Wojtek wróć na ziemię.Już ze wszystkim pozamiatane.Nie będzie kn,pracownik placówki to nie pracownik gabinetu lekarza rodzinnego-choć pewnie niektórzy uważają się za niewiadomo kogo,domy dziecka już od jakiegoś czasu są zmarginalizowane i ku temu idzie.Prestiż?jaki?Raczej litość.
Zenku, jestem na ziemi
masz rację, poważanie naszego resortu odstaje od resortu zdrowia, ale o prestiż możemy powalczyć.
Placówki co prawda oficjalnie niby się marginalizuje, ale na placówkach ten system stoi i my to wiemy, więc podnieśmy się z kolan i powiedzmy to innym silnym głosem. W placówkach nie musi byc KN, ale walka o godziwe warunki pracy jest możliwa.
Pozdr.
nie wierze w lepsze warunki, zreszta powiedzaa ze kodeks pracy nas chroni….. Nie po to rozpierduche robili, zeby teraz sie wycofac.
predzej zapedow ku sprywatyzowaniu tego sektora spodziewalbym sie.
"co niby mieliśmy ugrac dla siebie w DYREKTORSKIM WĄSKIM INTERESIE ? (no chyba jedynie to, aby w ustawie zawrzeć gwarancje dyrektorowania do emerytury i super pensję) - ha ha ha cholerka faktycznie moglismy o tym pomyśleć (rozmarzyłem sie ha ha)."
Wojtku patrząc na bilans zysków i strat, to na pytanie kto zyskał a kto stracił na zmianach w domach dziecka wyraźnie widać, że grupą która najwięcej straciła to pracownicy pedagogiczni a jedyną grupą, która nic nie straciła (a nawet zyskała) to dyrektorzy, samorządy i NGO. Problem nie tyle dotyczy wejścia w życie samej ustawy, ile zmian trwających już kilkanaście lat w tym likwidacji KN. Dyrektorzy (ci z KN) zyskali lepszy (dla nich) sposób wynagradzania. Nie twierdzę że wszyscy, ale większość zyskała finansowo przechodząc z KN (a reszta raczej nie straciła). Pod KN raczej nie było możliwości by dyrektor zarabiał kilkanaście tysięcy zł. Zyskali też większą elastyczność w zatrudnianiu i zwalnianiu pracowników (na tym forum regularnie pojawiały się utyskiwania "biednych" dyrektorów, którzy nie mogli zwolnić "nierobów z KN"). Dzięki zmianom w ustawie zyskały samorządy przy obsadzaniu stanowisk. Dyrektorem może zostać ktoś będący wybitnym specjalistą od .... bycia dyrektorem. Kompetencje i umiejętność kierowania i oceny pracy pracowników pedagogicznych są drugoplanowe.
Wojtku swoimi wpisami nie atakuję dyrektorów, tylko chcę pokazać, że: 1) cele dyrektorów i organów prowadzących są zupełnie inne niż pracowników i dopóki pracownicy nie będą mieć silnej swojej reprezentacji, to będą traktowani tak jak teraz. 2) dyrektorzy przestali być jednymi z pracowników i nie muszą się liczyć z ich zdaniem obecnie w żadnej sprawie. 3) Istnieje spore zróżnicowanie pomiędzy dyrektorami placówek. Są tacy, którzy wiele lat sprawują tą funkcję i zaczęli od stanowiska wychowawcy i są "przywiezieni w teczce" przez samorząd lub instytucję nadrzędną. Są dyrektorzy dużych centrów mających kilkudziesięciu pracowników i kierujący 3-4 osobowym zespołem.
No i najważniejsze. Zawsze pilnuje się interesu tego kto płaci. W tym układzie dyrektor zawsze będzie pilnował interesu organu prowadzącego, bo jest przez niego zatrudniony, on mu ustala pensję i ewentualne nagrody. Interes pracowników i dzieci jest drugoplanowy i podporządkowany instytucji prowadzącej i płacącej pensję dyrektorowi.
Witam.
