brak pieniędzy!!!!!!! - Placówki Opiekuńczo-Wychowawcze, Ośrodki Adopcyjno-Opiekuńcze

  
Strona 1 z 2    [ Posty: 15 ]

Napisano: 30 lis 2011, 11:15

mój dyrektor na każdym kroku krzyczy, że nie ma pieniędzy
wychowawcy i inni mają tego serdecznie dosyć
na pytanie, czy można kupić dziecku buty lub spodnie- odpowiedź jest jedna- nie mam pieniędzy, na podwieczorki nie mam pieniędzy, intendentka wyszukuje wszystko jak najtaniej- dzieci niezadowolone skarżą się wychowawcom, wychowawca zgłasza dyrektorowi, a on krzyczy- z czego mam brać?jak już dzieci same jaśnie pana zapytają- to udaje, że nie rozumie i winę zrzuca na wychowawców, intendentkę i kucharki. Przecież kucharka daje dzieciom to co zaakceptuje pan dyrektor- najtańszy ser, najtańsza wędlina,ciągle pasztetowa i kaszanka, najtańszy szampon i mydło. ale nikt się nie odezwie. wiecie, że pan dyrektor liczy kucharkom ile powinna dać jajek i margaryny do upieczenia ciasta?
wychowawcy już mają dosyć proszenia o 1 parę skarpet- wolą kupić sami- bo co mają powiedzieć dyrektorowi.Wczoraj mieliśmy radę i padło pytanie: - może pan dyrektor- jeśli nie ma funduszy- przedstawi tę sprawę panu staroście, zarządowi i w ministerstwie. Na to oburzony pan dyrektor stwierdził, że to nie nasza sprawa a wręcz długi są przez nas wychowawców dyplomowanych!!! i każą nas jemu / chyba zarząd/zwolnić
na to mówimy, że i tak nie przestrzega standardów, bo pracujemy z 15 dzieci- 1 wychowawca i na to nie będziemy się godzić
a raczej to pan dyrektor bierze notorycznie zastępstwa- noce,potrafi mieć 3 w tygodniu- więc go w dzień nie ma, poza tym już 4 podyplomówkę dofinansowuje mu starostwo/ chyba z środków placówki- prawda?/ a nas nawet na kurs za 60zł nie chce wysłać, bo nie ma pieniędzy.
coraz mniej wydaje na jedzenie i odzież dla dzieci
więc gdzie są te pieniądze?- koszt utrzymania wychowanka ok. 3500
pewnie jego szefostwo go lubi, bo taki gospodarny, tylko czyim kosztem- DZIECI, ale czego się nie robi dla stołka
chyba napiszemy prośbę o kontrolę, bo tak pracować się nie da
żeby głupi blok wyliczać dziecku- to co mamy mu powiedzieć nie dostaniesz, bo limit to 5 kartek w miesiącu? my rozumiemy oszczędności i tego staramy się uczyć, ale bez przesady
doradzicie mi coś?
~Staszek


Napisano: 30 lis 2011, 11:36

a co tu radzić- związki zawodowe mogą tu podziałać, proszę iść do organu prowadzącego i opowiedzieć wszystko, a jeśli to zawiedzie to są radni, lokalne gazety, rzecznik praw dziecka?. nie wolno tego ukrywać, skoro rozmowa nie pomogła z dyrektorem - to nie ma wyjścia.Dobro dzieci jest najważniejsze. proponuję jednak mimo wszystko porozmawiać jeszcze raz z dyrektorem.
~KasiaR

Napisano: 30 lis 2011, 12:59

U nas jest podobnie, nie ma na nic pieniędzy...żenujące jest prosić o każdy grosz np. na teatrzyk w szkole, pieniądze na buty i ubrania kiedy ciągle spotykasz się z odmową-wychowawca czuje się wtedy jak żebrak proszący o jałmużnę której i tak nie dostanie. Dodatkowo to wychowawcy obwiniani są za obecną sytuację bo nie potrafią pozyskać sponsorów ani środków na utrzymanie.U nas jest jednak dużo niższa stawka na dziecko ale też mamy marne pensje rzędu 1300 zł.
~Alka

