masz rację, wg innych specjalistów oni wiedzą lepiej, a my mamy być od czarnej roboty.... i tak słyszę ciągle, że to ja jestem odpowiedzialna za rodzinę, i ze to ja będę odpowiadać jak coś się u nich stanie... - JA?! a z jakiej racji?!?! ps , kurator, psycholog i wszyscy inni też, a przede wszystkim rodzice!
wiecie mam dosyć tego siedzenia cicho i zbierania wszystkich batów, za innych.
im więcej mówię co myślę o tym wszystkim, tym bardziej wszyscy mnie nienawidzą.... współpracownicy
dzisiaj np się dowiedziałam całkiem niechcący, że mam rodziny, których w życiu nie miałam... bo ps pisząc pisma do innych instytucji żeby wykazać jaka jest praca z rodziną, pisał, że byli objęci asystenturą.... czujecie to?!
jak się dzwoni do kuratora w sprawie rodziny, to mówi, że on u nich to tylko raz w miesiącu może być... (może?! - chyba minimum raz w miesiącu; a móc to może częściej, tylko nie chce mu się jeździć!) a czasem to i raz na 2 miesiące jest w rodzinie.....
a jak przychodzi do oceny półrocznej
to i nr do ar i miła rozmowa ze strony kuratora potrafi być.... i wielkie oburzenie, że ja przez telefon nic nie chcę powiedzieć, jak to?!
no i wszystkie skierowania kuratora o przydzielenie ar.... nie postanowienia sądu, tylko postanowienia kuratora; i socjalny kłóci się że kurator to sąd....
ludzie czasem mam wrażenie, że ten cały świat wokół mnie zwariował, czy to może ze mną coś jest nie bardzo...