dzieci kucharze - chyba cos nie tak... - Placówki Opiekuńczo-Wychowawcze, Ośrodki Adopcyjno-Opiekuńcze

  
Strona 4 z 9    [ Posty: 84 ]

Napisano: 18 mar 2015, 23:00

z ty lekarzem. Do tej pory robiła to pedagozka - koleżanka. W czasie kontroli zmyto dyrektorce głowę ze owa pedagozka to specjalista a nie ktoś do chodzenia z dziećmi po lekarzach. Dyrektorka ślepo przytakiwała, jak również ślepo przytakiwała pomysłowi o gotowaniu.
A ludziska ,....cóż głowią nie nie nad tym gdzie tu sens, ale ....jak to pogodzić żeby dobrze było .

ZGROZAAAAAAAA!!!!!!
mmariusz


Napisano: 18 mar 2015, 23:25

Zgadam się z Boryną. Zdrowe myślenie, wykorzystanie siły zespołu, sprawność w zarządzaniu i kreatywność dają szansę na to aby w tym wszystkim nie zwariować. Zgadzam się z jednym - pedagog nie jest od chodzenia do lekarza ma robić swoje i prowadzić terapię pedagogiczną. Leczenie specjalistyczne - domena wychowawcy prowadzącego, zwykła choroba może pójść każdy. Od zawsze zmianowość była zmorą pracy - trudno nawiązać głębsze relacje z dzieciakiem ja jest się w pracy cztery dni w tygodniu w tym dwie noce. Niemniej można się z tym uporać. Jak ktoś ściąga wychowawcę w jego dniu wolnym do pracy to płaci nadgodziny i nie ma to tamto. Kochajmy się jak bracia a liczmy się jak Żydzi. W gotowaniu nie widzę niczego złego pod warunkiem, nie pod warunkami, że robią to na zasadzie treningu, kółka zainteresowań a nie stają się normą.
marcin75

Napisano: 18 mar 2015, 23:42

marcinie...

"to płaci nadgodziny i nie ma to tamto "---- Jest to-tamto, bo u nas NIE MA Nadgodzin, wszyscy po 160 godz, czy jakoś tak. Jak ci wyjdzie ze dzień wolny musi być roboczym twoim ( no bo tak się zdarza) to ściągany jesteś z dyżuru innego dnia. I nikt cie nie zastępuje. Przecież za takie coś klapsa dyrektorowi nie damy

W gotowaniu nie widzę niczego złego pod warunkiem, nie pod warunkami, że robią to na zasadzie treningu, kółka zainteresowań a nie stają się normą.
no właśnie o tym cały czs piszę. Wszędzie , wszędzie i wszelkie instytucje gdzie gotowanie jest jakąś forma aktywnosci, adbywa sie to w ramach treningu, ćwiczenia itp.
U nas , odnośnie robienia samodzielnego kolacji każdego dnia, oraz pichcenia w soboty i niedziele powiedziano wprost : ZBYT MAŁO ! Maja byc robione z dziećmi śniadania, obiady i kolacje. A podobnego modelu w żadnej instytucji pracującej z dziećmi nie znajduje.
mmariusz

Napisano: 19 mar 2015, 10:50

w mojej placówce 30 osobowej- 2 grupy na dyżurach od 12 jest dwóch wychowawców- każdy w swojej grupie. Na co dzień grupy liczą 12, 10 różnie- część jest w internatach, niektórzy w MOS i MOW. Dzieci są trudne, z orzeczeniami, opiniami, leczą się w kilku czasami poradniach. Pedagog pracuje 8 - 16, dwa dni bywa 10 - 18, więc zależy jak mam w planie- to czasem raz na miesiąc trafi mi tak na popołudnie. Dzieci wracają ze szkoły około 14 - 15,potem obiad i nie mają okazji spotkać się z pedagogiem. Pan terapeuta jest, ale w zasadzie go nie ma, bo ma noce!!! i wchodzi za wszystkich na dyżury w razie zastępstw.Nie będę oceniać jego pracy. Jest i pani psycholog 2 lub 4 godziny w tygodniu, pędząca z siódmej pracy do dzieci i zaczynająca pracę od herbatki...i ona nie chce ze mną rozmawiać...muszę już pędzić. I są wychowawcy, którzy na swoich barkach muszą ponieść cały ten majdan, bez pomocy niczyjej, z notorycznymi uwagami dyrektora. Wychowawca nawet jak go nie ma to ma być i wszystko o wszystkim wiedzieć - dlaczego 3 dni wcześniej Jan miał bałagan w półce z ubrankami i gdzie położył gąbkę.A ja mam akurat 2 dni wolne, a feralnego dnia byłam na wizycie kontrolnej z innym dzieckiem i nie było mnie na dyżurze.Paranoja jakaś, że muszę się z tego tłumaczyć, bo ja jestem wychowawcą Jasia.Zamiast skupić się na problemach to roztrząsamy, kto jakie skarpetki miał i co z nimi zrobił itd. Ulubionym zawodem mojego dyrektora-jest prowadzenie śledztw!!! On analizuje każdą plotkę usłyszana itd. Wypytuje dzieci i wychowawców nt innych wychowawców. Atmosfera jest okropna! W takiej atmosferze nie chce się nic robić.Robisz dużo źle, robisz mało- źle. Cokolwiek robisz jest nie tak!!!
Sławka

