pogotowie i wyjazd do szpitala - Placówki Opiekuńczo-Wychowawcze, Ośrodki Adopcyjno-Opiekuńcze

  
Strona 1 z 3    [ Posty: 30 ]

Napisano: 20 sty 2014, 19:59

jak w temacie. Ostatnio rozgorzała u nas dyskusja , bez rozwiazania
Chodzi o przypadki, zwłaszcza w nocy, kiedy trzeba wezwac pogotowie do dziecka, a w konsekwencj dziecko jedzie do szpitala.
Pojawiaja sie problemy
- pogotowie czesto mowi zebysmy udali sie do lekarza dyzurnego w miescie
Kiedy dzwonimy do dyzurnego , ten każe z dzieckiem przyjsc , przyjechać

Zeby pogotowie przyjechalo niekiedy naginamy stan faktyczny, ze jest gorzej niz w rzeczywistości.
Problem pojawia sie kiedy dziecko musi jechac do szpitala. Pogotowie chce zeby jechał opiekun (wychowawca). Tenże jedzie. Dziecko nieraz jest krótko w szpitalu ( ostatnio szycie) i powrót do domu. Z tym że z miasta odległego 0 25 -30 km nie ma jak wrócic. Dzwonimy w nocy prywatnie do swoich kolegów. Ci jadą swoim prywatnym autem

W tym pojawiaja sie watki:
-Odpowiedzialnośc karna za spowodowanie wypadku z dzieckiem swoim autem.
_ Czy wolno wziac nam samochód sluzbowy do przewozu osób i kierowac nim bez uprawnien do przewozu osób
-Jak powinna wygladac interwencja medyczna (dziecko do lekarza czy lekarz do dziecka)
-Opuszczanie stanowiska pracy ( masz nocke i masz byc w placówce
-Pozostawianie opieki nocnej bez własciwej obsady (2 osoby zostaje jedna)
-Kwestia nadgodzin, czy włuczenie sie w nocy po obcym mieście (po przyjeździe karetka) to ciąglosc pracy
-Czy to powinno być zapłacone.

Mamy samochó słuzbowy, ale dyrektor twierdzi że trudno oczekiwac aby jego kierowca pelnil w domu dyzur i byl w gotowości, czemu osobiscie sie nie dziwie.

Macie podobne problemy?

Faktyczny przykład. Kolezanka wezwała karetke do dziecka które sie somookaleczyło, kretka zabrala dziecko razem z wychowawca, przed końcem jej dyzuru , tuż po 21 . Po zaszyciu nie było podstaw do zatrzymania dziecka w szpitalu. Wróciły do placowki po 3 w nocy.
~mariusz


Napisano: 20 sty 2014, 21:25

To co opisujesz to niestety nie tylko Twój problem. U nas też pogotowie nie chce przyjeżdżać i wysyła do pomocy wieczornej i nocnej. Sprawa wożenia dzieci prywatnymi samochodami to już inna historia, strach pomyśleć co by było w razie wypadku. U nas samochodu służbowego nie ma w ogóle
Kasia
~Kasia
VIP
Posty: 2001
Od: 29 mar 2007, 16:54
Zajmuję się:
Lokalizacja: Ryczywół, Polska

Napisano: 20 sty 2014, 23:18

Nie mieści mi się w mojej łysej głowie, że tak gdzieś może być. Jasno określone procedury postępowania w tym przypadku i zdrowy rozsądek. Zadałeś dużo pytań.
1. Samochód służbowy może być prowadzony przez osobę do tego upoważnioną i posiadającą odpwiednie uprawnienia. U mnie jest to kierowca, ja sam i troje wychowawców. Jeżeli istniej konieczność wyjadzu z dzieckiem na sor w nocy to jedzie wychowawca posiadający uprawnienia lub ściągamy kierowcę jak to nie wychodzi to na podstawie umowy uzyczenia samochodu prywatnego jedzie wychowchowca. Jak trzeba po udzieleniu pomocy to wracają.
2. Pomoc medyczna zasada prosta jak drut. Przez telefon podajesz objawy i dyspozytor decyduje czy wysyła ratownika, lekarza czy odpuszcza a nastepnie rano do lekarza. W przypadku pogorszenia stanu kolejne wezwanie. U nas to działa.
3. W nocy zawsze pozostaje co najmniej 2 wychowawców - więc jak trzeba zabezpieczyć życie i zdrowie dziecka jeden jedzie do lekarza drugi zostaje w placówce. Jęzeli jest potrzeba ściąga się kogoś do pomocy - nadgodziny
4. Jak ktoś przepracowuje więcej niż ma zaplanowane ja płacę - zasada szacunku i zdrowego rozsądku

