Tu nie chodzi o to dziecko, i ono nie jest żadnym przejawem trendu.
Pierwszy post był istotnie sarkastyczny na sytuacje, ale widzę ze trzeba z powaga i uściślić.
Problem leży w kasie , która staje opium i religią dla każdej decyzji.
Dziecko zachowało się jak najbardziej poprawnie. Kończy gimnazjum, Zwróciło się do mnie z zdradziło plan dalszego kształcenia, jednocześnie ( i nie pisze tego na użytek postu, dla nadania dramaturgii) powiedziało że trochę się boi powiedzieć dyrektorce...i pytanie czy mógłbym pójść z nią.
streszczając relacje- powiedziałem jej ze w zasadzie nie mogę , nie mając powodów , nie pozwolić jej na wybór szkoły ( kierunku kształcenia )
Mylę się tutaj? nie bo nie , bo MNIE nie pasi? chyba przegięcie.
dalej, zasugerowałem żeby jeszcze porozmawiała z pedagogiem z gimnazjum( kobieta u nas prowadzi terapie).
I teraz po co - żeby mieć rozeznanie, opinię o autentyczności wyboru. To raz, a dwa, zęby pedagog była w temacie . Po co ?
Żeby zastanowić sie jak dyrektorce chęć dziecka przekazać, i nie spotkać sie z vetem podyktowanym tylko kasą.
Minęło kilka dni, pedagog była u nas na zajęciach, pytam dziecka czy rozmawiała z p. pedagog, a dziecko mówi ze owszem , że były u pani dyrektor , a ta krzyczała, ze nie da kasy itd, co juz znacie.
pedagog jest przerażona, ale

Pomóżcie dyrektorce ....To oczywiście przewrotne pytanie, na które pozytywnej odpowiedzi udzieli tylko idiota.
chyba nie staracie sie wyperswadować dziecku chęci kształcenia tylko z powodu jego znacznych kosztów
Im więcej człowiek pisze , tym bardziej sie krew gotuje:
- na kimono nie da
- na wycieczkę do organizowana w MOS - nie da
- ( a to będzie brzmiało tak : a niech se idzie do szkoły, ale na bilety i internat nie dam.
Ta wiec zostawmy to dziecko i jego chęci, bo powodów by zanegować jego decyzje przynajmniej ja nie widzę. A nie wiem czy mam prawo zakazać , choć jak widzę ktoś takie prawo sobie uzurpuje.