Mniejsza grupa = lepsze warunki wychowania. Ale czy lepsze efekty? Czy faktycznie więcej czasu poświęconego dziecku? Faktycznie mniej dzieci = mniejsze szanse na złe interakcje - to oczywista oczywistość

. Najmniejsze szanse na złe interakcje dają grupy 1 osobowe. Wtedy szanse na złe interakcje spadają do zera.

Bardziej spokojnie i komfortowo = drożej, ale czy lepiej? Czy o to chodzi, żeby placówki wychowawcze były komfortowo urządzonymi przechowalniami z kiepsko opłacaną obsługą hotelową z tytułem magistra?
Gdzie jest granica zdrowego rozsądku a gdzie się zaczyna absurd? Grupy 4, 5, 6 czy 7 osobowe? Nauczyciele w szkołach też pewnie by chcieli mieć klasy 10, 5 albo najlepiej 3 osobowe.
Tak więc albo luksusowe warunki pracy, albo płace. Na obie rzeczy na raz nikogo nie stać

. Koszty utrzymania też mają granice rozsądku.
Pozdrawiam