Zaproponujcie waszemu dyrektorowi aby 3 lub 4 ludzi zrobiło badania. Nie chodzi o wywalenie kierowcy tylko o usprawnienie pracy placówki. Naprawdę ułatwia to wiele spraw. P.s. naszym busem jeździ się lepiej niż osobowym.
~Marcin

Napisano: 20 sty 2014, 23:55

no marcin, brawo. Zdrowy rozsadek, szacunek do pracownika....
To wszystko O.K Z tym że, kur cze jakos nie zawsze to działa i współgra.
Bo tu chodzi o kilka interesów, dziecka, no pracownika, żeby czegoś nie spapral i tez prowadzacego placówkę

Jets tyko jedna zasadnicza watpliwośc - tych dwóch wychowawców w nocy, z których jeden ma jechać. Czy on musi jechać? jakby nie patrzeć, pomimo wskazań przepisów, w placówce (która wymaga dwóch) zostaje jeden. Kuleje wówczas postulat zapewnienia kazdemu dziecku bezpieczenstwa. istnieje ryzyko zdublowania sytuacji - druga dziewczynka sie \"\"tnie\"\" albo inny wogóle wypade wymagajacy podobnego działania: karetka i szpital.
Nie kazdy ma samochó, a u mnie uprawnienia do przewozu ludzi ma tylko kierowca. czy samochód prywatny jest przystosowany do przewozu dziecka do szpitala czy to znaczenia nie ma.

Te pytania na wypadek: poslizg ,drzewo, prokurator....
Ja , swoim autem wiozłem chłopaka do szpitala . Stwierdzili u niego pekniecie miednicy.....Dobrze że droga dziurawa nie było.

Zastanawialiśmy sie nad scenriuszem - przyjezdza pogotowie, zabiera dziecko, przy czym wychowawca mowi :nie jade, prosze umiescić na oddziale j jutro przyjedziemy.
Przypadek podobny do tego, kiedy dziecko może zostac zabrane z ulicy, . Równiez nie ma opiekuna w drodze doszpitala

\"Pomoc medyczna zasada prosta jak drut. Przez telefon podajesz objawy i dyspozytor decyduje czy wysyła ratownika, lekarza czy odpuszcza a nastepnie rano do lekarza. W przypadku pogorszenia stanu kolejne wezwanie. U nas to działa.\"

---u nas tez to działa, po 5 telefonie i gadaniu o strachu przed zgonem.
Dziaciak 40 -41 st goraczki, pogotowie mówi do lek dyzurnego, lekaz dyzurny \" niech przyjdzie\".
To ja tylko horror sobie wyobraziłem, ze jak ją przez miasto jak pijana prowadże , albo jak koń srodkiem ulicy na plecach niose.
Wiec wyraziłem swój strach, iż boje sie że do rana umrze . U nas to zadziałało.
~mariusz

Napisano: 21 sty 2014, 0:00

marcin
Jęzeli jest potrzeba ściąga się kogoś do pomocy - nadgodziny.


zeby jesne było, to zdaniem naszej dyrekcji - U nas nadgodzin niem. Nie mamy pieniedzy na nadgodziny

A dla pikanteri. Koleznka dopytywała jak te kilka godzin teraz (to chyba z paxdziernika) rozliczyć, odebrać, dostać zaplate. No poprostu za free popracowała
Usłuszała ze teraz za późno, ze to w tamtym roku było i tenże rok sie zamknał
~mariusz

Napisano: 21 sty 2014, 10:31

Ludzie co za cyrk!jesli jest mozliwośc wezwania do szpitala op.prawnego to sie go wzywa i on zostaje z dzieckiem lub wychowawca.ile czasu by tam nie był po godz to wpisuje je zawsze jako nadgodziny!!u nas dyr i ksiegowa wszystkim którzy w jakichkolwiek sytuacjach zwiazanych z dziecmi biora swoje auto zwraca koszty-cos tam wypisuja(delegacje chyba).często na miejsce przyjeżdza dyr i on tam zostaje z wychowankiem a wychowawca ma wolne,to zalezy od dnia,przypadku,stanu dziecka,mobilności i niestety ludzkiego podejścia do tematu przełozonych!!!!
~xxx

