trzeźwy alkoholik - Uzależnienia, Bezdomność

  
Strona 5 z 19    [ Posty: 189 ]

Napisano: 21 wrz 2010, 11:28

Motylek ma rację, my kobiety wcale nie musimy wiazać się z alkoholikami nawet treźwymi, my tez zasługujemy na normalne życie, na prawdziwych facetów którzy będą nas wspierać. Bo tacy męzczyźni naprawdę jeszcze są.Dlatego tez jak wiemy, że jest to alkoholik czy nawet trzeźwy dajmy sobie spokój juz na samym początku, nie wchodźmy w ten zwiazek, bo jak juz wejdziemy to później cięzko z niego wyjsć, naprawdę ciężko. A pózniej jak się wszystko skończy to mamy jeszcze wyrzuty sumienia i zal nam jego.Kobiety jak jesteście same dajcie sobie czas, nie wchodźcie w zwiazek z byle kim, bo naprawdę w zyciu można spotkać porządnego męzczyznę i mieć normalne zycie.
~marta


Napisano: 12 paź 2010, 1:47

Pokochalam trzezwiejacego alkoholika z ktorym jest mi dobrze i dostaje od niego czulosc ,milosc,szacunek...,kocha mnie kazdego dnia wiecej ,pokazuje mi to swoimi uczynkami,ale ja sie boje tego zwiazku tylko dlatego ze jest alkoholikiem,a ja za duzo wiem o aloholizmie,bo od 6 lat uczeszczem na roznego rodzaju terapie,a moze za malo wiem,pogubilam sie odnowa.Chce zamioeszkac ze mna,bylo by mi latwiej,a ja ciagle boje sie ze to zludne,ze n a poczatku obiecuje zlote góry,a potem..jak to piszecie o trzezwiejacych alkoholikach gechenna.Nadmieniam,ze jestem poi rozwodzie z pijacym alkoholikiem io,a ten nie pije i chce trzezwiec,tylko po drodze mial jeszcze ze 3 zapicia i przerazilam sie.Pomozcie!!!
~Edit

Napisano: 14 paź 2010, 11:20

To jest Twoje życie i zrobisz jak zechcesz, ale ja bym nie ryzykowała, bo przecież byłaś już z jednym alkoholikiem i wiesz jak takie życie wygląda.Swoje już przeszłaś w życiu, a teraz zasługujesz na zdrowego mężczyznę, który będzie Ciebie kochał i szanował a nie poniewierał.Przemyśl swoją decyzję.
~marta

Napisano: 26 paź 2010, 16:43

Czytam, czytam i.... Bardzo uproszczasz Motylku, w teorii jesteś świetna. To jakim jest człowiekiem trzeźwiejący alkoholkik warunkuje nie tylko to, że przestaje pić. Przedstawiasz go jako zwyrodnialca, który tylko się czepia, znęca się nad rodziną, szuka okazji do picia. Istne piekło, a prawda jest taka, że jakim się jest człowiekiem takim i trzeźwiejącym alkoholikiem. Nikomu nie zmaierzam doradzać związku z alkoholikiem, fakt jest to ryzyko ale każdy związek ryzyko niesie, czyż nie drogie Panie? Niech każda z Was podejmuje samodzielnme decyzje.
Znam kilku alkoholików, niektórzy z nich nie piją od lat i są wspaniałymi luidźmi, niestety inni staczają się na dno.
Proszę, nie oceniajmy jednakowo wszystkich.
~socjal

Napisano: 03 gru 2010, 20:16

Uciekłam...poza poczuciem winy i odpowiedzialnościa za trzezwego alkoholika mam spokój.Z perspektywy 3 m-c warto spróbować. Spokój i poczucie bezpieczeństwa jest bezcenne i wiecie co, spotkałam kogoś i jestem szczesliwa:) tak po prostu. Nie musze chodzic na terapię , bo moj chłopak jest alkoholikiem- moge wychodzic, pić alkohol i juz się boję!!!
nikt mi nie ubliża, nie umniejsza mnie, budze się i serce mi nie wali ze strachu...warto!!!
Tym bardziej,ze ,,za rogiem\" moze czekac nas coś lepszego a spokój nawet w samotności jest bezcenny!!!
Warto dac sobie szanse:):)Warto!!!
~Polka

