Od 14.00 do 16.00 dzieci wracają ze szkół (jedzą obiad, mają chwilę wolnego). Jest chwilę czasu, aby pozałatwiać bieżące sprawy wychowanków. W międzyczasie pranie prasowanie. Pojedynczym wychowankom jestem w stanie poświęcić najwyżej kilkanaście minut, bo muszę zorganizować również czas pozostałym. Po 16.00 zwykle odrabiamy lekcje. W zależności od potrzeb i możliwości wychowankowie odrabiają lekcje samodzielnie lub razem ze mną.Większość potrzebuje uwagi i pomocy w odrabianiu lekcji i nauce, więc czasem przedłuża się to do późnych godzin wieczornych. W międzyczasie (o 18.00 muszę razem z wychowankami przygotować kolację (nie wszyscy potrafią samodzielnie zrobić coś sensownego). Muszę też być z dziećmi ze względu na ich bezpieczeństwo (wrzątek, gaz, noże itp., itd). Potem kończę odrabiać lekcje i mam chwilę, na to by wychowankom zorganizować czas wolny. W tym czasie (zajmując się całą grupą) mogę poświęcić jakiemuś wychowankowi kilkanaście-kilkadziesiąt minut. O komforcie takiego kontaktu trudno mówić w sytuacji, gdy cały czas ktoś czegoś chce. Około 21.00 biorę się z wychowankami za porządki. W międzyczasie nastawiam pralkę pomagam segregować pranie, rozwieszać itp. Jednocześnie kontroluję stan wykonywanych przez wychowanków porządków, w razie konieczności pomagam. Trzeba również poświęcić niektórym znacznie więcej uwagi, szczególnie przy czynnościach higienicznych (niestety nie przychodzą do placówek z właściwymi nawykami). Czasem mam jednak czas by któremuś poświęcić kilkanaście minut i z nim spokojnie porozmawiać. Cały czas muszę również mieć na uwadze bezpieczeństwo wszystkich wychowanków, których mam pod opieką.
Kiedyś nie musiałem zajmować się praniem, prasowaniem, przygotowywaniem posiłków. Zyskiwałem dzięki temu ok. 2 godzin więcej. Był czas by dzieciom zorganizować coś ciekawego - rozwijać ich zainteresowania, nowe umiejętności, odkrywać ich talenty. Z pracy nie wracałem zmęczony fizycznie (chyba, że po grze w piłkę, czy siłowni

Dzieci nie były tak przemęczone nadmiarem obowiązków. Również prały, sprzątały, gotowały, ale nie aż tyle!
PS. Co do pytania Fasolki: Wielodzietność to normalna sprawa. Biorąc jednak pod uwagę, że statystyczny model rodziny to 2+2 a coraz częściej 2+1 trudno przy 10 dzieci mówić o statystycznej normalności. Istnieje też duża nadreprezentacja rodzin wielodzietnych wśród rodzin wychowanków placówek op-wych. Jednak to nie wielodzietność jest problemem, lecz przyczyna tej wielodzietności. Rozsądny człowiek mierzy siły na zamiary. Osobiście nie uważam, że byłbym w stanie zapewnić godziwy byt i wykształcenie i opiekę rodzinie 2+10 i dlatego (pomimo potencjalnych możliwości

nie jestem szczęśliwym ojcem 10 dzieci. Są jednak ludzie, którzy w podobnych sytuacjach radzą sobie rewelacyjnie, a wielodzietność jest ich świadomym wyborem i źródłem szczęścia. Myślę, że właśnie ta świadomość przy podejmowaniu życiowych decyzji jest kluczem do określenia czy ktoś sobie radzi, czy nie.