Napisano: 21 sty 2014, 11:40

Czyli jak rozumiem ...jak w prywatnym gospodarstwie rolnym, Jaest potrzeba to sie robi i to uswieca srodki

Wychowawca pojechał, w placówce zostal jeden. Dochpdzi w placówce do tragicznego wypadku.
Nie pojawia sie pytania dlaczego Pan opuscil miejsce pracy, dlaczego dyr nie zapewnił obsady?
Nie pojawia się stwierdzenia po wypadku - pan nie miał Prawa wieźć tego dziecka?

Ja rozumie, jak w gospodarstwie rolnym jeden pójdzie do owiec a w tym czasie krowy uciekna, to rzeczywiście nic sie nie dzieje.

Nauczyciel w szkole nie ma prawa podac dziecku lekarstwa , nawet witaminy C.
Ja wiem że dla was to proste, ale czy nie za proste? Cóz tam podac dziecku witamine......
jasne , jak nie ma wychowawcy to z dziecmi może zostać Dyrektor ( a to jest osoba pracujaca z dzieckiem) sprzątaczka, ba ksiegowa

Nie piszcie co za cyrk, ale odpowiedzcie na pytania - czy mozna pozostawic dd bez odsady, czy obronisz pracownika jak ten samochodzem zabije dziecko. U nas po dziecko do szkoły (odbiór po zajeciach) chodzi sprzataczka.
Bierze swoje auto - Wozi dzieci swoim autem? A motorem tez moze ?

A yo wszyscy te wiedze maja, Tylko my mamy dylemat .
Kasia pisze - To co opisujesz to niestety nie tylko Twój problem.


W trakcie wypocin klikałem patre linkow. Skoro wy nie widzicie problemu.... to strach wam dzieci powierzeć , bo chyba skrajnie nieodpowiadzialni jesteście. Sorry

https://www.oswiata.abc.com.pl/czytaj/-/ ... y-sportowe
Czy nauczyciel może przewozić prywatnym samochodem młodzież na konkursy i zawody sportowe?

Czy nauczyciel może przewozić prywatnym samochodem młodzież na konkursy, zawody sportowe, itp.? Jakie są podstawy prawne ze względu na bhp?
Czy są jakieś jasne uwarunkowania prawne takiego przewozu uczniów. Kto ponosi odpowiedzialność w razie wypadku?
Przepisy oświatowe wprost nie zabraniają przewozu uczniów prywatnym samochodem, jednakże uważna ich analiza pozwala na sformułowanie tezy, że przewozy uczniów przez nauczycieli są niedozwolone, a dyrektor, o ile może zgodzić się na podróż służbową nauczyciela prywatnym samochodem, to nie powinien wyrazić zgody na taką podróż, gdyby miała się ona odbywać w celu dowiezienia uczniów na zawody sportowe, czy inne imprezy organizowane w innej miejscowości niż szkoła.
Jeśli dyrektor szkoły wyrazi zgodę na przewóz uczniów prywatnym samochodem nauczyciela, to w razie wypadku odpowiedzialność za szkodę spowodowaną tym wypadkiem spada na szkołę. Umowa OC jaką ma zawartą nauczyciel może okazać się niewystarczająca. Dodatkową sankcją – obok odpowiedzialności cywilnej może być odpowiedzialność karna i dyscyplinarna.
Z ustawy z dnia 26 stycznia 1982 r. - Karta Nauczyciela (tekst jedn.: Dz. U. z 2006 r. Nr 97, poz. 674, z późn. zm.) oraz rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej i Sportu z 31 grudnia 2002 r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny w publicznych i niepublicznych szkołach i placówkach (Dz. U. z 2003 r. Nr 6, poz. 69) jasno wynika, iż to dyrektor ponosi odpowiedzialność za zapewnienie uczniom bezpiecznych i higienicznych warunków na zajęciach lekcyjnych i pozalekcyjnych. A skoro tak, to ani nauczyciele, ani rodzice nie mogą przewozić dzieci swoimi prywatnymi samochodami. Nie są oni zawodowymi kierowcami (a nawet jeśli są, to nie są nimi w pracy). Odpowiedzialność za przewóz osób leży po stronie zawodowego kierowcy, natomiast obowiązkiem nauczyciela jest sprawowanie opieki nad uczniami w czasie podróży.
Nauczyciel wraz z uczniami i wyznaczonymi opiekunami uczestniczący w imprezach pozaszkolnych powinni więc podróżować, w miarę możliwości, środkami komunikacji publicznej. Jeżeli jest to jakiś względów niemożliwe, szkoła powinna skorzystać z wynajętego autobusu, busa itp., należącego do przewoźnika, mającego do tego odpowiednie uprawnienia.
Tylko, w przypadku tzw. przewozów z grzeczności kierowca nie ponosi odpowiedzialności za szkodę, jakiej doznał pasażer. Gdyby więc nauczyciel podwoził rodzica z dzieckiem (uczniem) spotkawszy go w drodze ze szkoły do domu, to odpowiedzialności nie ponosiłby. Zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego z dnia 11 stycznia 1978 r. przewóz z grzeczności ma miejsce tylko wówczas, gdy zamiarem przewożącego jest świadczenie przewozu bezinteresownie (wyrok SN z dnia 11 stycznia 1978 r., II CR 487/77, LEX nr 8048).

