miśka, Ty to jednak potrafisz precyzyjnie nawiązać do meritum dyskusji.
Ludzie proszę, nie po to wrzuciłem temat, żebyście kpili swoją postawą za równo z tematu, jak i ze mnie.
W najbliższym czasie Sejm zajmie się projektem ustawy umożliwiającej ingerencję urzędników w życie rodziny wg własnego uznania. De facto, oznacza to, że nasze dzieci, które do tej pory były jeszcze w dużej części nasze, przestaną takimi być, skoro nie będziemy mogli wychowywać ich wg naszych zasad ( np. Poradnik pracownika socjalnego precyzuje, że przemocą jest: dawanie klapsów, "zawstydzanie", "krytykowanie" np. "krytykowanie zachowań seksualnych" - co powoduje, że każdy rodzic podejmujący normalne działania wychowawcze, może być oskarżony o przemoc).
Jeśli ktoś ma możliwość zrobić coś w tej spawie, to zachęcam, bo choć się o tej ustawie nie mówi zbyt głośno, jest to rzecz niezwykłej wagi.
Trochę szczegółów i możliwość złożenia podpisu pod protestem na poniższej stronie:
moim skromnym zdaniem \"góra\" znowu coś na szybko wypociła - i gorący kartofel wrzuciła do naszych rąk. Jak zawsze wszystko fajnie na papierku ale jak będzie w realu?
Bardzo się obawiam odpowiedzialności jaką niesie \"moc\", którą nas obdarowali . Czy mam jakąkolwiek ochronę, gdy nie daj Bóg, złą powezmę decyzję?
w odniesieniu do tego, czemu się sprzeciwiam (m.in.) tej i takiej zmianie ustawy, zastanawiam się, kto daje państwu prawo tak głębokiej ingerencji w moje życie rodzinne, że wolno mu podważać moje przekonania, wartości itd., a do tego jeszcze ingerować w proces wychowywania moich dzieci przez mnie.
Jeśli uczę ich szacunku do człowieka, bez wzgledu na to kim jest ten człowiek, ale jednocześnie uważam, że takie czy inne postępowanie, zachowanie itd. tego samego człowieka jest sprzeczne z wyznawanymi przeze mnie wartościami, np. religijnymi, moralnymi itd. i jednocześnie, w procesie wychowania, nie pozwalam (w różny sposób, np. poprzez klapsa, czy ograniczenie wyjścia na dyskotekę) mojemu dziecku na doświadczanie określonych sytuacji, które wg mnie jako rodzica np. osłabiają jego charakter, kształtują u dziecka fałszywy obraz rzeczywistości w jej różnych wymiarach, to czy wówczas stosuję przemoc czy wypełniam swoją rolę jako rodzic. Czy Państwo wie lepiej ode mnie jak np. emocjonalnie, czy intelektualnie, także moralnie czy etycznie jest rozwinięte moje dziecko w wieku lat 2, 4 czy 7.? Zapewne nie, jeśli zaś nie, to niech idzie się wyżywać na jakiejś materii, która sobie na to pozwoli, a nie na żywym organizmie, którym jest moja rodzina, a w zasadzie - każda rodzina.
Jeszcze jedno, sugestia że przemoc dzieje się przede wszystkim w rodzinie jest daleko idącym, świadomym kłamstwem. Tak, kłamstwem, a nie żadną pomyłką. Nigdzie nie ma żadnego potwierdzenia, że przemoc jako zjawisko jest częstsze w formalnej rodzinie, klasycznie, czyli po prostu normianie, rozumianej. W sferze terminologii jest celowa robota w tym przypadku - działajaca na zasadzie \"prawdy Goebelsowskiej\". Nawet nasze (chociaż zastanawiam się czy na pewno nasze) ministerstwo ma na swojej stronie określenie linku jako \"przemoc w rodzinie\". Jeśli byliby uczciwi to winni jeszcze przynajmniej podać link do \"przemocy w konkubinacie\". Nie! Woleli pójść na łatwiznę (wg mnie celowa robota) i uogólnili - zupełnie w nieuprawniony sposób - że przemoc wystepuje w rodzinie. Nawet wykombinowali Krajowy Program Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie. To może jeszcze Krajowy Program Przeciwdziałani Przemocy w Konkubinacie niech wykombinują. Chyba, że jakiś wybitny \"specjalista\" czy \"myśliciel\" ministerialny potrafi uzasadnić zrównanie w naturalnych prawach rodzinę i konkubinat. Jak śmiało ministerstwo polityki społecznej tak potraktować rodzinę, jako podstawową komórkę społeczną. Tak, to jest to, co odróżnia rodzinę od wszystkich innych związków międzyludzkich. Jest naturalna. Gdyby nie rodzina, państwo nawet by nie zaistniało. Rodzina jest zupełnie pierwotna w stosunku do państwa - jako przejaw zycia społecznego - i jest naturalna, a nie umowna, inaczej sztuczny wytwór - jak państwo. To może w ogóle oddajmy nasze dzieci rządowi i niech je wychowuje, skoro wie lepiej, jak to zrobić. Tak się martwią o nasze dzieci, że np. dokarmiają je w szkołach. Niech dadzą normalnie pracować i zarabiać rodzicom, żeby dzieci normalnie zjadły w domu, to nie trzeba będzie ze szkół robić jadalni czy barów. Jeszcze trochę to normalny posiłek będzie się dziecku kojarzył z jadalnią w szkole a nie z domem.
A kiedy będzie ustawa o przeciwdziałaniu przemocy państwa wobec rodziny?
Sorry, trochę mnie poniosło w poprzedniej wypowiedzi, ale tak oczywiste sprawy, gdzie robi się ludziom wodę z mózgów, zawsze mnie nakręcają i rozkręcają.
na razie