Gotowanie z dziećmi to fajna sprawa dopóki nie jest to konieczność i obowiązek przykry dla wszystkich. No i dobrze jest gdy przygotowany posiłek jest potwierdzeniem autentycznych umiejętności kulinarnych wychowawcy, a z nimi bywa różnie .
Mieć dzieci pod opieką to nie znaczy mieć je w jednym pomieszczeniu. Wolałbym uniknąć dylematów w stylu \"pilnować mleka czy dzieci\".
Na temat gotowania mamy z etatystą wiele ciekawych przemyśleń, ale tak wyszło ,że są one w wątku o kamerach(sic). Zgadzam się ,że gotowanie jest przyjemne jak nie jest obowiązkiem. Ja w weekendy gotuję z dziećmi i mam w pupci sanepid.
\"NAWET W RDD NIE GOTUJĄ W TYGODNIU, BO DZIECI JEDZĄ OBIADY W SZKOLE\" - oj pomyliłaś się - gotują, gotują - robią kanapki do szkoły - ale coż to za problem zrobić rano 16 - 17 kanapek - pestusia....... - a jak już ugotują to siadają razem z dzieciakami - jak Bozia przykazała - i po bożemu spozywają - ale swoich prywatnych kuchni i pomieszczeń nie mają!!!! - a ......bardzo by chcieli .... zamknąć się w tym prywatnym pomieszczeniu i chociażby kawę wypić!
Mario, mam nadzieję, że tak jest jak piszesz, ja znam osobiście taki przypadek jaki opisałam i tyle
w domu dziecka dzieciaki same sobie robią kanapki i na śniadanie i na kolację, maluchom pomagają starsi lub wychowawca
pozdrawiam
To straszne dzieci muszą coś robić i to jeszcze jeden dla drugiego. Powinni mieć kucharkę albo dwie, ktoś im powinien robić te kanapki!!!! ~mira zastanów się nad tym co napisałaś.
Miro - jest tak jak piszę - i nie jest moim celem użalanie się - ale chciałabym też społeczeństwu otworzyć oczy , że to nie jest tak jak czasami osądzają lub przedstawiają inni
Jak w każdej pracy - ot zdarzają się złe dni - ale tych dobrych też nie brakuje.
A jak każdy wie pracować POWINNO się wszędzie.
A praca z dziećmi z bagażem doświadczeń jest zawsze i wszędzie trudna.
Witam. Przykład ze starych lat kiedy to dieci miały wszystko postawione pod nos. Kucharki, sprzataczki do dyspozycji cała dobę. Chłopak się \"usamodzielnił\" i była bardzo zdziwiony, że chleb to się w sklepie kupuje i trzba go jeszcze pokroić i coś na niego położyć. Jedn jest pewne jak się dzieciak nie nauczy pewnych rzeczy w placówce to potem ma w plecy. U nas wychowawcy robią codzienie kolacyjki - na zimno i ciepło. Czasami w ramach treningu ugotują obiadek (stawaka x ilość dzieciaków) sami ustalają co robią. Uczą się gospodarować kasą i gotować zarazem. W wakacje, ferie i święta śniadania też robią wychowawcy z dzieciakami. Podobnie z innymi sprawami. Ja osobiści lubię gotować. Zdaję sobie sprawę, że są osoby, które tego nie potrafią. Wszystko zależy od sprawnej ogranizacji pracy czyli od porozumienia na osi pracownicy - dyrektor. I tyle w temacie kulinarnym. P.s. mam dobry i łatwy przepis na kurczaka w czerwonym winie na gniazdach z makaronu. Pyszotka.
\"Jedn jest pewne jak się dzieciak nie nauczy pewnych rzeczy w placówce to potem ma w plecy\" - a ma ! i nalezy ich uczyć - nawet kosztem gniewu , obrażania itp- bo tak naprawde to najlepiej byłoby usiąść z paczką czegoś słodkiego przed telewizorem albo PS - i się zająć - a..... jeszcze dobrze byłoby , aby ciotka zrobila zadania domowe - chociażby te pisemne!!!!!!!!!!!!