no, jak ktoś się powołuje na film "Lincoln" jako źródło wiedzy historycznej toż to typowy lemingizm...
Coś mi się wydaje Panno Emilko, że nietypowość wygląda na typowy przykład leminga (jego indywidualizm polega na wstrzyknięciu sobie atramentu pod skórę).
Lukrowany portret dyktatora
O wiele bardziej złożonym i ciekawszym od „Django” dziełem filmowym jest wchodzący do kin film „Lincoln” w reżyserii Stevena Spielberga. Środki artystyczne zastosowane w tym obrazie czynią go bez wątpienia dziełem sztuki. Pozostaje jeszcze scenariusz i strona merytoryczna. I tu można mieć wielkie wątpliwości, jakie prawdziwe cele i zamiary przyświecały Stevenowi Spielbergowi. Amerykańscy krytycy filmowi podkreślają, że film wieje nudą i usypia widza zbyt długimi dialogami w archaicznym języku XIX-wiecznej Ameryki. Nie podzielam tej opinii. Jako politologa zafascynował mnie znakomicie ukazany w filmie mechanizm budowania większości parlamentarnej oraz relacji między prezydentem a parlamentem. Film nie cenzuruje języka, jakim posługiwali się między sobą na sali plenarnej parlamentarzyści amerykańscy. Śmieszy mnie lewacka nagonka na posłów, którzy jasno wyrażają swój sprzeciw wobec związków partnerskich czy kandydaturze dewianta na stanowisko wicemarszałka Sejmu. W porównaniu z językiem amerykańskiej izby reprezentantów polski Sejm jawi się żłobkiem pełnym ugrzecznionych maluchów.
Niepokoi mnie jednak główne przesłanie tego filmu. Żeby zrozumieć wątpliwości, jakie nasuwa to dzieło, trzeba znać stosunek Amerykanów do postaci Abrahama Lincolna. Gdybym miał szukać w historii Polski postaci równie kontrowersyjnych, co wielbionych jak Lincoln, to porównałbym go z Kościuszką i Piłsudskim. Pierwszy jest kojarzony z próbą zniesienia pańszczyzny w kraju, ale nie na swoim folwarku, a drugi sięgnął uzurpatorsko po władzę, rozlewając krew Polaków. Amerykański generał brygady Tadeusz Kościuszko był człowiekiem o poglądach wyraźnie abolicjonistycznych. Znamienne, że większość swojego majątku, który otrzymał od Kongresu USA za zasługi w wojnie niepodległościowej, przeznaczył na uwolnienie i wykształcenie grupy murzyńskich niewolników. Marne jednak szanse, żeby Steven Spielberg lub któryś z równie utalentowanych jego kolegów z branży filmowej podjął się nakręcenia wysokobudżetowego filmu o wielkim Polaku. W kinematografii amerykańskiej, szczególnie w filmach scenarzystów i reżyserów pochodzenia żydowskiego, nasi rodacy pełnią zazwyczaj rolę pospolitych, ale niegroźnych idiotów.
Stereotyp polskiego przygłupa, antybohatera Polish jokes – niedomytego katolickiego dewota nie umiejącego wkręcić żarówki – nie jest kompatybilny z wizerunkiem świetnego inżyniera wojskowości, bohatera wojny niepodległościowej i założyciela pierwszej w USA uczelni wojskowej, jaką jest do dzisiaj Akademia w West Point.
Lincolnowi, podobnie jak Kościuszce, historycy zarzucają podwójne standardy moralne w stosunku do niewolnictwa. Lincoln, podobnie jak Kościuszko, okazał się kilka razy bardzo słabym strategiem. Wtrącał się w niektóre decyzje swojego sztabu, powodując chaos i ciężkie straty po stronie wojsk Unii. W dodatku był prezydentem, któremu zarzuca się po raz pierwszy w historii sięgnięcie po skrajne uprawnienia władzy wykonawczej dla utrzymania własnych celów politycznych.
