy łaczone ale nasze sie garna do wszystkiego same z wiekszym lub mniejszym zapałem.to na co w takim razie niektórzy z nas narzekaja skoro im sie nie chce?????u mnie to wychowawcy wymyslaja i chodza do dyr po zgode:)
Zosiu, to ciesz się, że masz tak dobrze w pracy. Ja nie jestem lubiana przez koleżanki, bo mnie się coś chce robić- mam pomysły i plany, ale im to ...przeszkadza, bi będą musiały COŚ zrobić. Nie mogę patrzeć jak tylko krzyczą, żeby był spokój, bo muszą z koleżanką kawę wypić...i poobgadywać najchętniej dyrektora. Te panie są zatrudnione z kn. Są też wspaniali wychowawcy, dla których nie jest problemem iść do kina, nad wodę, na basen czy zorganizować jakiś dzień, np. święto grupy, ognisko, czy grilla.
Dlaczego niektórym się nie chce?Dlaczego tylko mają wieczne pretensje i żale o wszystko?Przesiedzieć swoje dyżury...to zadanie dla nich. I jeszcze coś co mnie boli, Ci co nic nie robią, dzieciaki ewidentnie ich nie lubią mają najwięcej ale...do planu, do innych.
pozdrawiam wszystkich!