Alicja Brzezińska

~mariusz

Napisano: 21 sty 2014, 11:55

Mariusz zacznijcie w takich sytuacjach rozmawiać z dyrektorem. Jeżeli wyjazd do szpitala, przejazd samochodem itd. jest z nim konsultowany, to jest to płatne. Jeśli nie, to darmowa samowolka. Skoro dyrektor tłumaczy, że ie ma pieniędzy i są oszczędności, to nie widzę powodu żeby wykonywać pracę i ponosić koszty np. użycia samochodu. Myślę, że ten problem to tylko kwestia, kultury, relacji i szacunku dyrekcji i pracowników do siebie nawzajem.
~etatysta

Napisano: 21 sty 2014, 12:17

etatysta
wiesz czemu rzuciełem tamat ? bo po zebraniu , mam kobyłke do opracowania. Ludzie pyataja co i jak, a odpowiedzi jak we mgle.
Ludzie chca pracowac, chcą byc pomocni, chca dzialac i dzialaja, ale zastanawiaja sie czy robia prawidlowo....czy czasami, w razie splotu nieszczęsliwych okoliczności nie obroci sie to przeciw nim - chcieli dobrze, a zdaniem np kontrolujacych wyszło źle


Mam napisać pismo z prośba o wyjaśnienie oraz wskazanie optymalnych rozwiazań do NFZ i UW lub MPiPS.

Wiesz, to nie zdrowe, ktos włóczy sie po godzinach w nocy po obcym miescie, sam albo z dzieckiem ( no własnie - bez kasy, picia jedzenia, a i ubioru) a potem ma kombinować jak to rozliczyc, jak poprosić o zapate, czy to gdzieś w ewidencje pracy wpisac czy nie...
~mariusz

Napisano: 21 sty 2014, 12:32

No właśnie o to chodzi, że to nie powinien być problem pracownika. Pracodawca zleca to płaci - nie zleca to nie płaci. Skoro jest problem z tym, że pracownik z własnej inicjatywy szuka rozwiązań i rozwiązuje problemy (często z korzyścią dla dziecka i placówki), to może nie ma sensu się angażować... Cóż, jak widać nie każdy docenia zaangażowanie pracowników. Może właśnie wypada przestać się angażować i zostawić rozwiązanie problemu temu, kto jest odpowiedzialny za zapewnienie bezpieczeństwa i organizację pracy w placówce. Myślę, że podejmowanie decyzji np. o 2.00 w nocy i organizowanie doraźnych zastępstw o takich porach, skutecznie przekona do większej wyrozumiałości i ułatwi ew. rozliczenie podróży. ;)
~etatysta



  
Strona 1 z 3    [ Posty: 30 ]
NIE PRZEGAP WAŻNYCH INFORMACJI! POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU
[ ZAMKNIJ ]
Usuń ciasteczka witryny
 
x

 

x