






I twierdzi (bo jak A to B) ze wychowanek wychodzący z placówki jest bardziej przegrany i wymagający politowania i współczucia niz kolega lub koleżanka tegoż wychowanka którzy tyle "szczęścia" nie mieli i przyszło im całe dzieciństwo spędzić w biedzie, wódzie, awanturach.
I chyba twierdzi ze ci , tkwiący w patologi maja większe perspektywy życiowe...bo ten odżywiony, domyty, z wyleczonymi zebami , wsparty usamodzielnieniem to nie-e
Ale jedno jest pewne: trudno im będzie (tym którzy do bidula nie trafili) cokolwiek zmarnować

Dlaczego niczego z życia nie uczą w placówkach ?


................................................
