Witajcie to chyba przesilenie zimowe bo i ja ma dość. a współpracy z PS nie ma wcale. Wręcz usłyszałam ostatnio rozkaz - masz iść wieczorem i sprawdzić czy nie są pod pływem. A PS odkąd przydzielił asystenta nie odwiedza już rodziny. Zastanawiam się czy sie nie zwolnic , będę siedzieć w domu dostane 500 bo teraz mi przekracza, rodzinne też będzie się należeć. jak dobrze pójdzie to i zasiłek okresowy i poco pracować i się użerać za śmieszne pieniądze.
Asystent rodziny to bardzo trudny i odpowiedzialny zawód z czego niestety mało kto(poza asystentem) zdaje sobie sprawę. Od początku mojej pracy - pracuje ok. 4 lat wiedziałam kim asystent nie powinien być. Asystent nie powinien być pomocą domową, prywatnym kierowcą, prywatnym nauczycielem, niańką i kontrolerem. Niestety akurat te funkcje są przypisywane asystentowi przez inne służby/współpracowników. Wynika to z niewiedzy, braku kompetencji oraz chęci zrzucenia odpowiedzialności.
Praca z rodziną nie polega na wyręczaniu jej tylko pokazaniu jak może sama sobie poradzić ( jak radzi sobie każdy z nas) .
Nie odrabiam z dziećmi lekcji - na szczęście mamy świetlice środowiskową, część zadań dziecko powinno odrobić samo ale rodzic ( i to trzeba wdrożyć) powinien sprawdzić i dopilnować.
Dojazdy- pomagać ustalić środek transportu, rozkład jazdy, robimy "rozpiskę" itd, dalsze transporty- jedzie kierowca z ośrodka po rozpatrzeniu podania.
Nigdy nie zostaje sama z dziećmi, bez opiekuna prawnego, nie zaprowadzam, przyprowadzam dzieci ze szkoły/przedszkola- ale rozmawiamy jak można zorganizować sytuację inaczej.
Nie sprzątam, nie piorę u rodzin i nie robię im zakupów same chętnie to zrobią jeśli tylko mają motywację( praca nad motywacją)
Nie kontroluje!!! nie taka moja rola, sprawdzam niepokojące sygnały ale nie biegnę wieczorem do rodziny żeby ją "przyłapać" bo nie na tym polega moja praca.
Generalnie najwięcej czasu poświęcam na edukację, pracę na zasobach rodziny, wzmacnianiu, towarzyszeniu, pokazywaniu innych, fajniejszych stron życia niż nałogi. Dużo daje podjęcie pracy i poszerzenie kontaktów społecznych ale także zmiana wizerunku rodziny( zapobieganie dalszej marginalizacji).
Co do warunków pracy uważam je za wysoce szkodliwe - zarówno psychicznie jak i fizycznie( duże skupisko chorób zakaźnych, wirusowych i pasożytniczych), stres, zagrożenie bezpieczeństwa, agresja. Niestety wynagrodzenie nie rekompensuje tych warunków a co jest paradoksem nie ma dodatku za pracę w terenie. Będzie to powodowało ciągłe zmiany kadrowe a co za tym idzie brak założonych efektów pracy.
Co do kryzysu mam i ja średnio raz w tygodniu ....pozdrawiam
Jestem tak zmęczona ta pracą, brakiem wsparcia i zrozumienia że najchętniej złożyłabym wypowiedzenie w trybie pilnym. Problem w tym, że nie mam siły na szukanie czegokolwiek innego
Majka2 piękne powiedziane. Ja to wiem ty to wiesz i inni asystenci też , natomiast reszta społeczeństwa nie. W swojej pracy z rodzinami byłam tak przyciskana przez kuratorów i ps, że mało depresji nie dostałam. Nieraz i nie dwa musiałam siedzieć i odrabiać zadania za dzieci bo co ja innego mam do roboty! Do tego stopnia to było posunięte, że jeden kurator nastawiał rodzinę przeciw mnie, że to mój psi obowiązek jest. A jak dzieciak miał braki to to też moja wina była i zaraz kontakt z ośrodkiem i niby delikatne sugestie, że się nie wywiązuje z zadań. A chyba mam prawo nie ogarniać fizyki czy chemii na poziomie szkoły średniej. Gdybym ogarniała to wolałabym żyć sobie spokojnie z korepetycji. Czasem mam ochotę pieprznąć tym wszystkim.
Majka 2 napisałaś jak powinno być , lecz bardzo często tak nie jest . Ja pracuje już ponad rok jako asystent i jestem bardzo rozczarowana współpraca z PS. zauważyłam pewna zależność że traktują AR jako kogoś co załatwi wszystko za nich , i można nami dryfować . buntuje si e , ale nie ma rezultatów
Sytuacja mojej współpracy z PS wygląda zupełnie inaczej, jesteśmy partnerami we współpracy.W sytuacjach trudnych, gdy mam problem z rodziną proszę o pomoc PS i ją otrzymuję. Miło jest słyszeć, "jesteś nam potrzebna"- i nie traktuję tego jak wykorzystywanie, tylko jako docenienie:). I nikt nie żąda ode mnie bym zamieniła "wodę w wino", nikt mi nic nie nakazuje, ewentualnie proponuje. Myślę, że wszystko zależy od ludzi.