Napisano: 03 gru 2010, 20:26

Social, a mieszkałeś/łaś z tzw trzezwym alkoholikiem?
Ja mieszkałam- mistrz manipulacji...ciagła sinusida emocji.Wierz mi- nie da się , bo wykańcza Cię psychicznie. Stopniowo czujesz sie nikim-głupa,brzydka. Jest tylko On i jego problem a Ty jestes po to żeby mu pomoc.
Ok , cudnie umówic się na randkę gdzie nie jest sobą, gdzie zabieg, jest miły , pięknie mówi , kupuje kwiaty ... a Ty czujesz sie wyjątkowa.
Rzeczywistośc to koszmar, z poczuciem winy i odpowiedzialnością żeby nie powiedziec, nie uraził bo zapije...Całe zycie życ w strachu????
~Polka

Napisano: 05 gru 2010, 18:43

wszystko to co tu piszecie wiem. Wyję dzisiaj cały dzień... Opowiem krótko moją historię:
W młodości miałam chłopaka, z którym planowaliśmy przyszłość. Rozpadło się to przez jego wyskok po alkoholu. Wtedy nie pił dużo, tak jak wszyscy młodzi ludzie. Odeszłam a on truł się ( dzisiaj dowieziałam się, że nie chciał umrzeć, tylko myślał, że będzie to dobry sposób na odzyskanie mnie). Spotkaliśmy się po tym na prośbę jego matki. Już nawet nie rozmawialiśmy.
Zawsze myślałam o nim bo był jedyną osobą z którą nadawałam na 1 fali, którą kochałam. Pierwszy raz odezwał się 3 lata temu- szukał mnie w moim rodzinnym domu. Nie dostał namiarów.
Zaczęłam i ja szukać. Znalazłam jego kuzynkę na jednym z profili. Nigdy nie pytałam o niego ale raz napisała, że on mieszka od 20 lat z rodziną w Australii.To mi wystarczyło, odpuściłam: rodzina, Australia...
W marcu tego roku odnalazł mnie na profilu spoecznościowym. Spotykaliśmy się na skype. Rozmawialiśmy całymi godzinami dzień w dzień. Pierwsze co mi powiedział, że jest alkoholikiem od 28 lat a od roku nie pije ( nigdy nie miałąm styczności z takimi ludźmi).Potem plany na przyszłość, różne, łącznie z tymi, że jak przyjadę musimy kupić nowe krzesła etc. Myślałam, że zwariuję z radości!Mój ukochany znowu ze mną!Miałam dylemat co zrobić z rodziną w Polsce, co ze studiującą córką. Córka powiedziała, że mam robić tak, żebym była szczęśliwa...zawsze chciała, żebym była szczęśliwa...
Widziałam te zmienne nastroje o których piszecie, widziałam jego opory przed przyznaniem się do tego swoim dzieciakom.Z moją córką nawet rozmawiał na skype.Jakby jakiś strach przed pokazanie tego, że coś chce zmienić.Opowiadał jak chodzi na mityngi, spotyka się z takimi samymi ludźmi jak on i z tymi, których dopiero wyciągają z dołka.Gotowy na wezwanie telefoniczne o kaźdej porze.
I nagle zaczął się odsuwać, powoli aż któregoś dnia wyskoczył, że nigdy mi niczego nie obiecywał i że nie mamy o czym rozmwiać...A za miesiąc miał przylecieć na moje okrągłe urodziny.Przestał odbierać telefony, zerwał kontakt. Strasznie to przeżyłam ale powoli zaczęłam dochodzić do siebie. Bardzo pomogło mi czytanie na forach takich wypowiedzi jak te tutaj. Zaczęłąm rozumieć i akceptować to co się stało i że tak się stało.
We wrześniu sms.Że musiał przerwać kontakt bo taki był warunek i kiedyś mi to wyjaśni jeśli to ma jakieś znaczenie. I tu popełniłam błąd! Odpisaam krótko: ma.