Napisano: 30 lis 2011, 19:01

no właśnie, stając przed dyrektorem i prosząc o skarpety, buty, czy cokolwiek innego dla WYCHOWANKA- nie dla siebie, czuję się upokorzona. Pan dyrektor najpierw mnie ignoruje mówiąc chwileczkę/ a w tym czasie szepcze z sekretarką/, a potem milczy, milczy. ja stoję jak sierota modląc się w duchu, żeby się zgodził. w końcu pada werdykt- nie, bo nie mam pieniędzy, wasze pensje pochłaniają wszystko. Do tego wiecznie zbolała, niezadowolona mina dosłownie codziennie. I ja wtedy odwracam się na pięcie i kolejny raz idę żebrać po znajomych o buty, kurtki, przynoszę po swoich dzieciach.Ale to jest upokarzające strasznie. Czasem myślę, żeby mu powiedzieć, że nie chcę jego pensji, ale powietrzem rodziny nie wykarmię. On za to wszystkie zastępstwa bierze, żeby utrzymać
bezrobotnego 30 - letniego synka. Synek nie pracuje, bo za 1500zł nie będzie wstawał do pracy.synek ma inne zadanie- wozić tatusia do pracy- 2 ulice dalej. Patologia w czystej postaci. Szkoda gadać.
~Renata

Napisano: 30 lis 2011, 19:25

czegos nie rozumiem!u nas to dzieci sa najważniejsze-wiadomo ze nie na wszystko starcza bo co chwile wiecej placi sie za ogrzewanie,energie,trzeba podniesc stawkę żywieniowa itd ale u nas na podstawowe rzeczy pieniądze SĄ zawsze.co w momencie gdybyscie nie przynosili dzieciom skarpetek,kurtek itp?chodziłyby boso?przeciez na to są pieniadze a nad każym dyr jest zawsze ktos nad nim.u mnie to nie do pomyslenia,wychowawcy moga nie dostac premii,podwyżki ale dzieci muszą miec zapewnioną odzież-prowadzone są zeszyty w których zapisuje sie kto kiedy i co dostal.wiadomo ze dzieci rosna,rzeczy sie niszcza i musza miec nowe.staramy sie kupowac w hurtowniach z upustem nie najdrozej,dzieci wiedzą ze musza dbac o swoje ubrania a jak nie to pisza do Mikołaja o nowe adidasy(czasem firmowe)lub jakies modniejsze ubrania
~kama

Napisano: 01 gru 2011, 9:55

Jak przykład podaje wszystko zależy od Gospodarza, tak to można podsumować...szczęśliwi Ci którzy mają dobrego Zarządcę...
~Iśka

Napisano: 01 gru 2011, 11:20

na to wychodzi:)a wychowankowie sami nie chodza do dyrektorów?co im wtedy odpowiadaja?
~kama

Napisano: 01 gru 2011, 13:22

odpowiadają,że takie sprawy załatwia wychowawca, wychowawca jeszcze dostaje po głowie,że dzieciaki przychodzą...
~Iśka

Napisano: 01 gru 2011, 14:20

zmienic tych dyrektorów!!!
~kama

Napisano: 01 gru 2011, 21:29

no właśnie Iśka ma rację
u mnie dyrektorka jedno mówi wychowawcom, a drugie dzieciom.czasem to aż żal patrzeć jak wije i mota się w wyjaśnieniach, gdy i wychowanek i wychowawca jednak przyjdą jeszcze raz o coś zapytać
~olka


  
Strona 1 z 2    [ Posty: 15 ]
NIE PRZEGAP WAŻNYCH INFORMACJI! POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU
[ ZAMKNIJ ]
Usuń ciasteczka witryny
 
x

 

x