był prostszy sposób na Hitlera. Nie zapomnij o tym, że Hitler (jako nasz sojusznik), wymagałby podesłania wojska by lać sowietów. Nie wiem czy skończyłoby się tylko na ochotnikach (jak w przypadku Belgii i Leona Degrala). Raczej wątpię. Do tego trzeba by było Polityka przez duże P. Dodatkowo uznanie Polski za sojusznika wiązałoby się z czynnym udziałem w holocauście.
Można było sytuację rozwiązać dużo wcześniej -
1. tak jak radził Piłsudski (jeden z nielicznych plusów dla tego brygadiera) atak prewencyjny na Niemcy;
2. sojusz z Czechami. Wbrew pozorom Czesi chcieli z nami sojuszu (oferowali nam nawet część terenów zabranych przez Masaryka). Czesi mieli uzbrojenie, nie mieli wojska. U nas odwrotnie. Wbrew pozorom Hitler nie był silny na początku II wojny światowej. Niekoniecznie musiał nam dać radę (zresztą się nas obawiał, po to mu była pomoc Rosji). Przy odpowiednim sojuszu (zakładam, że wtedy zarówna Anglicy jak i Francuzi mieli by więcej czasu by przemyśleć sojusz) Hitler mógł dostać w tyłek a komuniści by nie przekroczyli granic Polski. Czesi dążyli do tego sojuszu (z pewnymi oporami) w kolegach komedianta grała fantazja i pogarda do pepików. U nas chyba tylko Stronnictwo Korfantego (groziły mu cały czas Bezdany) i część ND rozpatrywały taka opcję. Rozpatrywały tylko teoretycznie - u władzy ich nie było.
"Dmowski zwracał uwagę na aspirację innych zniewolonych narodów, które w przyszłym układzie geopolitycznym byłyby potencjalnymi sojusznikami. W okresie zaborów, narodowi demokracji dużo uwagi w swej publicystyce poświęcali narodom, które znajdowali się w podobnej do nas sytuacji, zwłaszcza sąsiednim Czechom i Słowakom, uznając mimo wielu złych doświadczeń historycznych i sprzeczności interesów jako bratnie narody. Na łamach „Przeglądu Wszechpolskiego” były publikowane teksty praskiego publicysty Jaroslava Rozpody, który w 1901 r. napisał „Spory dzielące dziś poszczególne narody słowiańskie kiedyś się wyrównają i ze między Słowianami nastanie spokój wewnętrzny i gotowość do wspólnej obrony przeciwko wrogom”. Na tych łamach w roku następnym w eseju „Polska, Rosja, Słowiańszczyzna” zauważano, iż Polacy osadzając na tronach czeskim i węgierskim Jagiellonów byli powołani do przodowania i zebrania około swojego berła całej zachodniej słowiańszczyzny odróżniając ją od Bizancjum i turańskiej Moskwy. Dlatego też przewodzenie zachodniej Słowiańszczyźnie zdaniem G. Topora winno bezwzględnie przypaść Polakom, którzy do tej roli byli predysponowani we sposób naturalny. Analizując charaktery narodowe, wskazywano na duży pragmatyzm oraz systematyczność jako cechy narodowej naszych południowych sąsiadów co endecy uznawali za pierwiastki pozytywne i jak najbardziej wśród naszej nacji pożądane. W walce z germanizacją Roman Dmowski jako naszych sojuszników upatrywał w innych narodach słowiańskich zwłaszcza Czechach, Słowakach, Serbach, równie boleśnie przez Niemców doświadczonych. W ramach walki z habsburskim centralizmem Jan L. Popławski widział konieczność wspólnego działania Polaków i Czechów, wspólne wymuszanie na Wiedniu dalszych zmian ustrojowych, które w przyszłości doprowadziłyby do prawnopaństwowej samodzielności wskazanych narodów".
Na marginesie należy dodać, że zwolennikiem sojuszu z Polską był Benito Mussolini i on mógł być wykorzystany ewentualnie jako dojście do Hitlera.