Tylko, że taka regionalna placówka jak na razie jest tylko jedna w Polsce. I nie słyszałam, by któryś Marszałek był zainteresowany utworzeniem kolejnej. Bo jaki z tego zysk? Tylko problemy. I tu zgadzam się z Etatystą, który wypowiedział się w tej sprawie w odrębnym watku poddając w wątpliwość różnicę pomiędzy poszczególnymi typami placówek i zasad kierowania do nich, a zwłaszcza socjalizacyjnej i specjalistyczno-terapeutycznej. Ja tak sobie gdybam, bo z przepisów cudownej ustawy i rozporzadzenia to nie wynika, że socjalizacyjna to dotychczasowy tzw. dom dziecka, specjalistyczno-terapeutyczna to np. dotychczasowy MOS (do którego już sądy nie wydają postanowień, więc przewiduję, że zostaną MOS-y przekształcone w MOW-y lub ulegną likwidacji), a regionalna to dla dzieci o specjalnych potrzebach zdrowotnych. Dla danego powiatu, jeśli nawet jest duży, nie opłaca się uruchamiać tego typu placówki, bo dzieci na jego terenie wymagających specjalistycznego medycznego wsparcia nie ma wiele. Dlatego powinny powstawać regionalne placówki w każdym województwie i na dodatek w oparciu o zdiagnozowane na terenie tego województwa potrzeby. Powinny również powstawać ośrodki preadopcyjne - ale to przecież tylko pobożne życzenie powiatów borykających się z brakiem specjalistycznej rodzinnej pieczy zastępczej.
Kasiu, no tu bym polemizował. MOS to placówka edukacyjna dla dzieci zagrożonych niedostosowaniem z trudnościami w nauce, a dzieci kierowane są do niej na podstawie orzeczenia poradni psych-ped. Potrzeby ciągle są większe niż liczba miejsc w tych placówkach. Nie mają na razie problemów z naborem i długo mieć nie będą. Są raczej alternatywą dla placówek socjalizacyjnych a nie resocjalizacyjnych. Dla osób decydujących o wyborze placówki czasem wystarczającym rozwiązaniem jest umieszczenie w MOS i nie mnożą kosztów dodatkowo umieszczając w plac op-wych.
Placówka specjalistyczno-terapeutyczna według ustawodawcy przewidziana jest dla dzieci o specjalnych potrzebach opiekuńczych, wychowawczych i edukacyjnych (czyli teoretycznie dla większości dzieci przebywających w placówkach op-wych a nie tylko wymagających specjalistycznego medycznego wsparcia. Jest to twór w istocie bez sensu bo dubluje zadania już istniejących placówek (MOW, MOS, ZOL, DPS itd, itp.) To system pomocy społecznej jest niespójny a ustawa życzeniowa.
Przy okazji, placówka o której piszesz Ty i Wojtek wcześniej funkcjonowała jako ZOL. No i zastanawiam się jak miałoby wyglądać kierowanie dzieci poniżej 10 r.ż. do takich placówek w świetle zapisów nowej ustawy. Mam wrażenie, że \"wyjątkowe sytuacje\" jakie dopuszcza ustawodawca wcale nie są i nie są tak wyjątkowe . Świadczą o tym opisywane kolejki na miejsce do tej placówki.
Etatysto może masz rację, a może mam ją ja. A możliwe, że znajdzie się ktoś inny, kto będzie miał odrębne zdanie od nas i też będzie miał rację. Aktualne przepisy są tak nieprecyzyjne, że trudno znaleźć jedynie słuszne interpretacje. I może właśnie o to chodzi aby samorządy tworzyły takie placówki jakie im są potrzebne. Ja odnoszę się do własnego zawodowego podwórka, do potrzeb na naszym terenie, które w dużej mierze kształtowane są przez sądowe orzecznictwo. Co do przyszłości MOS-ów posłużyłam się opiniami znajomych dyrektorów tych placówek. Swoją drogą do objawów niedostosowania społecznego należy brak realizacji obowiązku szkolnego (trudności edukacyjne i wychowawcze) i moim zdaniem dla takich dzieci to właśnie MOS, a nie placówka opiekuńczo-wychowawcza jest właściwa. Do tej pory mieliśmy dualizm opieki w przypadku gdy sąd postanawiał o umieszczeniu w placówce w drodze postępowania opiekuńczego i o umieszczeniu w MOS w drodze środka wychowawczego. Dlatego sądzę, że specjalistyczno-terapeutyczna może zastąpić MOS. Ale chyba dopiero czas pokaże jak się rzeczywistość ukształtuje. I jeszcze jedno, nie pisałam o tym, że placówki specjalistyczno-terapeutyczne mają świadczyć wsparcie tylko dla dzieci o potrzebach zdrowotnych, raczej widzę takie dzieci w placówkach regionalnych prowadzonych przez Marszałków i o tym pisałam wyżej.
Kasiu masz rację, że dla dzieci z trudnościami edukacyjnymi jest MOS. Problem polega na tym, że takie dzieci stanowią większość w placówkach op-wych. Nie ma sensu kierować dziecka do plac. op-wych, które nie radzą sobie z takimi dziećmi i kierują je do MOS. Szczególnie, że MOS dysponuje szkołą i internatem a plac. op-wych tylko internatem . Do tego placówki op-wych są droższe i dysponują mniej profesjonalną kadrą. Ruch odbywa się w jedną stronę tj z placówek resortu pomocy społ. do plac. resortu edukacji. Gdyby placówki pomocy społecznej były lepsze, to ruch wychowanków odbywałby się w drugą stronę. Kierowanie do MOSów jest obecnie z pominięciem sądów, więc znacznie wygodniejsze dla szkół i osób pracujących z rodziną. Nie trzeba czekać na decyzje sądów, które nie będą musiały wydawać postanowień w trybie op-wych szczególnie wobec dzieci 13-letnich i starszych. Warto tu wspomnieć, że do placówek op-wych nie powinny trafiać dzieci młodsze niż 10-letnie. Tworzy to obraz placówek op-wych jako instytucji dla nikogo, a ich istnienie uzasadnia jedynie brak wystarczającej liczby rodzin zastępczych.
