tak się składa, że wokół domu dziecka mamy piękny teren ok.2 hektarów- trawa, krzewy ozdobne, drzewka. Jednym słowem jest co robić, tyle, że osoby, które powinny się tym zajmować tego nie robią, spada to na wychowawców i dzieci. Niestety nie można się doprosić grabi i innych narzędzi- bo nie ma funduszy.Dzieciaki też mają zwyczajnie dość. Oczywiście powinni pracować, ale nie ponad siły i za kogoś, kto lekceważy swoje obowiązki. Dyrektorkę nie interesuje sprawa terenu, żeby nie determinacja wychowawców, to zaroślibyśmy zielskiem i krzakami. Sprawa dbałości o drzewka, trawę to chyba należy do dyrekcji- prawda? Mam jeszcze pytanie, czy zbiornik wodny na tymże terenie- dodam, że nie jest ogrodzony- powinien być ogrodzony?Zwracaliśmy się do pani dyrektor o ogrodzenie, bo drżymy codziennie o to, czy przypadkiem nie wpadnie do niego dziecko. Nie chcemy, aby stała się tragedia ale dyrekcja ignoruje nasze prośby i nic nie robi.A to chyba ona odpowiada za bezpieczeństwo dzieci i pracowników. Co robić?