Etatysto chcesz mi zatem powiedzieć, że jak była KN to dyrektorzy byli inni? Mogli więcej? Dysponowali budżetami, które sami sobie tworzyli a organ prowadzący szczęśliwie zatwierdzał? No to mnie nie przekonałeś. Z moich subiektywnych doświadczeń wynika, że w Twoich kategoriach oceny dyrektorów się nie mieszczę. Nie wiem co z tym zrobić. Może trzeba do psychologa..... A tak poważnie. Pokaż mi jednego powtarzam, jednego dyrektora zarabiającego kilkanaście tysięcy miesięcznie a wysyłam flakon łychy pod wskazany adres.
Pozdrawiam
Etatysto,
troszkę sie rozpedziłes, ale pewnie z niewiedzy lub z "niepełnej" (taki eufemizm ha ha) wiedzy. Otóż, stracili na reformie faktycznie wychowawcy z KN.
Dyrektor placówki op - wych ma kilkanaście tysięcy pensji miesięcznie ??? - nie znam takiego przypadku i takich pierdół nie rozpowszechniajmy, bo ludzie jeszcze gotowi są uwierzyć, że sami leca na najnizszych krajowych, a dyrektorzy maja krocie.
Marcin chciał takiemu dyrowi jeszcze wiskacza wysylać? DAjcie spokój, niech taki dyro powysyła wiskacze
Piszesz, że dyrektorzy zyskali większą elastyczność zatrudniania - to uważam za dobre rozwiązanie - a widzę to tak: przywileje to fajna i komfortowa rzecz dla ludzi pracowitych, lubiących to co robią, itd., ale nieuzasadniona tarcza dla "lewusów i obiboków" i ludzi, którym chyba ktos "za karę" kazał pracować z dziećmi - zatem przywilej to plus i minus; ufam, że sie zgadzamy, prawda?
Dyrektor na KN miał co prawda mniejsze możliwości uzyskania atrakcyjniejszego wynagrodzenia, ale miał pewność przez parę lat swojej kadencji, że może spokojnie kredyty zaciagać. A dziś dyro może być dyrem do emerytury, ale prezydent czy starosta może "stracić do dyra zaufanie" i po wypowiedzeniu: "żegnaj Gienia świat się zmienia" - sam ocen kiedy było lepiej dyrkowi - wiem, że potrafisz analitycznie myśleć, drogi kolego ?
Poza tym kiedys na KN i pod MEN-em byla jasność: tyle dzieci to tyle wychowawców, tylu specjalistów.
A dziś ? ten samorząd swoje, tamten swoje - zapisy ustawowe mówią: "może", "powinien", "dyrektor ustala", a dyrek z pracownikami ma lawirować między zmoczeniem ty..ka a działaniem na granicy prawa.
Czy wg. Ciebie teraz to takie el dorado dla dyrektorów?
I, żeby była jsnośc, ja sie nie użalam, ale rozmawiajmy patrząc szerzej, a nie tylko przez swój punkt widzenia.
Pozdr.
1) Wojtku nie piszę rzeczy o których istnieniu nie wiem i nie mam pewności. Na bipach są oświadczenia majątkowe. Jak się dobrze rozejrzycie, to znajdziecie odbiorcę wiskacza Inni forumowicze może wam pomogą
2) Dlatego żeby dyrektor nie usłyszał "żegnaj Gienia świat się zmienia" to zrobi wszystko żeby starosta nie stracił do niego zaufania (nawet nadstawi własny ty...ek). Cóż, to samo zrobią pracownicy, żeby nie stracić pracy. Tak już jest, "praw fizyki pan nie zmienisz..."
3) ktoś tych "lewusów i obiboków" wcześniej przyjął do pracy, stworzył możliwość awansu. Mianowanie, to w najkrótszym czasie 4 lata. Nie sądzę, że ktoś trzymał przez 4 lata pracownika który przychodził do pracy "za karę", a potem jeszcze pozytywnie ocenił jego pracę i awansował. To trochę argument bijący w samych dyrektorów. No chyba że mówimy o jakimś strasznie chytrym pracowniku, który ukrywa swoją niechęć do pracy przez tyle lat, żeby potem nie można go było zwolnić z pracy do której chodzi za karę.