A czemu MOS-y są zaniepokojone faktem, że nie są już obok MOW środkiem wychowawczym możliwym do stosowania przez sądy rodzinne?
Mają obawy o swoje istnienie i rozważają przekształcanie się w MOW-y.
Czemu opiekunowie prawni i rodzice nie korzystają z tego świetnego narzędzia ?
Jak to tłumaczysz etatysto ?
Witam. Wojtku to taki paradoks, który dotyczy wszystkich placówek. Chcielibyśmy mieć dzieci, które do placówki trafiają z własnej woli, a jednocześnie (gdyby tych chętnych zabrakło) mieć tych \"zmuszonych\" przez sąd. Przyzwyczailiśmy się do kolejek na miejsce w placówkach. Teraz w obliczu niżu demograficznego i powszechnego zamykania szkół, żeby \"przyciągnąć chętnych\" to trzeba mieć ciekawą ofertę.
Rodzice korzystają (około 1/3 wychowanków MOS to kierowani sądownie). Problem raczej dotyczy wydawania orzeczeń przez poradnie.
Do Etatysty - czyżbym jednak miała rację? Znalazłam w necie:
Zaledwie kilka miesięcy po otwarciu starosta koszaliński zdecydował o zamknięciu Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii w Bobolicach. Jak tłumaczy nieoczekiwanie zmieniły się przepisy - tak, że ośrodek nie miałby podopiecznych.
W ośrodku przebywa kilkunastu podopiecznych z całej Polski. Zdecydowaną większość skierował tu sąd. To nieletni, u których stwierdzono zaburzenia emocji i problemy wychowawcze. Po likwidacji ośrodka pod koniec czerwca część z nich trafi do innych placówek, pozostali dostaną nadzór kuratora lub wrócą do domów.
Starostwo tłumaczy zaskakującą decyzję o likwidacji równie nieoczekiwaną zmianą przepisów. Od stycznia podopieczni nie są już kierowani do ośrodków socjoterapii przez sąd. Powinni zgłaszać się dobrowolnie, ale chętnych nie ma. Negatywnie likwidację bobolickiego MOS zaopiniowało kuratorium oświaty, Związek Nauczycielstwa Polskiego i organizacje związkowe.
\"Jedna jaskółka wiosny nie czyni\"
Nie wiem Kasiu o co chodzi w tym konkretnym przypadku, ale na pewno nie o brak dzieci . Wystarczy spojrzeć na ilość wolnych miejsc w systemie: https://www.systemkierowania.ore.edu.pl ... c&d=szukaj A jak to nie wystarczy, to spróbuj znaleźć miejsce dla dzieciaka To, że w niektórych placówkach są jeszcze wolne miejsca wynika z tego, że nie wszyscy nauczyli się jeszcze korzystać z tych placówek i szukać w nich miejsc. Ale może Ty masz rację.
Pozdrawiam
Oczywiście, że się z tym zgadzam. Tylko znam właściwości systemu i trudności związane z wprowadzaniem zmian i dostosowaniem się naszych jednostek (przez pryzmat poszczególnych pracowników - od dyrektorów i kierowników po pracowników socjalnych, wychowawców czy asystentów) i jednostek w innych systemach, np. oświaty, zdrowia czy sprawiedliwości. Trudnością niewątpliwie jest też postawa niektórych sędziów i ich niezmienialne poglądy, którzy jeszcze nie do końca zrozumieli swoją rolę w zestawieniu z dostępnymi narzędziami pracy z rodziną w środowisku lokalnym. I jeszcze umiejętność nawiązania skutecznego kontaktu z rodziną, pracy z nią i równocześnie jej motywacji do zmiany. A przede wszystkim posiadanie wiedzy o tym, że rodzina potrzebuje pomocy - bez tej wiedzy nie ma szans na wykorzystanie narzędzi wsparcia. A do tej pory zdarza się i to często, że do pieczy zastępczej trafiają dzieci na mocy postanowienia sądu, o których służby pomocowe nie miały wcześniej wiedzy. Wiele aspektów się tu nakłada i jeszcze wiele luk do wypełnienia. Tylko, żeby wszystkim odpowiedzialnym za los dziecka chciało się chcieć.
Kasiu MOSy to nic innego jak dawne SOSW dla dzieci z zaburzeniami zachowania. To nie jest jakiś super nowy pomysł na nowe zjawiska. Wszystkie rozwiązania instytucjonalne, to ciągle mieszanie w tym samym kotle. Dzieciak z problemami np. ze szkołą (wagary itp), może równie dobrze być wychowankiem domu dziecka, pogotowia opiekuńczego, rodziny zastępczej rodzinnego domu dziecka, MOW, MOS, SOSW, OHP, SdN czy ZP itd. Czy my z tej masy dzieci przebywajacych w różnych instytucjach \"wyjmiemy\" jakąś grupę i umieścimy w nowym rodzaju placówki, to nie zmienia tak naprawdę niewiele.