Co Ty Marcin piszesz? U mnie w pracy nie ma żadnych konfliktów i podziałów. Sam osobiście najchętniej wspólpracuję z koleżanką z KP. Może to dlatego,że zarabiają ponad 2 tys. na rękę? Nie wiem. Jeśli czasem się spieramy to ma to charakter twórczy podobnie jak na tym forum. Dzięki tej wymianie poglądów wiele się uczę. Ja sobie sam nie zgotowałem takiego losu. Chyba,że w ten sposób że nie głosowałem na Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich- on na bank zawetowałby ustawę o pieczy. Ale nawet gdybym to wiedział i tak bym na niego nie głosował.
U mnie też chętnie współpracuje się z koleżanką z KP.Wychodzę z dyżuru po 3 godzinach i jej wszystko przekazuję ,bo ona zostaje jeszcze 5 godzin.Spoko:).
Ja też współpracuje z \"KN\". I tak ciągle ich głowa boli, ciągle
im zimno (jak się siedzi i odlicza czas do końca 3-godzinnego dyżuru to najlepiej postawić fotel blisko grzejnika) w ogóle tacy jacyś chorowici. Dzieciaki się żenią zostawione samym sobie bo \"KN\" się zastanawia\"zrezygnować w pażdzierniku czy listopadzie żeby zdążyć przed kolejkami przechodzących na emeryturę\". Na 7 \"KN\" tylko jednej się coś chce reszta leje na wszystko i tylko kombinuje jakby robić żeby się nie narobić! i tu faktycznie tego można się od Was nauczyć!
Spoko jeszcze trochę i Ty też będziesz zostawać 5 godzinek dłużej, a właściwie 40 godzinek dłużej, bez dodatków, ze śmieszną kasą za nocki, z urlopem nie rozciągającym się jak guma (przypominam KP= max. 26 dni) no i te wczasy pod gruszą raz na dwa lata... po powrocie! I wtedy zderzenie z rzeczywistością może być brutalne
No więc prawie się przestraszyłem. To straszna wizja. Bez owijania w bawełnę, trzeba jasno stwierdzić, że niestety trzeba będzie...PRACOWAĆ!!!! Tylko nie to....
Szkoda, bo atmosfera między wychowawcami zawsze wpływa na atmosferę pracy z dziećmi. Nie da się tego uniknąć, zawsze coś człowiek chlapnie przy dzieciach na temat innych wychowawców. Dzieci nie bardzo rozumieją o co chodzi i są zdezorientowane.