Szanowny przedmówco - nie ma się co dziwić, że zapał do reformy pomocy społecznej zmalał dramatycznie. Po przedstawieniu propozycji nowelizacji ustawy o pomocy nie ma się z czego cieszyć. Napiszę nawet więcej - należy rwać włosy z głowy. Moim zdaniem proponowane zmiany nie gwarantują reformy a demontaż systemu pomocy społecznej.
Pracuję od kilkunastu lat w ops coraz bardziej widzą jak "pomoc społeczna" robi się workiem bez dna.
Po lekturze założeń do zmiany ustawy zastanawiam się dlaczego pomoc społeczna ma realizować zadania profilaktyczne? Na przykład. Myślę sobie, że fundamentem powinna być odpowiedź na pytanie: czym ma być pomoc społeczna?
Ma ingerować w sytuacji kryzysu czy sprawiać żeby tego kryzysu nie było?
Czy mamy być twórcą i tworzywem jednocześnie?
Jestem za tym, żeby tworzyć akty regulujące sprawy zawodowe pracowników pomocy społecznej. Ustawa o zawodzie pracownika socjalnego umarła za starości kilka lat temu. Pamiętam, że kłóciliśmy się wtedy o dodatkowe urlopy i inne przywileje. Nic z tego nie wyszło - nie potrafię ocenić czy to dobrze czy źle. Jest jak jest.
Przepraszam, że ośmielam się zgłaszać głos krytyczny ale nie rozumiem do końca tekstów o trudnym kliencie. "Trudnym" czyli jakim? Jeszcze bardzie nie rozumiem strachu przed osobami chorymi psychicznie. Powielamy stereotypy - niestety. Mnie osobiście bardziej niepokoi gruźlica, którą zaczyna być coraz bardziej widoczna. Albo bardziej pospolite choroby typy zapalenie wątroby, które łatwo złapać albo grypa jelitowa, którą aktualnie przechodzę a zaczęło się od wywiadu w domu, gdzie chorowały dzieciaczki.
Zdaję sobie sprawę, że nasze doświadczenia zawodowe są różne. Ja nie mam problemu z asystą Policji. Umawiam się z Dzielnicowymi i już. Tylko po co komu taki wywiad? Kuriozalne jest robienie na przykład wywiadów co pół roku przy zasiłkach stałych. Idę do człowieka w asyście Policji tylko po co? Na mnie spoczywa obowiązek pamiętania o terminie wywiadu, przeprowadzenie tego wywiadu, zapewnienie sobie asysty Policji. Człowiekowi nie pomagam, nic w jego życiorysie nie zmieniam, nie przybliżam go do usamodzielnienia. Bezsens i marnowanie czasu: klienta, mojego, Policji. Ile to kosztuje?
Ciągłe pilnowanie sytuacji dochodowej - czuję się jak totalny kontroler dochodząc czy Pan/Pani ma dochód większy od 10% kryterium. 54,20 zł albo 45,60 zł nie powalają na kolana a robi się z tego wielkie halo. Przypominam tylko, że taki na przykład dodatek mieszkaniowy przyznawany jest na pół roku i trudno - dochód się w tym czasie zmienił, wysokość dodatku zostaje taka sama. Świat się od tego jakoś nie zawala. A w pomocy społecznej wyciągamy "świadczenie nienależnie pobrane" i egzekucję w administracji.
Na początek myślenia o zmianach powinniśmy zrobić rewizję tego co mamy: ustalić co jest ok a co takie nie jest.
Przydałoby się też pomyśleć o tym czym ma być pomoc społeczna? Pomocą w kryzysowej sytuacji czy jeszcze czymś innym? Jeśli czymś więcej to czym? (Pisząc "kryzys" mam na myśli dosyć szeroki obszar.)
Idąc tym tropem może dojdziemy do tego, kim powinien być pracownik socjalny a tym samym jakie powinien mieć kompetencje, prawa, przywileje. (Jeśli jakieś przywileje powinien mieć.)