2 tygodnie temi sms, że przylatuje, godzina, nr lotu i czy go odbiorę. Nie odpisałam. Telefon.Odebrała go rodzina, z którą nie planował si spotkać ale nie miał wyjścia. Przyjechał w piątek.Ja oczywiście pełna niepokoju ale i radości.Wytłumaczył mi wszystko. Opowiedział, że nie może być ze mną, że on żyje tylko dniem dzisiejszym. Rano słucha czegoś co mu pomaga, czyta, modli się do swojego boga, żeby dzisiaj nie wypić.Wieczorem to samo.No i nawet tutaj w Polsce mityngi( podobno bardzo kiepskie).Ja nie potrafię powtórzyć tego co mi mówił ale działa to jak sekta.Inaczej ponoć się nie da. Powiedział mi, że to ci z AA kazali mu zerwać kontakt ze mną, nie pozwolili lecieć.Po to, żeby nie narobił sobie kłopotów i znowu nie sięgnął po kieliszek- bo to dla niego koniec. Teraz też nie byli za ale powiedzieli, że musi bardzo uważać. Nawet tutaj dzwonili do Polski, smsowali.Powiedział, że przyjechał tylko po to, żeby wytłumaczyć mi dlaczego nie będziemy razem i że zrywa do końca życia kontakt ze mną. Dla mojego dobra i jego.Bo każde jakieś małe nawet niepowodzenie może spowodować nawrót, a to dla niego koniec życia.W tej sytuacji nawet jego dzieci są na 2 planie. Najważniejszy jest on.Jak on potrafił wszystko wytłumaczyć, nawet to że powinniśmy być szczęśliwi za te 2 dni, bo nie wszystkim marzenia się spełniają, nawet w tak mikroskopijnej ilości.W naszej sytuacji ( odległość, rodziny, dzieci przede wszystkim) przyniosłyby kłopoty gdybyśmy chcieli być razem. A kłopoty mogłyby rzucić go do chwycenia za klieliszek. A to byłby koniec dla niego i dla nas...Wyraźnie powiedział, że najważniejsze jest to, żeby on nie chwycił za kieliszek.Wszystko inne jest na dalszym planie, nawet dzieci. I miał rację.Wyjechał rano a ja wyję.Zrozumiałam ale nie mogę się z tym pogodzić.Nie potrafi też teraz będąc w emocjach powtórzyć tego o czym mówił.Powiedział, że kiedyś zrozumiem i będę mu za to wdzięczna. Ja już to zrozumiałam ale i tak będę czekać na niego cały czas.Powiedziałam mu to.Kocham go bardzo ale pozwoliłam spokojnie mu odejść. Powiedział, że on będzie czuł jak ja będę smutna z tego powodu. Prosił, żebym była dla niego radosna...Nie potrafię...Jak dobrze było go spotkać i usłyszeć jego mądre podejście do tego, mimo, że po raz 3 zabił...Powiedział, że nie będzie wiązał się z nikim bo nie chce kogoś krzywdzić.Uprzedzał mnie, że może mieć inne nastroje ( czyli oni wiedzą o tym) jak nie będzie uczestniczył w mityngach i słuchał tej swojej ksiązki, modlił się do swojego boga, żeby dzisiaj się nie napić. Jutro...jutro znowu to samo, od rana. On też by żył w strachu, że skrzywdzi kogoś bo może się dzisiaj, czy jutro, czy za kilka nawet lat napić.
I że wtedy skrzywdzi wiele osób bardziej niż teraz nie wiążąc się ze mną.Ta historia może nie jest dla kogoś patrzącego z boku ciekawa, może nic nie wnosi ale musiałam to napisać, dla siebie, żeby było mi lżej.Tak nawiasem mówiąc, z tego co mówił w Polsce mityngi są podobne ale słabe( nie wiem w czym). Tęsknił za tymi ludźmi z jego australijskiego AA, ciągle o nich myślał. A ja? Co tam ja...Nie będę się mdlić za niego bo jestem ateistką ale spróbuję do tego jego boga, żeby mu pomagał i żeby wytrwał...
~Ania