Oczywiście w tym zawodzie istnieje coś takiego jak wypalenie zawodowe. Można przeciwdziałać, można też "zużytego i wypalonego" pracownika zwolnić (tak jest taniej i wygodniej). Po co przeciwdziałać problemom skoro łatwiej jest się ich pozbyć.
Piszę to nie przez jakiś pryzmat, ale wiedząc że "punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia" W zależności od czyjegoś miejsca w szeregu każdy będzie podejmował takie a nie inne decyzje i zabiegał o takie o nie inne rozwiązania. Nikogo więc nie winię albo oskarżam o złą wolę. Zawsze postulowałem wzmocnienie pozycji dyrektora placówki i niezależność. Dlatego w placówkach OPW nie będzie takich protestów jak u lekarzy, bo lekarze dbają o interes swoich przychodni a nie interes NFZ.
Etaysto, miło mi, że tu i ówdzie jednak się zgadzamy - mądry z mądrym się dogada - nie przesadziłem ?
Szkoda mi czasu na wertowanie BIP-ów, ale jak mi ktoś poda namiar to z ciekawości pewnie rzucę okiem i... jeśli dyro zarabia tyle ile mówisz a pracownicy godziwie to w zasadzie jest o.k., skoro powiat bogaty, ale właśnie tu jest problem, że są spore różnice między powiatami a praca w pl. op - wych taa sama.
Teraz w związku z tym co już tu napisaliśmy, z uporem maniaka uważam, że stworzenie "merytorycznego gremium" reprezentującego nasze placówkowe środowisko ma sens (bez podziałów). Ja, jako dyrektor uważam, że stoimy po tej samej stronie (pracownicy i dyrektorzy) - chcę, żeby pracownicy byli docenieni, placówki dofinansowane i świetnie wyposażone, żeby przepisy były jasne i przejrzyste - zatem jest to argument, żeby zabiegać o korzystne zapisy ustawowe, bo to one zobligują i stworzą warunki do tego, aby samorządy mogły poprawić los pracowników placówek op - wych.
Pozdr.
Wojtku nie wierzę w "merytoryczne gremium" bez podziałów i bycie wychowawców i dyrektorów po tej samej stronie. Oczywiście pojawiają się punkty styczne w których wszyscy się zgadzają i te warto poprzeć. Już K. Marks pisał o walce klas, więc oczywisty konflikt interesów pomiędzy pracownikiem a pracodawcą raczej wyklucza możliwość reprezentowania interesów pracownika przez pracodawcę. Osobiście uważam, że głos pracowników jest w dyskusji o placówkach zupełnie pominięty (dyskutują dyrektorzy, samorządy, NGOsy). Pracownicy nie mają żadnej poważnej reprezentacji. Nie wiem czy wogóle zależy im na głosie w tej dyskusji. Istnieją tylko jakieś inicjatywy lokalne - pisał o nich kiedyś Spartan. 30, 20, 10 lat temu i teraz wychowawcy ciągle robią to samo. Teraz trochę więcej, dłużej i za mniejsze pieniądze ale za to prace są proste (pranie, sprzątanie, gotowanie). Nie wiem czy wśród pracowników jest jakaś chęć zmiany. Ci, którym się nie podobało, to już w większości zmienili zawód. Niektórzy jeszcze szukają...
Przyszły rok to podobno będzie rok pracownika (bezrobocie spadnie poniżej 10%). Ci którzy będą mieć chęci i możliwości pewnie zmienią zawód. Reszta zostanie.... z przyzwyczajenia. Zmęczeni i wypaleni pracą raczej nie będą zainteresowani zmianami w systemie pieczy zastępczej.
Witam.
Wojtek nie dyrkowi łycha - takiemu to kołek w plecy i na jego miejsce wskoczyć. Łycha dla Etatysty jak wskażę takiego dyrektora co ma 11.000 tysi brutto na miesiąc.
Pozdrawiam