Napisano: 19 mar 2015, 16:23

Czytam to wszystko i obserwuję rzeczywistość wokół mnie i ręce opadają. Nasza dyr własnie wpadła na pomysł, że w weekendy będziemy gotować sami. Na 20 dzieci, prawie połowa z orzeczeniami PPP i orzeczeniami o niepełnosprawności, w tym dziecko z autyzmem i zachowaniem dwubiegunowym. Połowa stale na lekach. I zamiast zajmować się tymi dzieciakami (którym nie można noża dać do ręki) to będziemy gotować obiady. Kuchnia będzie gotować obiadki od pon. - pt (tak jak pracuje biuro!!!). Argument dyr - bo wychowawcy nic nie robią .... :( .... Ryczeć mi się chce!
Mariannna

Napisano: 19 mar 2015, 16:55

Witam. Ja mówię koleżankom : nie zaskakuj z kanapy jak dyrektorka idzie, rozmowa twoja z dziećmi to tez praca, dobre samopoczucie to dobry wstęp do tej pracy.
Tylko idiota skończony może mówić że wychowawcy nic nie robią (o ile jest to uoglnienie)
Kod
eks pracy dopuszcza prace w niedziele i święta w pow.
W żadnej innej placówce nic takiego się nie robi, poza oczywiście pow. Postawcie sie
mmariusz

Napisano: 19 mar 2015, 20:13

U nas zespół jest zgrany, wszyscy sobie pomagają. Jak jest sytuacja kryzysowa to nie ma znaczenia czy to jest pedagog, psycholog czy nawet dyr czyli ja ;) Co do gotowania to nasze dzieciaki też gotują ale w ramach kółka zainteresowań. Zresztą chetnie pomagają też kucharkom w weekendy w przygotowaniu obiadu. Jasne, że nie wszystkie, ale jest grupka, która zawsze chętna jest do takiej pomocy. Wychowawcy nie gotują, wspólnie z dzieciakami czasem coś upieką albo zrobią deser.

Wychowawcy odwalają kawał roboty i podobnie jak pedagog czy psycholog też są specjalistami. Dyrektor, który tego nie widzi z pewnością nigdy nie był wychowawcą. Ja byłem to wiem jaka to ciężka praca i może dlatego wychowawca jest u nas szanowany a nie jest chłopcem do bicia
boryna

Napisano: 19 mar 2015, 20:26

w mojej placówce dzieci samodzielnie robią kolacje, wtedy jest czas na opóźnienia, pomyłki, a kuchnia zawsze ma wydawać "surowiec " z zachowaniem alternatywy, gdyby danie główne nie wyszło.
Możemy robić pizze, choć ja akurat zielonego pojęcia o tym nie mam. ale kiełbasa pomidor masło i chleb MA BYĆ !!!
gdyby pizza , sałatka itp , na czym się nie znam nie wyszło.
Tak miałem na niedawnym dyżurze - sałatka warzywna, nie było chętnych do pracy, a dyżurny to drugoroczna II klasa SP z ADHD , to zapowiedziałem ze zdani sa ma moje menu: chleb masło kiełbasa herbata. Żal sałatki, chętni sie znaleźli.

Ale ispektorom to mało.
mmariusz

Napisano: 19 mar 2015, 20:40

podwójne menu to czyste marnotrawstwo, co robicie z tą kiełbasą jeżeli pizza sie uda?
boryna

Napisano: 19 mar 2015, 21:55

Boryka zjadamy te kiełbasę. No przecież się surowca na kolacje nie bierze w kategorii 2x wariant, że kiełbasa na 30 dzieci, i pizza tez na 30. Aś problem teraz żeś stworzył.
A jak nie zjedzą to spełniamy postulat dostępności do jedzenia przez całą dobe- w lodówce.
Ale i w sedno uderzyles- kółka kulinarne to tez marnotrawstwo bo i zmarnować się może, a jak nie to dwa razy ktoś będzie jadł, a raz wystarczy a może tylko dla kolegów zrobi, innym nie da...
A i POW to marnotrawstwo, bo i nie z każdego człek wyrośnie na miarę weń włożonych nakładów.
Cześć kolacji traktujemy jak kółko kulinarne, nie ma znaczenia czy się uda czy nie, hi hi hi.
A niedługo to cały dom na onych kółkach będzie stał, wszystko kólko
mmariusz



  
Strona 4 z 9    [ Posty: 84 ]
NIE PRZEGAP WAŻNYCH INFORMACJI! POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU
[ ZAMKNIJ ]
Usuń ciasteczka witryny
 
x

 

x