Autor wojny totalnej
Steven Spielberg chce przekonać widza, że abolicja niewolników była przewodnim motywem programowym polityki Abrahama Lincolna. Uchwalenie przez Izbę Reprezentantów XIII Poprawki do Konstytucji USA miało być rzekomo epicentrum tego programu, celem samym w sobie, ważniejszym niż jedność narodu. Nic bardziej mylnego. Abraham Lincoln był dzieckiem swoich czasów. Nie wierzył w to, że czarnoskóry człowiek wyrwany ze środka dżungli, nauczony kilku słów po angielsku i ledwo posługujący się narzędziami stworzonymi przez cywilizację białego mężczyzny może być obywatelem w pełnym tego słowa znaczeniu. Jeżeli idea praw wyborczych dla kobiet była dla niego całkowicie niezrozumiała, to gdzie w jego światopoglądzie było miejsce na akceptację czarnych „podludzi” jako pełnoprawnych Amerykanów? Lincoln był pragmatykiem, a nie romantykiem gadającym ciągle o wolności. Potępił polskie Powstanie Styczniowe jako akt niesubordynacji Polaków wobec ich rosyjskiego suwerena w zamian za rosyjską pomoc militarną, użytą zresztą przeciw rodakom z Południa. Odrzucenie zagwarantowanej w Konstytucji USA secesji Skonfederowanych Stanów Ameryki i przywrócenie ich po wojnie w skład Unii było złamaniem fundamentalnych praw leżących u powstania Unii.
Rząd federalny w Waszyngtonie pokazał swoją nadrzędność wobec wszelkiego separatyzmu lokalnego. To był początek epoki Wielkiego Brata z Waszyngtonu. Wynik wojny secesyjnej ustanawiał nowe rozdanie własności i władzy w Ameryce. To wtedy wielkie majątki i latyfundia niepokornych Południowców zostały przejęte przez potentatów przemysłowych z Północy.
https://nczas.com/publicystyka/lincoln-i ... -historie/
Steven Spielberg przekonuje nas w swoim filmie, że fundamentalnym powodem największej tragedii w historii młodego narodu była kwestia niewolnictwa. Tymczasem tak jak w każdej wojnie, tak i w tej chodziło o pieniądze i władzę. Znosząca niewolnictwo XIII Poprawka do Konstytucji została uchwalona przez Izbę Reprezentantów USA blisko cztery miesiące przed kapitulacją Skonfederowanych Stanów Ameryki. Nie była więc obowiązującym prawem dla stanów wchodzących w skład CSA. Nie dajmy się też nabrać na przesłodzony wizerunek Abrahama Lincolna jako nieskazitelnego ojca narodu, poruszonego losem wszystkich Amerykanów. To on bowiem wraz z generałami Ulyssesem Grantem i Williamem Shermanem wydał rozkaz do wojny totalnej i taktyki spalonej ziemi. Wbrew lewackiej propagandzie Hollywood, wojna secesyjna nie miała nic z romantycznej misji wyzwolenia niewolników. Taktyka spalonej ziemi to ich pierwszych pozbawiła dachu nad głową i środków dożycia. To była wojna bez zasad prowadzona przez dyktatora bez litości. Obie strony popełniły szereg czynów, które w rozumieniu współczesnego prawa międzynarodowego uznane zostałyby za zbrodnie przeciw ludzkości. Spalona ziemia Południa oznaczała upadek potęgi tego regionu, koniec jego unikalnej kultury, pauperyzację białej ludności, jak i przerażającą nędzę dla wyzwolonych Afroamerykanów. Południe nigdy nie podniosło się z upadku. Zamieniło się wyschniętą krainę nękaną nędzą, zacofaniem i ksenofobią frustratów zrzeszonych w Ku-Klux-Klanie. A to tylko część spuścizny po Abrahamie Lincolnie…
https://www.wykop.pl/ramka/1365209/jak-a ... wo-znosil/
polecam fragment o gen. Lee