bo mają samorząd i rozmawiają z dyrektorem o sprawach placówki i pytają...to co okłamywać ich mamy skoro pytają....a czy to taki problem zapłacić za obiad? no chyba, że reguły są jasne jak u Zosi i dyrektor płaci za obiady pracowników
u mnie dyrektor też płaci za obiady
Mam pytanie-z jakich pieniędzy przygotowywane są posiłki?Z mojej wiedzy wynika,że z pieniędzy przeznaczonych na wyżywienie dzieci.Jak to się ma do finansowania posiłków dla wychowawców?U mnie kontrola finansowa zabroniła żywienia się pracowników nawet za odpłatnością,gdyż jest to usługa a placówka nie prowadzi dziełalności gospodarczej i jest to naruszenie prawa.
Witam. Hanka dobrze to ujęła. W przypadku ewentualnego żywiania pracowników każdorazowy obiad powinien być szczegółowo wyceniony co jest praktycznie niewykonalne. W nas zawsze jest zupa i razem z dziećmi jedzą wychowawcy. Jeżeli wychowawca zamierza zjeć drugie to przynosi do kuchni własne artykuły i ładnie się do pań kucharek uśmiecha i sprawa jest załatwiona. Nie tolerujemy marnotrastwa żywności. Dzieciaki o tym wiedzą i rozumieją jej wartość. Pozdrawiam. Z formalnego puntu widzenia odpałatność za posiłi powinna być odprowadzona do organu prowadzącego jako dochody budżetowe. Zatem w grę wchodzi plan dochodów i związana z tym cała procedura budżetowa.
W moim odczuciu, jak zwykle \"na dwoje baka wróżyła\". Myślę, że problem polega na tym, czy wychowawcy w ogóle powinni jeść wspólnie z wychowankami. Nie mam zamiaru \"objadać\" wychowanków, ale wspólne spożywanie posiłków ma więcej wspólnego z rodzinną atmosferą niż sławne \"standardy\". Co najmniej nieetycznie wygląda sytuacja, gdy wychowankowie jedzą np. kaszankę, a wychowawca w tym czasie zamawia sobie przez telefon pizzę . Dziwnie też wygląda sytuacja gdy wychowawca przygotowując posiłek wspólnie z wychowankami odmawia jego zjedzenia, przygotowuje swoje (lepsze) i jedząc chowa się przed zazdrosnymi spojrzeniami wychowanków. Żeby uniknąć tego typu sytuacji można się podzielić swoim (kupując sobie do pracy np. drożdżówkę przeważnie biorę więcej niż zjem bo wiem, że zawsze będzie jakieś dziecko, które też będzie miało ochotę na taką drożdżówkę), albo uprawiać głodówki. Najlepiej chyba by było, gdybym wcześniej dowiadywał się, co będzie dzisiaj do jedzenia \"w firmie\" i przyjeżdżał na dyżur z tym samym ale swoim ))
ja zabieram ze sobą kanapki i też żyję...jem z dziećmi i co najwyżej możemy wtedy podyskutować na temat różności jedzenia. Dzieci też nie są zdziwione moimi kanapkami. Jeśli obiad mi odpowiada, patrzę w jadłospis, to go kupuję i tak musiałabym coś w domu ugotować, jeśli nie czasem zjem zupę. Nie celebruję posiłków w pracy, bo nieraz nie mam chwili wytchnienia, żeby zjeść. Nie przełknęłabym pizzy zamówionej, chyba,że dla wszystkich, co czasem nam się zdarza, jak ktoś miły przekaże jakieś pieniądze z przeznaczeniem na ten cel.U nas dzieci zajadają szynkę, polędwicę i inne rzeczy więc, czasami to ja mam coś gorszego na kolację. pozdrawiam
Myślę że osoby tu piszące pracują w bardzo różnych placówkach i nie da się porównać sytuacji jedzenia obiadu przygotowanego przez kucharki a obiadu przygotowanego przez wychowawcę i dzieci.
U nas oficjalnie nie można jeść tego co przeznaczone dla dzieci, kupować obiadów też nie ma możliwości. Tak więc stoimy nad dziećmi podczas posiłków ...