Napisano: 07 gru 2010, 10:17

wspólczuję Ci Aniu, trzeźwi alkoholicy tacy juz sam, mają huśtawki nastrojów i trudno z nimi wytrzymać. Też byłam z trzeźwym alkoholikiem, z którym było bardzo ciezko, sam skończył tą znajomość, sam nie wiedział czego chce, teraz ułozył sobie zycie z kim innym, ale i tak co jakiś czas pisze do mnie, bo z tego co pisze to moge wywnioskować, że nie układa mu się. Ale ja nie chcę z nim pisać, nie chcę juz wracać do tego. poznałam męzczyznę , który nie jest alkoholikiem. A z tego co widzę to jemu bedzie zle z kazdą kobietą, oni sami nie wiedzą co chcą.Masz szansę na lepsze zycie i daj sobie tą szansę.
~xzy

Napisano: 08 gru 2010, 10:24

Myśle podobnie Aniu, nawet sądzę,że lepiej sie stało i wrócił do tej swojej Australii. Pewnie, gdyby został skrzywdziłby Ciebie jeszcze bardziej. Żyje od roku z trzeźwym alkoholikiem, wiem jakie to trudne. Ani zostać, ani odejść. Te hustawki nastrojów, ciągle złe samopoczucie a za chwilę zupelnie inny człowiek. Nigdy nie wiesz co czeka Cię następnego dnia. Nie rób tak jak ja. Nie przeżywaj na okrągło tej samej historii. Zapomnij i wyjdz do ludzi
Tak jest normalniej. Na około siebie spotkasz wielu życzliwych ludzi pod warunkiem,że dasz sobie szansę. Najważniejsze odpuść sobie bliższy kontakt z nim, bo bedziesz się wkrecać,i będzie Ci bardzo ciężko. Powodzenia!
~<enja>

Napisano: 08 gru 2010, 23:14

dziękuję Wam. Najgorsze jest to, że jeszcze nie wyjechał. Siedzi u rodziny 40 km dalej, ale nie odzywa się na razie. Ja to wszystko wiem...nigdy nie miałam styczności z takimi ludźmi i dlatego dużo o tym czytałam. Chciałam lepiej poznać ten problem.Nic nie będę robić. My kobiety jesteśmy mądre po szkodzie. Wiemy, że robimy coś źle ale zawsze mamy jakąś nadzieję...Nie liczę już na poznanie kogoś dla siebie, nie szukam. Mam taki charakter, że potrafię być sama- chociaż też ciężko ale radzę sobie.Na tych wszystkich forach tylko kilka kobiet wypowiedziało się pozytywnie o życiu z takim człowiekiem. Pozostałe krzyczą: UCIEKAJ!!! Szkoda, że nie mam oparcia w kimś kto pomógłby mi nie myśleć o tym z jakąś nadzieją. Kobiety niestety zawsze liczą na cud. Ja niestety jestem kobietą...To jest bardzo wraźliwy i dobry człowiek. Niestety bardzo chory.Żebym miała chociaż przykład gdzieś z boku to pewno inaczej patrzyłabym na to wszystko. A tak: wiem ale...
W głębi serca liczę na to, że się już nigdy nie odezwie ale mimo to czekam (głupia baba)...
~Ania


  
Strona 5 z 19    [ Posty: 189 ]
NIE PRZEGAP WAŻNYCH INFORMACJI! POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU
[ ZAMKNIJ ]
Usuń ciasteczka witryny
 
x

 

x