powinniśmy dostawać dodatek za pracę w trudnych warunkach, ja też miałam świerzb w rodzinie i też nie chcieli tego leczyć, skończyło się szpitalem a mnie się udało nie złapać tego paskudztwa, ale strach był, bo mam własne dzieci
do purpura
mam zadaniowy czas pracy, pracuję na etacie, ale nie w godzinach urzędowania ośrodka. Pracę w terenie rozpoczynam zwykle od godz. 9(na początku zaczynałam od 8, ale to błąd). Ponieważ mam więcej niż 10 rodzin, w środowiskach z dziećmi szkolnymi i przedszkolnymi jestem zamiennie, jeden raz przed południem, drugi raz po południu. Pracuję dwa dni do godz. 15, a trzy dni do godz. 19. Dwa dni w tygodniu pokazuję się w ośrodku, żeby popracować nad dokumentacją lub uzgodnić coś z p.s. To taki schemat, który nie zawsze udaje się realizować, często trzeba coś przestawiać, zależnie od potrzeb i wydarzeń. Czas pracy zadaniowy nie może być realizowany wyłącznie w godzinach pracy ośrodka.
Dziękuję as.rodz.
ja to rozumiem. pracuję już 2 miesiące z rodzinami, i teraz przychodzi powoli taki moment że rodzice chcą bym z dziećmi porozmawiała, z resztą ja też chcę zaobserwować jakie są relacje w rodzinie; bo przecież nie zmieni się rodziny pracując tylko z rodzicami, albo tylko z matką. No i następuje problem, każą mi pracować w godzinach pracy, tj. od 7 do 15. anie podoba się to że wyjeżdżam do rodziny o 14. bardzo się o to bulwersują pracownicy socjalni. może myślą, że jadę do domu...-nie wiem. chore!
i mam np taki przypadek, że dzieci te starsze, gimnazjum/liceum, w domu są o 14.40, i jak ja mam się z nimi spotkać? spoko poszli na współpracę i mają zadanie do zrobienia? w 15 minut mam się wszystkiego dowiedzieć? by za 5 trzecia być w ośrodku?
w ogóle pracownicy socjalni położyli LACHĘ na rodziny, które mnie przekazali...
i tylko straszą, że jak coś się stanie to ja będę odpowiadać. a oni wraz z kuratorami pytają się/dzwonią, by dowiedzieć co u rodziny słychać. i na tej podstawie sporządzają wywiady/notatki...
a jak nie chcę zdradzać szczegółów z rozmów to na skargę na mnie, że nie współpracuję... ale w drugą stronę - jeżeli ja chcę dowiedzieć się coś o nowej rodzinie, to otrzymuję informację \"radź se\"; o wglądzie w akta nie ma mowy, jest strasznie ciężko. wszystkiego dowiaduję się od rodziny, bo od pracownika socjalnego nie uzyskam informacji.
poza tym wg nich za często jeżdżę do rodzin ....
złości mnie to, że człowiek stara się nawiązać z ludźmi współpracę, otwierają się, zaczynają słuchać, opowiadać o swoim życiu, mówić co chcą zmienić... powoli coś się zaczyna dziać.... a tu masz skrzydła na każdym kroku podcinane bo tyle mi nie można, ale oczekiwania wobec mnie są mega wielkie i w sumie dobrze było by jak bym jeszcze te zasiłki przydzielała i wywiady za nie w terenie robiła, bo jak już jadę... a ja skutecznie odmawiam, i wiecznie żyjemy na stopie wojennej...
macie tak samo, czy to tylko ja mam taki \"wyjątkowy\" zespół??
purpura
to Ci wspólczuję, ja mam w OPSie super prac. socjalnych razem wspołpracujemy, omawiamy sytuacje, pytają sie mnie na co np. zasiłek przeznaczymy, a jak jest jakiś poważny problem w rodzinie jedziemy razem na wizytę ja pracuje w godzinach pracy OPSu i korzystam z transoportu służbowego, mam też rodzinę gdzie jeżdżę w sobotę bo wtedy dziecko jest w domu. Chciałabym być wiecej w terenie ale zarabiam najniższa, nie mam dodatku na paliwo a podopieczni porozrzucani po całej Giminie.
ja bynajmniej zaczynałem tak samo... \"radz se\" i położenie lachy na wszelkie rodziny. Nawet w przypadkach kiedy mój podopieczny przychodził po zas. celowy dzwoniono po mnie i po pierwsze co z nim zrobic po drugie ze jak śmie ludzi przysyłać. Rada jest taka musisz opracować własny system pracy odpowiedni do twoich warunków. W moim przypadku nie obyło się bez zgrzytów. Pozatym nie wykonalne jest praca tylko i wyłącznie w godzinach pracy ops i zmiana tego jest podstawą. Nie daj się zastraszyć, postaw jasno co należy do twojego zakresu obowiązków który podpisałaś.
Purpura ja też mam tak jak ty w ops. bardzo podobne przypadki z pracownikami socjalnymi. Tylko, ze ja się nie boje coś powiedzieć co myślę. Od kiedy zaczęłam prace w przydzielonych rodzinach cały czas coś się dzieje i wychodzi na jaw, ze pracownicy socjalni przez x lat nic nie robi i zwalają na nas winę. Tylko ja jestem od nich sprytniejsza i ich się nie boje. Jak trzeba bronic swoich argumentów to bronie. Pracownicy socjalni myśleli, że mogą robić, że mną co chcą bo młoda jestem, ale niestety pomylili się. Na szczęście broniąc swoich argumentów przed przełożonym wychodzi na moją racje, a nie pracowników socjalnych.